Skocz do zawartości

agrofoto

Root Admin
  • Postów

    86796
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez agrofoto

  1. agrofoto

    Strona internetowa DEKALB

    Monsanto uruchomiła nową stronę internetową dedykowaną marce nasion kukurydzy i rzepaku ozimego DEKALB®! Witrynę charakteryzują szczegółowe informacje o odmianach, wynikach plonowania, technologii uprawy, informacje o promocjach i wydarzeniach. Użytkownicy mogą również przeczytać wywiady z rolnikami, wyszukać adres najbliższego dystrybutora czy kontakt do przedstawiciela handlowego. Stronę wyróżnia także nowoczesna szata graficzna. Witryna działa pod adresem www.dekalb.pl. DEKALB® to marka nasion najlepszych odmian rzepaku ozimego i kukurydzy. Tworzone są one w oparciu o bogaty potencjał genetyczny. Stoi za nimi wiedza firmy Monsanto i ponad stuletnia tradycja postępu genetycznego.
  2. agrofoto

    Ursus w segmencie ogrodniczym

    Spółka Ursus SA zawarła z firmą NAC umowę licencyjną na używanie znaków towarowych URSUS przy oznaczaniu wyselekcjonowanej serii produkowanych w zakładach urządzeń ogrodniczych oraz ich sprzedaży i serwisu na terenie Polski oraz pozostałych państw świata. PODPISANIE UMOWY LICENCYJNEJ NA UŻYWANIE ZNAKU TOWAROWEGO URSUS Dzięki podpisanej umowie spółka Ursus SA otrzyma royalty od sprzedaży urządzeń ogrodniczych produkowanych przez firmę NAC, natomiast NAC uzyska zupełnie nowe możliwości związane z eksploatacją najbardziej znanego w Polsce oraz poza jej granicami brandu. - Zdecydowaliśmy o kooperacji w zakresie urządzeń ogrodniczych z firmą NAC dlatego, że podobnie jak w naszym przypadku jest to typowo krajowa, dynamicznie rozwijająca się spółka, która dysponuje bardzo dobrymi jakościowo wyrobami – powiedział Karol Zarajczyk, prezes URSUS S.A. – Produkty wytwarzane przez firmę NAC stanowią niejako uzupełnienie oferty produktowej URSUSA skierowanej do ogrodnictwa. Dotychczas nasz Brand kojarzył się głównie z ciągnikami oraz szeroko pojętym rolnictwem, obecnie postanowiliśmy poprzez podpisanie tej umowy rozszerzyć swój obszar działania na ogrodnictwo. Współpraca z NAC stanowi gwarancję dostarczenia polskich produktów dobrej jakości sprzedawanych pod brandem URSUSA. - Dla nas ta współpraca oznacza poszerzenie oferty rynkowej, ale jednocześnie wejście w inny, wyższy segment rynku - mówi Marcin Przytulski, dyrektor zarządzający NAC. To również wymiana doświadczeń i wyzwanie jakie niesie kooperacja z jedną z najsilniej zakorzenionych i tak dobrze rozpoznawalnych polskich marek. Od momentu zawarcia umowy NAC Sp. z o.o. stała się wyłącznym licencjonowanym producentem, sprzedawcą i dystrybutorem urządzeń ogrodniczych opatrzonych brandem URSUS. Podpisana umowa jest wyrazem realizacji strategii rewitalizacji marki URSUS w kooperacji z innymi podmiotami zasilanymi wyłącznie polskim kapitałem także w segmencie ogrodniczym. Znaczącym czynnikiem i impulsem do podpisania tej umowy było duże doświadczenie firmy NAC w zakresie produkcji oraz dystrybucji. Produkty firmy NAC opierają się o rodzimą dokumentację techniczną oraz rygorystycznie przestrzegane procesy kontroli jakości na każdym etapie produkcji, dedykowany zespół kontroli jakości wykorzystujący profesjonalnie wyposażone laboratorium oraz narzędzia i przyrządy pomiarowe, dzięki czemu z taśm produkcyjnych schodzą produkty najwyższej jakości. URSUS S.A. to największy polski producent ciągników i maszyn rolniczych z marką o ponad 120-letniej tradycji mechanizacji polskiego rolnictwa. Spółka oferuje szeroką gamę pojazdów, maszyn i urządzeń wytwarzanych dla potrzeb rolnictwa w kraju i na świecie. Produkty URSUS odpowiadają oczekiwaniom i potrzebom wszystkich pokoleń rolników, łącząc tradycję polskiej motoryzacji z nowoczesnością i światową jakością. URSUS to najstarsza marka narodowa o światowej renomie i potencjale dalszego rozwoju. Spółka posiada obecnie trzy zakłady produkcyjne: w Dobrym Mieście, w Opalenicy i największy w Lublinie, gdzie zatrudnia łącznie ponad 700 osób. URSUS produkuje rocznie ok. 1,2 tysiąca ciągników i kilka tysięcy maszyn rolniczych sprzedawanych w Polsce i na świecie. Grupa należy do kluczowych inwestorów regionu lubelskiego, gdzie rozwija swoje zaplecze produkcyjne i laboratorium badawczo-rozwojowe. URSUS R&D współpracuje z inżynierami z Politechniki Lubelskiej oraz z Wojskową Akademią Techniczną w Warszawie przy opracowywaniu nowatorskich rozwiązań technologicznych. Zarząd chce wykorzystać ponad 120-letnią tradycję marki oraz potencjał polskich inżynierów i konstruktorów do stworzenia w Lublinie nowoczesnego centrum badawczo-produkcyjnego. Produkty URSUS docierają do tysięcy klientów w kraju i na świecie, w tym do Czech, Belgii, Holandii czy Pakistanu. Z 1,5 mln ciągników wykorzystywanych obecnie w Polsce, prawie połowa, tj. ok. 700 tys. to ciągniki marki URSUS. W ostatnich latach URSUS należy również do czołówki polskich eksporterów do Afryki. W 2013 r. - w ramach umowy pomiędzy rządem polskim a etiopskim - Grupa zawarła umowę ze spółką METEC (Etiopia) na dostawę 3 tysiące ciągników, wyposażenie centrów serwisowych, dostawę części zamiennych do ciągników oraz szkolenia. NAC Sp. z o.o. jest jednym z najprężniej działających dystrybutorów sprzętu ogrodniczego w Europie. Firma o blisko 25-letniej tradycji oferuje pod wieloma markami urządzenia niezbędne do założenia i pielęgnacji ogrodu oraz utrzymania porządku wokół domu przez cały rok. Oferta NAC obejmuje urządzenia elektryczne i spalinowe w tym m. in. kosiarki, kosy, podkaszarki, pilarki, nożyce, odśnieżarki, myjki ciśnieniowe, agregaty prądotwórcze, pompy. Produkty NAC można kupić w kilkuset autoryzowanych punktach sprzedaży oraz w największych sieciach handlowych: Castorama, Praktiker, OBI, NOMI, Bricomarche, PSB Mrówka, Makro Cash & Carry, Real, Auchan, Media Expert, Avans. Spółka współpracuje z odbiorcami na rynkach europejskich. Produkty NAC można kupić w Rumunii, Grecji, Bułgarii, Białorusi, Słowacji, na Litwie i Łotwie. W kolejnych latach produkty NAC będą dostępne w sieci sprzedaży w Europie Zachodniej. Wszystkie produkty dostępne w sieci są objęte 2-letnią gwarancją. Sieć autoryzowanych punktów serwisowych to ponad 100 lokalizacji w całej Polsce. Źródło: materiały prasowe Ursus SA
  3. Uprawa zbóż zwłaszcza pszenicy w monokulturze niesie ze sobą istotne zagrożenia. Decydują się na nią przede wszystkim właściciele wyspecjalizowanych, wielkopowierzchniowych gospodarstw, którzy decyzję o wyborze tak wąskiej specjalizacji jaką jest uprawa pszenicy po pszenicy uzasadniają rentownością tej uprawy: stabilnością plonów i ceny surowca. Rolnicy dysponujący mniejszym areałem starają się unikać uprawy zbóż po sobie, a dzięki temu zmniejszać ryzyko wystąpienia chorób podsuszkowych. Korzenie i podstawa pędów atakowane są przez patogeny chorobotwórcze, które bytują w glebie lub też są przenoszone wraz z materiałem siewnym. Objawami wspólnymi dla tych chorób są brunatne i czarne plamy, które występują na podstawie pędów oraz przedwczesne bielenie kłosów. Najgroźniejszą z nich jest niewątpliwie zgorzel podstawy źdźbła. W warunkach wysokiej presji choroby w zasiewach pszenicy ozimej pierwsze objawy porażenia można zauważyć już jesienią. Na plantacji pojawiają się ogniska słabszych siewek z żółknącymi liśćmi. Porażone siewki są mniej tolerancyjne na mróz – przerzedzenie takich zasiewów po zimie jest na ogół znaczące. Wiosną pojawiają się bardziej rozległe ogniska chorobowe. Łan jest coraz rzadszy, rośliny mniejsze ze zwijającymi się liśćmi flagowymi. Źdźbła są kruche i podatne na złamania. Takie osłabione pszenice słabo wykształcą kłos. Łatwo jest je wyrwać z gleby, gdyż system korzeniowy ulega zniszczeniu na skutek inwazji patogenu. Cechą charakterystyczną zgorzeli podstawy źdźbła jest także czernienie korzeni. Szkodliwość choroby i znaczące obniżenie plonowania spowodowane jest przede wszystkim destrukcją systemu korzeniowego i ograniczeniem jego zdolności do zaopatrywania rośliny w wodę i składniki pokarmowe. Porażone rośliny są nieodżywione, niskie i słabo rozkrzewione. Wypełnienie ziarna jest słabe. Kłosy ulegają przedwczesnemu bieleniu. Spadek plonu w warunkach wysokiej presji choroby może sięgać nawet 50%. Z niezależnych badań wynika, że w naszym kraju od 16 do 58% areału pszenicy znajduje się w strefie wysokiego lub średniego zagrożenia chorobą. Ryzyko zwiększa się wraz z rosnącym udziałem pszenicy w płodozmianie i zmienia się zależnie od charakterystyki pogodowej danego regionu. Zgorzel podstawy źdźbła jest bardzo często mylona z fuzaryjną zgorzelą podstawy źdźbła. Dzieje się tak zapewne zarówno z powodu wspólnych objawów (bielenie kłosów, ciemne plamy na podstawie pędów), jak też i błędnych przekazów informacyjnych dotyczących zakresu stosowania i skuteczności poszczególnych fungicydów. Generalnie paleta preparatów chroniących źdźbła jest ograniczona. W praktyce do zapraw skutecznie eliminujących zgorzel podstawy źdźbła – najgroźniejszą chorobę wśród podsuszkowych, rolnicy mają do dyspozycji tylko jedną zaprawę opartą na siltiofamie. Jeśli zaś chodzi o ograniczanie porażenia fuzaryjną zgorzelą podstawy źdźbła fungicydów jest zdecydowanie więcej. Poza tym z tą chorobą możemy walczyć już w trakcie wegetacji. Zabiegi, na przykład preparatami z grupy benzimidazoli, dość skutecznie redukują rozwój patogenów. Dlatego też z uwagi na niemożność ograniczenia rozwoju grzyba powodującego zgorzel podstawy źdźbła w późniejszych okresach wegetacji – zaprawianie ziarna w przypadku uprawy pszenicy w monokulturze powinno być zabiegiem wykonywanym bezwzględnie. Niestety, w przypadku tej choroby działanie mające na celu wyeliminowanie ryzyka infekcji należy podjąć w momencie decydowania się na uprawę pszenicy na stanowisku po zbożach. Analiza ryzyka na podstawie stopnia porażenia w poprzednich latach na niewiele się zda w przypadku tego sprawcy. Tylko działanie prewencyjne – wysianie zaprawionego materiału siewnego – może być gwarancją minimalizacji strat powodowanych przez ten patogen. Zaprawianie ziarna przeciwko zgorzeli podstawy źdźbła jest pewnego rodzaju ubezpieczeniem uprawy. Nawet przy niskiej presji tej choroby straty w zyskach mogą być ogromne. Prosta kalkulacja powinna podziałać na wyobraźnię plantatorów. Przy średniej presji choroby, wynoszącej zaledwie 10-20% mamy do czynienia ze średnim spadkiem plonu o 430 kg/ha (przy średnim plonie 7 t/ha), co oznacza, że jeśli areał uprawy pszenicy wynosił 100 hektarów, a za cenę tony ziarna przyjmiemy 650 złotych, to straty spowodowane przez tę chorobę mogą wynieść ponad 25 tys. złotych. Przy wysokiej presji tej choroby straty będą zdecydowanie wyższe. Zaprawa zawierająca siltiofam (Latitude 125 FS) tworzy strefę ochronną wokół korzeni i zapewnia ich wysoką zdrowotność, a przez to znacznie zwiększa pobór składników odżywczych i wody. Zastosowanie tego fungicydu w warunkach wysokiego udziału zbóż w płodozmianie ogranicza występowanie czernienia korzeni i pojawiania się przedwczesnego bielenia kłosów. Warto zatem rozważyć czy z ekonomicznego punktu widzenia lepiej ponieść koszt prewencyjnego zabiegu zaprawiania ziarna tym preparatem czy też narażać się na potencjalne straty, powstałe w wyniku porażenia plantacji tym groźnym patogenem. Anna Rogowska
  4. SilotitePro, zaawansowana, wstępnie rozciągnięta 5-wartwowa folia do sianokiszonki pozwalająca na usprawnienie procesu owijania i lepszą jakość sianokiszonki. Produkowana przez firmę Formipac folia posiada patent oraz certyfikat SP - Szwedzkiego Instytutu Technicznego. Produkt pozwala też na łatwiejszy recykling dzięki swej unikalnej budowie. 5-warstwowa folia SilotitePro ma większą długość 1900m zamiast 1500m tak jak inne standardowe produkty na rynku. Dodatkowa długość pozwala rolnikom zrobić 26% więcej bel z jednej rolki. Jeżeli tę wydajność oraz cenę produktu porównamy z produktami konkurencyjnymi okaże się, że SilotitePro oferuje najefektywniejsze kosztowo owinięcie beli folią. Dodatkowo dzięki zwiększonej długość folii rolnik rzadziej wymienia rolki na pełne podczas owijania, co redukuje czas stracony na przestój maszyny na polu. Rolnicy owijający bele usługowo i robiący około 350 bel dziennie docenią fakt, że pełne załadowanie praso-owijarki rolkami SilotitePro (około 10-12 rolek) da im możliwość całodniowej pracy bez konieczności dowożenia nowych rolek na pole. Folia SilotitePro charakteryzuje się zwiększoną odpornością na przebicie oraz doskonałym klejem. Pozwala również na pracę w szerokim zakresie temperatur powietrza, dzięki czemu możliwe jest owijanie dzień i noc w każdym klimacie. Poza powyższymi korzyściami 5-warstwowa folia SilotitePro oferuje także lepsze zakiszanie dzięki zwiększonej barierze chroniącej przed dostępem powietrza do bel. Mniejsza ilość zmarszczek folii na owiniętej beli daje miej szans na wniknięcie powietrza do środka. Producent folii firma Formipac dzięki swojemu najnowocześniejszemu parkowi 5-warstowych maszyn z systemem wstępnego rozciągu oraz zastosowaniu najlepszych surowców stworzyła folię o doskonałej charakterystyce pod względem zakiszania. System stałej kontroli grubości folii pozwala cieńszej SilotitePro na zachowanie stałej grubości 21 mikronów na całej długości rolki. Zalety SilotitePro nie kończą się na lepszej kiszonce i efektywnym owijaniu. Dzięki mniejszej grubości odpad jest 16% lżejszy niż odpad z folii o standardowej grubości 25 mikronów. Dodatkowo, SilotitePro jest pakowana w nadający się w 100% do recyklingu rękaw foliowy. Jest on zrobiony z tego samego materiału, co folia (czyli polietylenu LLDPE) i może być poddawany utylizacji razem z nią. Dzięki odejściu od tradycyjnych opakowań kartonowych i dzięki mniejszej ilości rolek (i rdzeni !) potrzebnych rolnikowi do owijania folia SilotitePro jest bardziej przyjazna środowisku naturalnemu. Rafal Swiecki, Sales Manager, firmy Formipac komentuje: “SilotitePro oferuje bardziej produktywne i tańsze owijanie bel folią oraz mniej odpadu na gospodarstwie. Dzięki temu folia zyskała rzeszę wiernych użytkowników na całym świecie”. Źródło: materiały prasowe Formipac
  5. agrofoto

    Jak zarobić na rolnictwie?

    Dzięki wielomiliardowym dotacjom do polskiego rolnictwa popłynął strumień pieniędzy. Jak skierować środki finansowe obracające się w branży do swojego portfela? Sprzedając rolnikom to, czego potrzebują. W ciągu 10 lat obecności naszego kraju w Unii Europejskiej polscy rolnicy otrzymali 97 mld zł dopłat. Środki te były przeznaczane na wymianę parku maszynowego, zakup ziemi, przebudowę budynków gospodarskich, nowe technologie pracy w uprawach, nawozy. Co roku o fundusze stara się około 1,4 mln rodzimych właścicieli gruntów rolnych. Po raz pierwszy w historii do polskiego rolnictwa, przemysłu przetwórczego i na tereny wiejskie popłynął tak duży strumień pieniędzy na modernizację, rozwój i poprawę warunków życia. Zniknął też mit zacofania polskiego rolnika, który jeszcze w latach 80. większość prac wykonywał ręcznie. Zmieniła się mentalność – właściciele gospodarstw zaczęli traktować je jako firmy, które muszą się dostosować do rynku. Do tej pory za unijne pieniądze rolnicy kupili 36 tys. ciągników, przeszło 228 tys. maszyn i urządzeń rolniczych, zrealizowani ponad 3,1 tys. inwestycji budowlanych. A nie jest to bilans ostateczny. Zmiany w rolnictwie pociągnęły za sobą rozwój i zmiany w strukturze placówek handlowych, które odpowiedziały na potrzeby tego sektora i dostosowały się do jego wymagań. Kto zatem zarabia na rolnictwie? Niewątpliwie specjalistyczne sklepy oferujące części zamienne do maszyn rolniczych, ciągników, hydraulikę siłową, artykuły do produkcji zwierzęcej, ogumienie, koła, akumulatory i akcesoria. W rolnictwie potrzebna jest też specjalistyczna odzież i obuwie oraz artykuły związane z ochroną osobistą. Nie ma handlu bez zaopatrzenia Wyznacznikiem sukcesu w tej branży jest przede wszystkim stały dostęp do wysokiej jakości towarów w konkurencyjnych cenach i umiejętne zarządzanie punktem handlowym. Przykładem jest tu sieć specjalistycznych sklepów technicznego zaopatrzenia rolnictwa, przemysłu i ogrodnictwa działająca pod marką GRENE. Historia działalności marki w Polsce sięga blisko 19 lat, kiedy na gruncie przekształcających się przedsiębiorstw wywodzących się z punktów handlowych Agroma zrodziła się idea profesjonalnego sklepu skupiającego wokół siebie lokalną społeczność rolników, ogrodników oraz zwykłych działkowców. Pod marką GRENE działają obecnie 92 sklepy własne i 34 franczyzowe. Planuje się, że do końca 2018 roku sieć będzie liczyć łącznie 220 placówek. Kompleksowe know-how zdobyte przez lata prowadzenia i rozwoju sieci detalicznej jest na tyle dopracowane, że firma chce dzielić się doświadczeniem i rozwija sieć franczyzową. – Rozwój naszej sieci nie byłby tak dynamiczny, gdyby nie fakt, że korzystamy ze wsparcia firmy Kramp, która jest największą w Polsce i Europie firmą zajmującą się hurtową sprzedażą części zamiennych i technicznego zaopatrzenia rolnictwa. Dzięki współpracy z nowoczesnym magazynem logistycznym w Modle Królewskiej k/Konina jesteśmy w stanie dostarczyć produkt z oferty ponad 700 tys. pozycji w przeciągu 24-72 godzin od momentu złożenia zamówienia – mówi Leszek Niewiedziała, Kierownik Działu Franczyzy GRENE. Znasz się na ciągnikach? Poradzisz sobie w biznesie Według relacji przedstawiciela sieci, w tym biznesie doskonale się sprawdzą osoby mające doświadczenie w sektorze rolniczym – ktoś, kto zna branżę od podszewki. Właściciel sklepu GRENE jest jednocześnie kierownikiem, sprzedawcą i doradcą w swojej placówce. Oczywiście samo to, że ktoś zna branżę i ma kapitał na rozkręcenie biznesu nie gwarantuje sukcesu. – Może się nie powieść tym, którzy prowadzą kilka firm jednocześnie i zamiast skupić się na prowadzeniu sklepu koncentrują się na innych swoich biznesach. Sklepu GRENE nie da się bowiem prowadzić „przy okazji”. Najczęściej popełnianym błędem jest też to, że właściciel sklepu nie wyznacza osoby odpowiedzialnej za kierowanie punktem handlowym – przestrzega Leszek Niewiedziała. Nie jest to też biznes dla tych, którzy spodziewają się szybkiego zysku. Potencjalni franczyzobiorcy w Polsce są bardzo niecierpliwi i oczekują szybkiego zwrotu z inwestycji. Jak wynika z sondy portalu franczyzawpolsce.pl aż 60% jej uczestników uważa, że półtora roku powinno wystarczyć by zainwestowane we franczyzowy biznes środki się zwróciły. W przypadku franczyzy GRENE zwrot z inwestycji następuje w trzecim lub czwartym roku działalności sklepu. – Oszacowując okres zwrotu inwestycji uwzględniamy, między innymi, wydatki poniesione w związku z dostosowaniem istniejącego lokalu. Umowa franczyzy jest podpisywana na okres pięciu lat. Opłata za przystąpienie do systemu to koszt 20 tys. zł. Przy przedłużeniu umowy ta opłata już nie występuje. Do kosztów inwestycyjnych należy również zaliczyć wartość pierwszego zatowarowania sklepu, która kształtuje się na poziomie 200 - 250 tys. złotych netto – tłumaczy Leszek Niewiedziała. Firma cały czas prowadzi rekrutację kandydatów na franczyzobiorców. Współpraca z nią gwarantuje efektywne wykorzystanie kapitału i znacznie zmniejsza ryzyko związane z prowadzeniem działalności gospodarczej. Szukając lokalizację warto wziąć pod uwagę bliskie sąsiedztwo stacji kontroli pojazdów, stacji paliw, sklepu budowlanego czy myjni samochodowej. Preferowane są lokale parterowe, na jednej kondygnacji. Analizując rynek można stwierdzić, że system franczyzowy sklepów rolniczo – technicznych GRENE to jedyny w tej branży, zapewniający model bezpiecznej współpracy, za którego budową i rozwojem stoi silna grupa kapitałowa. Franczyzodawca zapewnia siłę marki, marketing, atrakcyjne ceny zakupu i szeroki asortyment towarów oraz szereg innych ważnych z punktu widzenia działalności gospodarczej narzędzi. Potwierdzają to franczyzobiorcy GRENE, którzy decydują się na dalsze kroki w tym biznesie. – Od lat istniejemy na lokalnym rynku rolniczym. Biznes ten znamy i nim żyjemy. Chcieliśmy od dawna rozwijać się dalej, dlatego nasz wybór padł na rozpoznawalną w sektorze rolniczym markę – opowiada Leszek Pietrasik, właściciel sklepu GRENE w Szprotawie. Powodzenie tej placówki, popularność wśród lokalnej społeczności i wsparcie GRENE sprawiły, że przedsiębiorca zdecydował się na drugi sklep i w kwietniu tego roku uruchomił kolejny punkt franczyzowy w Nowej Soli. GRENE to największa w Polsce sieć 125 specjalistycznych sklepów rolniczo-technicznych, która nieustannie otwiera nowe placówki w całej Polsce. Dzięki uruchomionemu pierwszemu na rynku rolniczym systemowi franczyzowemu, sieć może w najbliższych latach podwoić liczbę placówek. System pozwala prywatnym przedsiębiorcom przyłączyć się do sieci poprzez otwarcie własnego sklepu wg nowoczesnych standardów wizualizacji z logo GRENE. Naszą firmę rozwijamy od 19 lat i w chwili obecnej należy ona do największych na rynku, wartość którego szacujemy nawet na 3 mld zł. (rynek części zamiennych do ciągników i maszyn rolniczych, artykułów utrzymania higieny zwierząt, zootechniki, odzieży roboczej i uniwersalnego wyposażenia gospodarstw rolniczych). GRENE po fuzji w 2013 r. jest częścią holenderskiego konsorcjum Kramp Group, które obecnie jest największym dostawcom dla rynku części do maszyn rolniczych w Europie. Kramp - operator hurtowy w rynku technicznego zaopatrzenia rolnictwa jest obecny w 22 europejskich krajach. Źródło: materiały prasowe Grene
  6. Super zdjęcie!
  7. agrofoto

    Dni pola Procam Polska 2015

    Doradcy PROCAM jak co roku zapraszają Państwa na cykliczne imprezy pod hasłem „Dni Pola”. To już 11 raz spotykamy się z naszymi Klientami na poletkach doświadczalnych a w tym roku spotykamy się w 6 lokalizacjach rozłożonych na terenie naszego kraju. Podczas tych spotkań staramy się przekazać Państwu jak najwięcej informacji, a także wymienić opinie i doświadczenia, tak aby nasza współpraca przebiegała jeszcze bardziej pomyślnie z pożytkiem dla obydwu stron. Na Dniach Pola pokazujemy sprawdzone w naszych doświadczeniach i ekonomicznie uzasadnione rozwiązania w produkcji roślinnej. Każde Dni Pola rozpoczynają się wprowadzeniem z zakresu agrotechniki, nasiennictwa i ochrony roślin. Ponieważ będziemy wszyscy przed wyborem odmian zarówno zbóż ozimych jak i rzepaku ozimego jednym z głównych wykładów będzie ocena materiału siewnego proponowanego Państwu przez Dział Nasienny PROCAM. Tematyka prowadzonych wykładów będzie obejmowała: sytuację fitosanitarną na polach w 2015 z uwzględnieniem problemów związanych z przebiegiem pogody (brak zimy itd.), a także dobór optymalnych rozwiązań ochrony i nawożenia roślin uprawnych. Po wykładach jak zwykle zaprosimy uczestników do zwiedzania naszych kolekcji odmian rzepaku ozimego i pszenicy ozimej. Do zobaczenia, dotknięcia oraz dokładnego zlustrowania będziecie mieli Państwo zblokowane odmiany rzepaku (w poszczególnych miejscach tak jak w Stanowie do 13 odmian) oraz odmian pszenicy ozimej (ok. 8 – 10 odmian). W każdym z miejsc gdzie będą odbywały się Dni Pola grupy około 20 osobowe będą oprowadzane przez Doradców Agrotechnicznych, którzy będą Państwu przekazywali informacje z prowadzonych doświadczeń agrotechnicznych oraz ochrony roślin (program ochrony roślin) autorstwa Dyrektora Działu Sprzedaży i Agronomii dr inż. Dariusza Wyczlinga oraz kolegów z grupy wsparcie technicznego. Zaprezentujemy nasze najlepsze rozwiązania w zakresie nawożenia mineralnego, nawożenia dolistnego, ochrony herbicydowej, ochrony fungicydowej czy też insektycydowej w poszczególnych terminach fenologicznych roślin uprawnych. Na trasie zwiedzania poletek doświadczalnych będzie można identyfikować specjalnie przygotowane na tą okoliczność spreparowane fitotoksyczności oraz poglądowe profile glebowe jak i ścieżki dydaktyczne. Oprócz tego w trakcie zwiedzania poletek doświadczalnych oraz rozwiązań ochrony roślin będziemy starali się zaprezentować Państwu najnowsze rozwiązania w temacie maszyn rolniczych szczególnie związanych z aplikacją środków ochrony roślin i uprawą gleby. Jedną z najważniejszych rzeczy, które składają się na odpowiednie i skuteczne zwalczanie poszczególnych agrofagów na polach uprawnych jest DOKŁADNA IDENTYFIKACJA PROBLEMÓW FITOSANITARNYCH. Dlatego też tak jak w poprzednich latach zapraszamy naszych gości do LABORATORIUM FITOSANITARNEGO, które będzie funkcjonowało w specjalnie oznaczonym namiocie w każdym z miejsc gdzie będą odbywały się Dni Pola 2015 PROCAM. Będziemy służyli Państwu pomocą przy identyfikacji · zagrożeń fitosanitarnych · oraz badaniem gleby i wody. Ponieważ element jakości wody dotyczy praktycznie każdego podczas zabiegów ochrony roślin, jest to element powtarzalny i stały, z tego też powodu zaproponujemy Państwu pokaz rozkładu cieczy oraz wartości dodanej jakie wnosi sdo oprysku znany już Państwu preparat ISOTAK PRO +. W imieniu wszystkich organizatorów oraz dr inż. Dariusza Wyczlinga zapraszamy wszystkich zainteresowanych bardzo serdecznie na Dni Pola 2015 organizowane przez PROCAM. Źródło: materiały prasowe Procam
  8. Zielonki i przygotowywane na ich bazie kiszonki są podstawą żywienia dużych zwierząt gospodarskich, a więc przeżuwaczy i koni. Liście, kwiaty i łodygi roślin pastewnych zawierają bowiem wszystkie podstawowe składniki pokarmowe, takie jak białko, węglowodany, niewielką ilość tłuszczów oraz związki mineralne i witaminy. 10 slajdów Łąki i pastwiska stanowią około 13% całej powierzchni Polski. Według danych GUS użytki zielone w strukturze użytków rolnych zajmują ponad 21%. Intensywny chów bydła opasowego i mlecznego wiąże się jednak z coraz lepszym wykorzystaniem możliwości produkcji pasz objętościowych na posiadanych przez rolników gruntach ornych, czyli zagospodarowywaniu już posiadanych terenów. Zwłaszcza rolnicy posiadający gospodarstwa mleczne obsiewają swoje grunty przemiennie trawami, roślinami motylkowymi i gatunkami pastewnymi. W żywieniu bydła pasze pochodzące z użytków zielonych stanowią około 50% pasz objętościowych. Drugie pół to kiszonka z kukurydzy, której uprawa w warunkach naszego kraju jest zdecydowanie droższa niż użytkowanie łąk. Aby zatem przygotować odpowiednią ilość pasz objętościowych, rolnicy muszą zaopatrzyć się w jak najbardziej wydajny park maszynowy nakierunkowany na zbieranie zielonek. To one bowiem, zarówno w formie zielonej, jak i przerobione na kiszonkę, stanowią podstawę żywienia bydła.   Oglądaj galerię
  9. Hodowla bydła mlecznego zarówno w Polsce, jak i w pozostałych krajach Unii Europejskiej jest jedną z podstawowych gałęzi produkcji rolniczej. Agencja Rynku Rolnego podaje, że w samym marcu 2015 roku do podmiotów skupujących trafiło 876,81 mln kg mleka. 10 slajdów Polska jest obecnie czwartym w Unii Europejskiej producentem mleka. Na podium znajdują się hodowcy z Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii. Rywalizacja pomiędzy poszczególnymi krajami jest dość wysoka. Premier rolnictwa – Marek Sawicki – zapowiada chęć stanięcia w ciągu najbliższych dwóch lat na trzecim stopniu podium. Zniesienie 1 kwietnia br. kwotowania produkcji mleka w Unii Europejskiej również wpłynie na konkurencyjność europejskiego mleczarstwa wobec producentów pozaunijnych. Spowoduje to także zdecydowany wzrost produkcji. Nowoczesne gospodarstwa muszą zatem zainwestować w nowoczesne maszyny i urządzenia, bez nich bowiem nie mają co liczyć na rozwój i sprostanie coraz bardziej wymagającym oczekiwaniom rynku. Ciągnik rolniczy, którego zadaniem jest obsługa hodowli, czyli przygotowanie i zadawanie paszy oraz wywożenie obornika, musi spełniać inne wymagania niż maszyna do prac polowych.   Oglądaj galerię
  10. W tym roku dobiega końca projekt Optymalizacja produkcji wołowiny w Polsce zgodnie ze strategią „od widelca do zagrody”. Ważnymi odbiorcami jego rezultatów są hodowcy i zakłady mięsne. Celem Projektu, realizowanego przez Konsorcjum Naukowo-Przemysłowe składające się ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie oraz Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego, jest zwiększenie innowacyjności sektora wołowiny w Polsce. Między innymi poprzez dostarczenie przedstawicielom branży nowej wiedzy i rozwiązań niezbędnych na każdym etapie produkcji. W ramach 6 Zadań badawczych naukowcy i przedstawiciele sektora oceniali między innymi efektywność opasania bydła i jego wartość rzeźną oraz efektywność europejskiej genetyki bydła ras mięsnych w systemach krzyżowania z populacją bydła mlecznego. Na tym etapie badawczym przeprowadzono kontrolowany opas uwzględniający wpływ genotypu, płci, systemu odchowu, poziomu żywienia i masy końcowej na wartość rzeźną młodego bydła. W każdym okresie życia zwierzęta otrzymywały paszę o różnym składzie po to, by rosły szybciej, ale jednocześnie by nie były nadmiernie otłuszczone. Każda sztuka była szczegółowo badana w specjalnych stanowiskach nie powodujących nadmiernego stresu. Zootechnicy dokonywali pomiarów wagi, wymiarów karku, szyi, kamerą termowizyjną badali temperaturę ciała i poziom stresu, a aparatem do USG dokonywali przeglądu poszczególnych mięśni. Wszystkie parametry były zapisywane w systemie, a każde zwierzę miało swój chip stanowiący element systemu automatycznej identyfikacji. W ramach projektu naukowcy badali również parametry związane z ubojem, transportem i przechowywaniem mięsa. Ma to bowiem ogromny wpływ na jakość produktu końcowego – mięsa, które konsument poddaje obróbce kulinarnej. Jak wyprodukować wołowinę wysokiej jakości? Na podstawie badań stwierdzono, że wykorzystując pasze dominujące w regionie Warmii i Mazur (kiszonkę z traw, śrutę poekstrakcyjną rzepakową oraz śrutę z pszenżyta) można produkować wołowinę wysokiej jakości. W polskich warunkach mięso wołowe pozyskiwane jest głównie w stadach mlecznych. Aby zwiększyć efektywność opasania oraz znacząco poprawić jakość mięsa, część jałówek i krów ras mlecznych inseminuje się nasieniem buhajów mięsnych. Spośród testowanych 3 ras (hereford, limousine i charolaise) najlepsze efekty w opasie z wykorzystaniem głównie kiszonki z traw, uzyskano stosując do krzyżowania towarowego buhaje rasy hereford. Natomiast najwyższą wartość rzeźną uzyskały mieszańce bydła rasy polskiej holsztyńsko-fryzyjskiej i limousine. Ich tusze charakteryzowały się dobrym umięśnieniem, optymalnym otłuszczeniem i dostarczały najwięcej cennych dla konsumenta wyrębów. Mieszańce ras phf i charolaise nie ujawniły w pełni swojego potencjału wzrostowego, należy je raczej opasać intensywnie do wyższych mas ciała i w oparciu głównie o kiszonkę z kukurydzy i duży udział pasz treściwych. Wolce, ze względu na szybkie otłuszczanie się, nadają się do nieintensywnych form opasu. Spokojny temperament wolców zapewnia bezpieczeństwo obsługi, a ich wykorzystanie w produkcji wołowiny zaleca się szczególnie w małych gospodarstwach, w których mogłyby one korzystać z pastwiska wspólnie z innymi zwierzętami. Biorąc pod uwagę profil kwasów tłuszczowych tłuszczu śródmięśniowego, mający wpływ na walory prozdrowotne wołowiny, wykazano dodatni wpływ późniejszego wieku uboju, bardziej intensywnego opasu oraz - uwzględniając kategorię – buhajków na jakość tłuszczu mięśnia najdłuższego grzbietu. Wskazane jest wykorzystanie jałówek pochodzących z krzyżowania towarowego jako tzw. „razówek” ze względu na możliwość uzyskania dodatkowego potomstwa, bez obniżenia wartości rzeźnej tuszy. Stwierdzono, że tusze razówek ubitych w wieku 27-28 miesięcy, w porównaniu do tusz jałówek ubitych w wieku 18 miesięcy charakteryzowały się zbliżonymi parametrami oceny wartości rzeźnej i jakości mięsa. Informacje zebrane w ramach projektu ProOptiBeef i przeanalizowane przez naukowców pozwolą na stworzenie optymalnego procesu produkcji mięsa wołowego, poczynając od hodowli, a na przeznaczeniu do obróbki kulinarnej kończąc. Ścisła kontrola na każdym etapie produkcji pozwala dostarczyć na rynek mięso o najwyższych parametrach, o odpowiedniej kruchości, soczystości, smaku. Dzięki szczegółowym rozwiązaniom hodowcy mogą obniżyć koszty produkcji dostarczając tym samym produkt najwyższej jakości, za który zakłady są gotowe więcej zapłacić. Niewątpliwą korzyścią jest również to, że w ramach Projektu dokonano kontrolowanych rozbiorów. Oznacza to, że tusze zostały rozebrane nie na elementy kulinarne, lecz na poszczególne mięśnie, które następnie były poddane procesowi dojrzewania, po to by uzyskać lepszą kruchość. Podstawie zebranych danych są opracowywane wytyczne dla zakładów mięsnych które tańsze mięsnie, z jakich sztuk można zakwalifikować do mięsa pierwszej klasy, nadającej się do smażenia. W efekcie konsument otrzyma produkt wysokiej jakości w niższym przedziale cenowym, a zakład ma zapewnioną wyższą efektywność ekonomiczną. Więcej rezultatów projektu zostanie ogłoszonych podczas Międzynarodowej Konferencji podsumowującej realizację projektu ProOptiBeef, która odbędzie się 27 maja 2015r. w Centrum Wodnym SGGW. W spotkaniu udział wezmą krajowi i zagraniczni eksperci – przedstawiciele świata nauki, organizacji branżowych, instytucji. W Komitecie Honorowym spotkania zasiadają Minister Gospodarki Janusz Piechociński, Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi Marek Sawicki, JM Rektor SGGW Prof. dr hab. Alojzy Szymański oraz JM Rektor UWM Prof. dr hab. Ryszard Górecki. Zaś patronami honorowymi konferencji są Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Prof. dr hab. Lena Kolarska-Bobińska oraz Prezes Agencji Rynku Rolnego Radosław Szatkowski. Źródło: ProOptiBeef
  11. 22 maja to Międzynarodowy Dzień Bioróżnorodności ustanowiony przez ONZ, by promować biologiczną różnorodność na całym świecie. W działania na rzecz środowiska naturalnego angażuje się również Syngenta – globalny lider rynku środków ochrony roślin i nasion. Firma w ramach inicjatywy The Good Growth Plan zobowiązała się zwiększyć bioróżnorodność 5 mln hektarów ziemi uprawnej na świecie do 2020 roku. W Polsce Syngenta pomogła stworzyć już ponad 230 hektarów siedlisk dla pszczół. Coraz więcej siedlisk w Polsce Syngenta kontynuuje w Polsce Akcję na rzecz Owadów Zapylających znaną na świecie pod nazwą Operation Pollinator. Podczas wiosennej odsłony programu Syngenta przekazała rolnikom mieszanki nasion roślin miododajnych, które wystarczyły do stworzenia 170 hektarów przyjaznego i pełnego pożywienia środowiska dla owadów zapylających. W ubiegłorocznej edycji z nasion przekazanych rolnikom powstało 60 hektarów kwitnących pól, które swoim nektarem służyły pszczołom do późnej jesieni. Środowisko przyjazne nie tylko pszczołom Mieszanki nasion, które udostępnia Syngenta, są dobrane tak, by dobrze sprawdziły się w warunkach klimatycznych naszego kraju. W skład kompozycji wchodzą m.in. nasiona słonecznika zwyczajnego, facelii błękitnej, gryki zwyczajnej, koniczyny i lnu. Rośliny te długo kwitną, a swoim nektarem służą owadom zapylającym, takim jak pszczoły, trzmiele czy motyle. Dodatkowo obszar obsiany roślinami kwitnącymi zapewnia bezpieczne miejsce dla zwierząt i ptaków żyjących w okolicy. Efekty na świecie Akcja jest częścią międzynarodowego programu Operation Pollinator, który zainicjowała Syngenta, by tworzyć na całym świecie siedliska przyjazne dla pszczół. Rozwiązania w ramach Operation Pollinator sprawdziły się już m.in. w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Hiszpanii i we Francji. Niezależny monitoring badający rezultaty akcji wykazał, że w ciągu trzech lat populacja trzmieli wzrosła o 600 proc., liczebność motyli zwiększyła się dwunastokrotnie, a innych owadów nawet dziesięciokrotnie. Owady są ważne Pszczoły, trzmiele, motyle i inne owady zapylające istotnie wspierają proces produkcji żywności i znacząco podnoszą plony wielu upraw. Na świecie zidentyfikowano 264 gatunki roślin uprawnych, które całkowicie lub częściowo uzależnione są od zapylania, a plon aż 39 spośród 57 największych światowych upraw jest wyraźnie większy dzięki aktywności owadów zapylających. Proces zapylania podnosi wydajność produkcji rolnej, a tym samym sprawia, że żywność staje się tańsza i bardziej dostępna. Korzyści dla rolnictwa Owady zapylające przynoszą gospodarce wymierne korzyści. Według raportu TEEB z 2010 roku wartość zapylania przez owady dla globalnego ekosystemu wynosi 153 miliardy euro, czyli aż 9,5 proc. produkcji rolnej. Inne raporty oceniają, że jest to 6,1 proc. Szacowana wartość owadów zapylających dla rolnictwa w Europie wynosi 22 miliardy euro. Źródło: Syngenta
  12. Spółka Arysta LifeScience Europe ogłosiła nową strukturę zarządu, dzięki której wykorzysta swoją skalę i przyspieszy rozwój przedsiębiorstwa na rynku środków do produkcji rolnej. Zmiany, które wchodzą w życie, mają na celu dalszą poprawę wyników spółki i wykorzystanie możliwości długofalowego wzrostu. José Nobre, nowy prezes europejskiego oddziału Arysta LifeScience, powiedział: „Pragniemy wykorzystać wyjątkowe możliwości rozwoju, które daje nam połączenie spółek Arysta LifeScience, Chemtura AgroSolutions i Agriphar w jeden podmiot i liczymy na wsparcie naszych zintegrowanych zespołów specjalistów w całej Europie. Nowo powstałe przedsiębiorstwo wykorzysta bogactwo skonsolidowanego asortymentu produktów, zasięg geograficzny, ambicje rozwojowe, a także połączone możliwości wszystkich pracowników w poszczególnych krajach. José Nobre ogłosił, że: „Prezesem Arysta LifeScience w Polsce pozostanie dr Jerzy Pątek. Będzie on odpowiedzialny za skuteczną integrację na szczeblu lokalnym oraz za utrzymanie dobrych relacji, zarówno z klientami wewnętrznymi jak i zewnętrznymi.” „Nasza działalność globalna i znacząca obecność w Europie, wpływy ze sprzedaży przekraczające 450 mln USD oraz 14 spółek zależnych i dwie światowej klasy fabryki zajmujące się opracowywaniem receptur i produkcji preparatów zapewniają nam elastyczność niezbędną do zaspokajania lokalnych potrzeb i skupienia się na lokalnym wsparciu gwarantującym możliwości rozwoju z korzyścią wszystkich naszych klientów i partnerów biznesowych” — powiedział Jerzy Pątek. „Teraz możemy zaoferować wszystkim naszym klientom bardziej kompletny i wzajemnie uzupełniający się asortyment tradycyjnych środków ochrony roślin, biostymulatorów, zapraw nasiennych, produktów biologicznych, nowatorskich nawozów i adiuwantów”. Źródło: Arysta LifeScience
  13. Wszyscy bardzo dobrze znamy muchę domową. Ten nieduży, uciążliwy owad przebywa wokół ludzi i zwierząt hodowlanych, którym niezmiernie dokucza. Problem ten dotyczy również pomieszczeń gospodarczych. Muchy chętnie gromadzą się bowiem w miejscach ciepłych i dobrze oświetlonych. 6 slajdów Wiosna i lato to okres intensywnego rozwoju populacji much. Hodowcy muszą podjąć w związku z tym działania zapobiegające inwazji much w oborach. Zlekceważenie problemu szkodliwości tych owadów może pociągnąć za sobą wiele negatywnych skutków. Kwestią problematyczną jest bowiem nie tylko uciążliwość insektów, ale także przenoszenie przez nie groźnych chorobotwórczych bakterii. Każdy rolnik zdaje sobie sprawę, że zdrowie zwierząt oznacza łatwiejszą hodowlę, mniejsze problemy z agresją, niektórymi chorobami itp. Dlatego coraz większy nacisk kładzie się w związku z tym na zwalczanie much w budynkach gospodarczych. Firmą oferującą skuteczne rozwiązania tego problemu jest Elanco, której dwa preparaty – Agita i Neporex – walczą z muchami w każdym stadium rozwoju, pozbywając się tym samym problemu much w gospodarstwach. Oglądaj galerię
  14. Mucha domowa od wieków towarzyszy człowiekowi i razem z nim rozprzestrzeniła się we wszystkich zakątkach świata. Występuje wszędzie tam, gdzie żyją ludzie, i żywi się tym samym pokarmem, co człowiek. Przebywa wokół nas i naszych zwierząt hodowlanych, którym bardzo dokucza. Problem ten dotyczy również kurników, których stałe ogrzewanie stanowi doskonałe warunki do wylęgu larw much. Maleńki przenosiciel zarazków Te nieduże, skrzydlate insekty pojawiają się w pomieszczeniach gospodarczych już wiosną, chociaż największy problem stanowią w okresie upałów – w lipcu i sierpniu. Do kurników zwabia je przede wszystkim woń rozkładających się warzyw i mięsa, zapach kurzaku oraz amoniaku. Ich obecność stanowi olbrzymie zagrożenie dla zwierząt hodowlanych. Odżywiające się wszelkimi substancjami organicznymi owady wprowadzają do żywności, na której siadają, zarazki chorobotwórcze, tym samym doprowadzając do zainfekowania posilających się nią osobników. Największą część problemu much stanowią jednak ich stadia larwalne, poczwarki oraz jaja, składane w wilgotnych miejscach, a następnie spożywane przez zwierzęta. Larw much w porównaniu z osobnikami dorosłymi jest przeszło 4 razy więcej! Zwalczając populację much w gospodarstwie, należy zatem bezwzględnie zastosować larwicyd. Użycie skutecznego środka zapobiegnie wylęganiu się kolejnych pokoleń much wewnątrz i w pobliżu jednostek produkcyjnych. Właśnie w tym celu specjaliści firmy Elanco przygotowali Neporex – larwicyd zwalczający larwy muchówek, w tym much ssących, gryzących i komarów. Główne działanie preparatu związane jest z przerywaniem cyklu życiowego insektów na trzech etapach. Aby jednak mieć pewność, że stosowanie przyniesie zamierzone efekty, musimy stosować się do pewnych wytycznych. W ogrzewanych pomieszczeniach gospodarczych muchy rozmnażają się ciągle, rezygnując z wchodzenia w zimową hibernację. Jakie pomieszczenie, takie zastosowanie W zależności od tego, jak skonstruowane jest pomieszczenie gospodarcze, w którym znajdują się nasze kurczaki czy gęsi, w różny sposób i w innych miejscach musimy zaaplikować odpowiednią dawkę preparatu Neporex. Rozpuszczalne w wodzie granulki mogą być stosowane zarówno w formie oprysków, polewania, jak i rozrzucone bez uprzedniego rozrobienia na roztwór. Szczegółowe informacje o dawkach i stosowaniu produktu znajdują się na stronie: http://krowypodochrona.pl/ochrona_przed_muchami. Polewanie zalecane jest w otwartych i zamkniętych pomieszczeniach z płytkimi kanałami, podczas gdy w kurnikach z głębokimi kanałami lepsze efekty dają opryski. W obrębie broilerów i odchowalni z perforowaną podłogą to, w jakiej postaci zaaplikujemy preparat, zależy już wyłącznie od naszej wygody. Problem much dotyczy nie tylko niosek, ale również drobiu hodowanego na mięso. Musimy też pamiętać, że muchy rozwijają się dość szybko, więc zabiegi należy powtarzać w odpowiednich odstępach czasu – optymalnym okresem, jaki możemy odczekać przed drugim opryskiem czy polaniem, jest czas 4–6 tygodni. Wszystko zależy od tempa przyrostu pomiotu, a także temperatury i wilgotności panujących w pomieszczeniu. Miejmy na uwadze, że jeśli mucha nie stanie się muchą, czyli nie przejdzie z jednego stadium rozwojowego do następnego, nie będzie stanowić problemu, dzięki czemu hodowane zwierzęta będą zdrowsze i szczęśliwsze. Artykuł sponsorowany
  15. agrofoto

    Ukryty problem ketozy krów

    Ketoza jest problemem na wielu fermach krów mlecznych. Jest to powszechne zaburzenie, które jednak bardzo często pozostaje nierozpoznane. Schorzenie to ujemnie wpływa na zdrowie, płodność oraz produkcyjność krów, przez co może kosztować nawet 1000 zł na chorującą krowę. Ketoza jest jedną z najczęstszych chorób przemiany materii u bydła. Szczególnie na nią narażone są krowy wysokomleczne, będące w szczytowym okresie laktacji. Główną przyczyną choroby jest niewłaściwe żywienie krów w okresie okołoporodowym i w pierwszych dniach laktacji. Jej wystąpienie może prowadzić do poważnych strat w produkcji (spadek wydajności mlecznej krów może wynieść nawet 30%). Hodowcy często nie zauważają jednak jej objawów, bardzo często występujących w tzw. utajonej postaci. Ketoza jest jedną z najczęstszych chorób przemiany materii u bydła. Niestety bardzo często nie zostaje ona w porę zauważona. Ketoza powoduje, że w organizmie zwierzęcia zachodzą procesy podobne do występujących w czasie głodzenia. Niedobór związków energetycznych powoduje wówczas uruchomienie rezerw pochodzących głównie z tłuszczu zapasowego znajdującego się w tkance podskórnej. W konsekwencji dochodzi do tzw. niepełnego spalania tłuszczów i zwiększenia się ilości związków ketonowych we krwi, moczu oraz mleku. Do początkowych objawów porażenia ketozą należą: spadek wydajności mleka o 15%, zmniejszenie apetytu, oddawanie zmniejszonej ilości suchego i zbitego kału, zmiana smaku i zapachu mleka oraz warzenie się mleka po podgrzaniu. W miarę nasilania się procesu chorobowego można wyczuć acetonową woń wydychanego przez zwierzę powietrza. Ponadto w ostrym przebiegu choroba może prowadzić nawet do upadków. Ketoza powoduje, że w organizmie zwierzęcia zachodzą procesy podobne do występujących w czasie głodzenia. Należy także podkreślić, że wtórne zaburzenia zdrowotne spowodowane tą chorobą mogą oznaczać więcej chorych krów i więcej brakowań, co negatywnie wpływa na dobrostan oraz długowieczność zwierząt. Wszystko to może być w konsekwencji powodem zniechęcenia, zmęczenia i stresu dla hodowcy. Zachęcamy zatem do porozmawiania z lekarzami weterynarii na temat ketozy, jej rozpoznawania oraz nowych rozwiązań terapeutycznych. Warta uwagi jest także strona: http://krowypodochrona.pl/ketoza Artykuł sponsorowany
  16. Wszyscy bardzo dobrze znamy muchy domowe. Te nieduże owady od zarania dziejów towarzyszą aktywności człowieka. Ich obecność – zwłaszcza w chmarach – jest niezmiernie uciążliwa, zarówno dla nas, jak i dla zwierząt hodowlanych. Płodny nosiciel chorób Muchy są prawdziwym problemem dla mieszkańców wsi, a wśród nich przede wszystkim hodowców trzody chlewnej. Kwestią problematyczną jest nie tylko ich uciążliwość, ale także przenoszenie groźnych chorobotwórczych bakterii. Każdy rolnik zdaje sobie sprawę, że zdrowe zwierzęta oznaczają łatwiejszą hodowlę, mniejsze problemy z agresją, niektórymi chorobami itp. Dlatego coraz większy nacisk kładzie się na profilaktykę i zwalczanie much w budynkach gospodarczych. Muchy przenoszą bakterie durów, czerwonki, czy wąglika, a także formy inwazyjne pasożytów (np. jaja owsików). Są też żywicielami pośrednimi dla larw niektórych tasiemców i nicieni. Należy w tym miejscu podkreślić, że trzon problemu much stanowią ich stadia niedorosłe. Jaja, larwy i poczwarki much to ponad 80% tych nękających hodowle insektów. Wiąże się to przede wszystkim z płodnością tego gatunku. W ciągu całego życia samica składa średnio 500 jaj (liczba ta waha się od 350 do 900), najchętniej w nawozie i w odpadkach kuchennych, ale również na każdej substancji organicznej ulegającej fermentacji, czyli właśnie na odchodach zwierząt. Szybki rozwój much jest poważnym problemem wszystkich hodowców. Aby tego uniknąć, specjaliści z firmy Elanco przygotowali dwa produkty, zwalczające obecność much w pomieszczeniach gospodarczych. Pierwszym z nich jest Agita – insektycyd na bazie odpowiednich środków zmieszanych z feromonami, mający na celu likwidację dorosłych osobników much. Jego największą zaletą jest to, że insekty nie umierają od razu po jego spożyciu, tylko odlatują i padają w odległości bezpiecznej dla hodowanych zwierząt. Drugi preparat – Neporex – zwalcza natomiast stadia larwalne, z których później rozwijają się dorosłe osobniki. Szczegółowe informacje o produktach znajdują się na stronie: http://krowypodochrona.pl/ochrona_przed_muchami Samica muchy domowej składa jaja w nawozie i w odpadkach kuchennych, ale również na odchodach trzymanej w chlewach trzody. Skuteczne rozwiązanie odwiecznego problemu Najskuteczniejszą formą walki z muchami domowymi jest połączenie obu preparatów. Farby Agita, którą pokrywa się ściany pomieszczeń gospodarczych, oraz rozpuszczonych w wodzie granulek Neporexu, które mogą zostać rozpylone po podłożu w formie oprysku bądź polania. Dużą wagę odgrywa w tym wypadku rodzaj powierzchni, na jakiej wykonywany będzie oprysk. Środek należy bowiem rozpylać w miejscach, gdzie podłoże jest perforowane. Dodatkową uwagę należy zwrócić na krawędzie pomieszczeń, w których mogą gromadzić się resztki odchodów. Warto również zaaplikować preparat dookoła koryt i poideł, gdzie także znajdują się odchody i odpady. Neporex nadaje się także do stosowania przy głębokiej ściółce. W takim wypadku najlepiej odczekać około 3 dni po usunięciu odchodów i wprowadzeniu świeżej ściółki. Zabieg należy powtarzać po każdorazowym usunięciu odchodów lub w przypadku ponownego pojawienia się larw. Artykuł sponsorowany
  17. agrofoto

    Kukurydza wymaga dokarmiania

    W strukturze zasiewów, w której około 70% zajmują tradycyjne zboża, kukurydza stanowiła do niedawna pewną alternatywę jako uzupełnienie płodozmianu w wielu gospodarstwach. W tym roku w związku z wymogami tzw. „zazieleniania” ten aspekt jej uprawy może nieco stracić na znaczeniu. Jednak i tak jej powierzchnia uprawy w Polsce wynosi około miliona hektarów, z czego około połowa jest uprawiana z przeznaczeniem na kiszonkę. Kukurydza nie jest rośliną wymagającą co do przedplonu – dobrze znosi uprawę w monokulturze. Najkorzystniej jest jednak, aby ewentualna uprawa w monokulturze nie trwała dłużej niż 3-4 lata, głównie ze względu na kompensację szkodników, chwastów oraz duże potrzeby pokarmowe tej rośliny. Kukurydza na ziarno, szczególnie uprawiana na oborniku, jest świetnym składnikiem płodozmianów o dużym wysyceniu zbożami. Wartość nawozowa resztek pożniwnych z udanej kukurydzy zebranej na ziarno jest porównywalna z połową dawki obornika, a więc jest bardzo dobrym przedplonem dla zbóż, szczególnie jarych, ze względu na późny okres schodzenia z pola kukurydzy ziarnowej. Trzeba zwrócić uwagę, że jest to roślina, która w ciągu kilku miesięcy potrafi wyprodukować nawet 60 t masy zielonej z 1 ha. Jednak żeby tak się stało, należy zapewnić jej optymalne warunki rozwoju. Kukurydza jest rośliną średnio wymagającą w stosunku do kwasowości gleby, ale bardzo mocno reagująca na okresowy niedobór wody (szczególnie przed kwitnieniem). Udaje się na glebach o pH ≥5,5. Jeżeli wartość ta jest niższa, zaleca się wapnowanie gleby wapnem magnezowym, najlepiej jesienią. Wiąże się to między innymi z dość dużymi potrzebami pokarmowymi tej rośliny. Kukurydza bardzo źle reaguje na niedobór magnezu, podobnie zresztą jak i na niedobór fosforu, którego pobieranie i przyswajanie drastycznie spada wraz z obniżaniem się pH gleby. Dochodzi tu jednak do pewnego paradoksu. Mianowicie w glebach o odczynie obojętnym czy zasadowym, dobrze pobierane są makroelementy: azot, fosfor, potas, magnez czy siarka. Jednak im wyższy wskaźnik pH, tym słabsze pobieranie mikroelementów (poza molibdenem), które również są niezbędne do osiągnięcia wysokich plonów kukurydzy. Przy pH powyżej 6,5 absolutnie niezbędne staje się dolistne nawożenie kukurydzy manganem. Duże znaczenie ma również bor, będący pierwiastkiem, który w polskich glebach występuje w bardzo niewielkich ilościach. Niedobór boru docelowo przyczynia się do niedostatecznego wykształcenia kolb i ziaren. W uprawie kukurydzy najważniejszym mikroelementem jest jednak cynk, który podobnie jak fosfor, wpływa w początkowej fazie rozwoju na szybki rozwój systemu korzeniowego, a później na procesy enzymatyczne i syntezę białek, przez co wyraźnie zwiększa się efektywność nawożenia NPK. Różnica w pobieraniu i przetwarzaniu azotu przy dostatecznym zaopatrzeniu w cynk, jest tak duża, że możliwe jest uzyskiwanie porównywalnych czy nawet wyższych plonów ziarna przy niższym nawożeniu azotem, ale optymalnym zaopatrzeniu w cynk. Jedna z chorób kukurydzy Przy podawaniu mikroelementów bardzo ważna jest faza rozwoju roślin oraz forma zastosowanego pierwiastka. Najwygodniejszym i dość skutecznym sposobem jest podanie cynku doglebowo podczas siewu współrzędnego razem ze startowym nawozem wieloskładnikowym (najlepiej azotowo-fosforowym z wapniem, siarką i magnezem) w ilości około 1-1,5 kg/ha. Zakładając, że nie podaliśmy wystarczającej dawki cynku lub fosforu w nawożeniu doglebowym lub ze względu na nieodpowiednie pH lub temperaturę i nie zostały one pobrane, należy w fazie do 6-go liścia uzupełnić te pierwiastki w dodatkowym nawożeniu dolistnym. Jest to faza, w której kukurydza buduje swój potencjał plonowania, wewnątrz roślin pojawia się wiecha i zawiązki kolb i każdy niedobór makro czy mikroelementów będzie skutkować obniżką plonu ziarna. W polskich warunkach faza ta przypada w okolicach początku czerwca, kiedy aura nie rozpieszcza – bywa że temperatura nocą spada do kilku Co, a w dzień nie przekracza kilkunastu stopni. Jeśli na takie warunki klimatyczne nałoży się nieuregulowane pH lub niewystarczające nawożenie startowe, możemy być pewni, że nastąpi zatrzymanie rozwoju i wzrostu tej ciepłolubnej rośliny. Blokada pobierania składników pokarmowych z gleby spowoduje konieczność szybkiego zastosowania odżywiania przez liście. Oczywistym faktem jest, że zdecydowanie lepiej i skuteczniej zapobiegać niż leczyć i należało wcześniej, w miarę możliwości, zabezpieczyć roślinę przed niekorzystnymi warunkami stresowymi, ale jeśli tak się nie stało, należy działać doraźnie. Na rynku istnieje wiele nawozów dolistnych i biostymulujących przeznaczonych do nawożenia kukurydzy. Podczas wyboru preparatu dolistnego zwracajmy uwagę nie tylko na zawartość makro czy mikroelementów, ale również na formę składników, ponieważ to ona warunkuje ich efektywne wykorzystanie. W obecnej chwili najskuteczniejszą formą nośnika za pomocą którego możemy podać roślinie mikroelementy są wyselekcjonowane aminokwasy roślinne – w tym wypadku już po kilku godzinach po zabiegu składniki pokarmowe zawarte w nawozie zostaną przyswojone przez rośliny. Ważne jest, aby nawożenie dolistne było stosowane prewencyjnie, a nie objawowo, gdyż część niedoborów ma początkowo przebieg utajony – nie można dostrzec ich gołym okiem obserwując rozwój roślin, a mimo tego negatywnie wpływają one na ich plonowanie. Chyba, że w czasie wegetacji badamy niedobory składników pokarmowych metodą fluorymetryczną – wtedy możemy uzupełniać składniki bezpośrednio po ich stwierdzeniu, ale ważne jest wówczas, aby zastosować produkty szybko działające, tzn. takie, które szybko przenikają do rośliny przez liście (np. zawierające aminokwasy) i które będą szybko przemieszczane wewnątrz rośliny (np. zawierające IsoPenthylAdeniny). Skuteczne nawożenie nalistne, szczególnie preparatami biostymulującymi, będzie miało wówczas zasadnicze znaczenie. Kukurydze zasiane zostały w tym sezonie stosunkowo wcześnie, ale ich stan rozwojowy, jak i aura pogodowa, w wielu miejscach pozostawiają na dzień dzisiejszy wiele do życzenia. Każdy dzień jest na wagę złota i należy zrobić wszystko, aby zapewnić roślinom optymalne warunki i wszystkie składniki niezbędne do ich prawidłowego wzrostu i rozwoju. Wojciech Prokop
  18. Wielton, największy w Polsce i jeden z wiodących europejskich producentów naczep i przyczep, oraz firma Fruehauf, lider rynku francuskiego, podpisały strategiczną umowę o współpracy i dalszym rozwoju. W wyniku umowy Wielton S.A. przejął w I. etapie transakcji większościowy, tj. 65,31% pakiet akcji firmy Fruehauf od akcjonariusza finansowego MBO Capital 2 FCPR i kilku akcjonariuszy mniejszościowych. Wartość transakcji wyniosła 9,5 mln euro. Umowa przewiduje opcję zakupu pozostałych akcji po 2017 roku od podmiotu będącego pod kontrolą inwestora prywatnego, zaangażowanego w bieżący rozwój spółki za kwotę 6,6 mln euro powiększoną o premię uzależnioną od wyników spółki Fruehauf. Zakup otwiera grupie Wielton drogę do zdobycia pozycji trzeciego największego europejskiego producenta naczep. Strategiczne partnerstwo firm Wielton i Fruehauf zapoczątkowuje zmiany na europejskim rynku naczep. Fruehauf to lider rynku francuskiego, zaś Wielton to największy polski producent tych wyrobów. Dwa nowoczesne zakłady produkcyjne, połączone zespoły inżynierów i techników, siła zakupowa nowej grupy i pozycja branżowa tworzą ogromny potencjał rynkowy, wykonawczy innowacyjny, który pozwoli zwiększyć przewagę konkurencyjną i uplasować nas w pierwszej trójce największych graczy na rynku europejskim, mówi Andrzej Szczepek, Prezes Zarządu Wielton S.A. Fruehauf pozostanie spółką francuską, z francuskim zarządem, produkującą w swoim zakładzie w Auxerre produkty marki Fruehauf. Porozumienie, do którego doszliśmy z Wielton S.A., jest dobrą informacją dla naszych klientów. Korzystnie zabezpiecza lepszą przyszłość dla naszego zakładu. Zgodziliśmy się co do istotnych kierunków przyszłych inwestycji, które poszerzą naszą obecność na rynku francuskim i które prowadzą do nowych możliwości eksportowych, mówi Pan Francis Doblin, Dyrektor Zarządzający Fruehauf. Cieszę się, że udało się nam pozyskać do strategicznej współpracy tak znakomitą firmę, jaką jest spółka Fruehauf kierowana przez naszego partnera biznesowego, współudziałowca i doskonałego menedżera Pana Francisa Doblina. Jestem przekonany, że przed grupą Wielton otwierają się nowe perspektywy rozwoju i silnej obecności na rynkach Europy Zachodniej. Marka Fruehauf jest od lat liderem w branży naczep w Europie z ogromną grupą wiernych jej klientów. Wierzę, że najbliższy czas przyniesie korzyści z transakcji dla spółki i jej akcjonariuszy, podkreśla Paweł Szataniak, Przewodniczący Rady Nadzorczej Wielton S.A. Przyczepa Wielton STRATEGICZNE PARTNERSTWO DWÓCH LIDERÓW – FIRMY WIELTON i FRUEHAUF EXPANSION 21 maja 2015 r. Wielton S.A., największy w Polsce i jeden z wiodących europejskich producentów naczep i przyczep, podpisał umowę przejęcia 65,31% akcji lidera francuskiego rynku naczep, firmy Fruehauf. Wartość transakcji wyniosła 9,5 mln euro. Umowa przewiduje opcję zakupu pozostałych akcji, tj. 34,69% po zakończeniu 2017 roku, od inwestora prywatnego, zaangażowanego w bieżący rozwój spółki, za kwotę 6,6 mln euro powiększoną o premię uzależnioną od wyników spółki Fruehauf. Umowa została podpisana po uzyskaniu wszystkich potrzebnych decyzji wynikających z przepisów prawa. Zakup otwiera grupie Wielton drogę do zdobycia pozycji trzeciego największego europejskiego producenta naczep z początkowym potencjałem produkcyjnym na poziomie 11 tys. produktów rocznie i obrotami powyżej 250 mln euro. Cała transakcja jest finansowana w 20% ze środków własnych spółki, w pozostałej części z finansowania bankowego udzielonego przez konsorcjum banków: Banku BGŻ BNP Paribas i Banku Gospodarstwa Krajowego. Fruehauf jest wiodącym producentem naczep i przyczep do pojazdów ciężarowych z 44% udziałem w kluczowym segmencie rynku naczep we Francji. Firma zatrudnia ponad 400 osób i produkuje rocznie ponad 4000 naczep. Roczne zyski firmy oscylują wokół 2-3 mln euro przy obrotach na poziomie 100 mln euro. Fruehauf posiada nowoczesny zakład produkcyjny we Francji, a odbiorcami produktów są klienci w Europie, w tym głównie we Francji. WIĘKSZE MOŻLIWOŚCI ROZWOJU, WIĘCEJ INNOWACYJNYCH PRODUKTÓW W OFERCIE Umowa o współpracy obu podmiotów zakłada zachowanie i wykorzystanie marki Fruehauf, rozwój oferty produktów tej spółki, a także inwestycje w zakład produkcyjny w Auxerre w celu rozbudowy i unowocześnienia potencjału produkcyjnego na potrzeby ekspansji w Europie, w związku z dynamicznym wzrostem rynku w ostatnim roku. Dotychczasowy wieloletni Prezes firmy Fruehauf Francis Doblin, będzie dalej kierował spółką i realizował strategię zgodnie z wypracowaną wspólnie z Wieltonem koncepcją rozwoju. W planach na najbliższy rok jest pogłębianie kompetencji w zakresie wspólnych badań i rozwoju (R&D). Wielton dysponuje kadrą 120 inżynierów i techników oraz posiada własne Centrum Badań i Rozwoju. Innowacyjność rozwiązań zapewnia spółce przewagę konkurencyjną na rynkach europejskich. Potencjał badawczy i techniczny obu podmiotów pozwoli na rozwój kompetencji projektowych i produkcyjnych, przyjęcie najlepszych praktyk zarządczych i wymianę wiedzy pomiędzy firmami, co przełoży się na jeszcze szybsze reagowanie na potrzeby klientów i dostosowywanie oferty produktów do wymagań odbiorców. Spółka oczekuje również innych synergii, które przełożą się na optymalizację działalności grupy Wielton i jej wyników. Przyczepa Fruehauf WIELTON & FRUEHAUF GO GLOBAL Porozumienie, które podpisaliśmy z naszym francuskim partnerem, spółką Fruehauf, stwarza nowe możliwości rozwoju produktów. W ramach partnerstwa wypracowaliśmy główne założenia dotyczące inwestycji i kierunki dalszej ekspansji, które poszerzą obecność obu partnerów na rynku europejskim i na rynkach pozaeuropejskich, wyjaśnia Andrzej Szczepek, Prezes Zarządu Wielton S.A. Połączenie firmy Fruehauf z grupą Wielton pozwoli umocnić pozycję grupy na rynku europejskim, szczególnie w Europie Zachodniej. Wielton jest obecny na ponad 35 rynkach, w Europie, Azji i Afryce, gdzie wypracował przewagę konkurencyjną w segmentach wywrotek i zestawach wysokogabarytowych, dzięki stałemu wdrażaniu nowoczesnych rozwiązań. Odbiorcami pojazdów Wieltonu są firmy transportowe, budowlane, produkcyjne i dystrybucyjne w kraju oraz zagraniczni dealerzy pojazdów ciężarowych i naczep. W szczególności klientami grupy są firmy z Rosji, Ukrainy, Białorusi, Norwegii, Węgier, Litwy, Łotwy, Czech, Bułgarii, Rumunii, Słowacji, Estonii, Niemiec, Austrii, Francji, Holandii, Słowenii oraz Serbii. W ramach współpracy obu podmiotów Zarząd zakłada również ekspansję zagraniczną produktów Fruehauf w Europie, szczególnie w krajach sąsiedzkich. Skala działalności obu podmiotów i szeroki zakres oferty powinny stwarzać w kolejnych latach również większe możliwości eksportu poza rynki europejskie. W planach jest podbój rynków w Afryce, Azji i na Bliskim Wschodzie. O Fruehauf: Grupa Fruehauf jest wiodącym producentem naczep i przyczep do pojazdów ciężarowych. Fruehauf produkuje rocznie ponad 4000 naczep, co zapewnia mu dominującą pozycję na rynku francuskim na poziomie przekraczającym 20%. Siedziba Fruehauf znajduje się we Francji w Auxerre; firma zatrudnia około 400 osób. Marka Fruehauf powstała w Stanach Zjednoczonych w 1918 roku jako Fruehauf Trailer Company. Po wielu latach pełnej sukcesów globalnej ekspansji, w latach 80. i 90. XX w. Fruehauf stał się wiodącą marką w Europie. W 1997 roku została kupiona przez firmę konkurencyjną Wabash National Corporation. W związku z tą transakcją europejskie spółki zależne Fruehauf Trailer Company rozpoczęły nowy etap rozwoju. Spółka we Francji została wykupiona przez fundusz inwestycyjny z inicjatywy i przy współudziale jej menedżerów. Obecnie w Europie Fruehauf produkuje jedynie we Francji – tu marka zdołała przetrwać i utrzymać dominujący udział rynkowy. O Wieltonie: Wielton S.A., z siedzibą w Wieluniu, to największy polski producent naczep, przyczep i zabudów samochodowych. Spółka notowana na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie należy do grona pięciu największych producentów w swojej branży w Europie. Każdego roku sprzedaje ponad 6500 sztuk produktów, a roczne obroty przekraczają 140 mln euro. Na sukces Wieltonu pracuje obecnie 1200 pracowników. W ofercie firmy znajduje się 60 typów wyrobów. Klientami Wieltonu są firmy transportowe, budowlane, produkcyjne, dystrybucyjne i rolnicze. Dzięki rozbudowanej sieci sprzedaży, naczepy z logiem Wieltonu trafiają do ponad 35 krajów, w tym m.in.: do Rosji, Niemiec i Węgier, a także do krajów Azji i Afryki. Spółka została nagrodzona przez Ministerstwo Gospodarki tytułem „Orła Eksportu” przyznawanym przedsiębiorstwom najprężniej rozwijającym sprzedaż za granicą. W 2015 roku Wielton otrzymał status Centrum Badawczo-Rozwojowego, którym - poza Wieltonem - mogą się pochwalić 34 przedsiębiorstwa w całej Polsce. Inwestycje w badania i rozwój to dla spółki istotny element strategii. Już dziś firma współpracuje z instytutami i uczelniami w Polsce i za granicą, a Centrum Badań i Rozwoju posiada jedyną w tej części Europy stację do całopojazdowego badania naczepy. Źródło: materiały prasowe Wielton
  19. Różne profesje, ale jedna wspólna pasja – działanie na rzecz swoich małych sołeckich społeczności. Tak pokrótce można określić laureatów trzynastej już edycji ogólnopolskiego konkursu „SOŁTYS ROKU”, pod patronatem Marszałka Senatu RP Bogdana Borusewicza. Wspieranie wspaniałych osobowości, aktywnych sołtysów, naturalnie wpisuje się w strategię działania Concordii Ubezpieczenia, która od początku swojej już ponad 18-letniej działalności szczególnym zainteresowaniem otacza środowisko rolnicze. - Chętnie przyjęliśmy zaproszenie Gazety Sołeckiej i Krajowego Stowarzyszenia Sołtysów do wsparcia tegorocznej edycji projektu. Cieszymy się, że mamy swój wkład w nagradzanie najlepszych z najlepszych i możemy wspierać inicjatywy najaktywniejszych przedstawicieli społeczności wiejskich. Jest to spójne z naszą wizją prowadzenia biznesu – mówi Jacek Smolarek – Prezes Concordii Ubezpieczenia. Poziom trzynastej edycji konkursu „SOŁTYS ROKU” był niezwykle wyrównany. Lepsze jednak okazały się panie (7 laureatek), mimo że zgłoszono ich do konkursu mniej niż panów. Spośród wszystkich zgłoszeń 44 proc. stanowiły sołtyski, a 56 proc. – sołtysi. Najliczniej reprezentowaną grupą zawodową wśród kandydatów byli rolnicy (25 proc.), przeważnie z wykształceniem średnim. Poza tym w konkursie wzięli udział przedstawiciele takich zawodów, jak: tokarz, drwal, technik budowy okrętów, nauczyciel-emeryt, ceramik, tkacz, sprzedawca, pielęgniarka, elektromonter, górnik, fryzjer a także socjolog, politolog i prezes zarządu spółki. Uroczysty finał konkursu „SOŁTYS ROKU 2014” odbędzie się w dniu 26 maja br. w gmachu Senatu RP. Źródło: materiały prasowe Concordia
  20. Od początku roku zarejestrowano już 1833 nowych przyczep – informuje agencja Martin & Jacob, monitorująca rynek rolniczy. 10 slajdów Dodatni trend na rynku przyczep rolniczych zdaje się nie mieć końca. Z miesiąca na miesiąc sprzedaż rośnie, a łączny wynik na koniec kwietnia br. to już 1833 rejestracje, czyli o 18 proc. więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Dobrą kondycję rynku odczuwają niemal wszyscy producenci. - W obecnej sytuacji doskonała kondycja rynku przyczep jest więcej niż zaskakująca. Pozostaje mieć nadzieje, że trend się utrzyma, a za sprzedażą przyczep pójdą również ciągniki. – mówi Mariusz Chrobot z firmy Martin & Jacob.   Pronar wciąż na topie   Kolejny miesiąc z rzędu największą sprzedaż zanotował Pronar. Producent z Narwi zarejestrował w kwietniu 261 nowych przyczep, co daje prawie 22 proc. więcej niż w marcu i 40 proc. więcej niż w roku ubiegłym. W porównaniu z poprzednim miesiącem spadły jednak udziały rynkowe marki, które obecnie wynoszą 42 proc. Z 95 sprzedanymi sztukami i ponad 69 proc. wzrostem sprzedaży, w porównaniu z analogicznym okresem roku 2014, na miejsce drugie wskoczył w tym miesiącu Metaltech. W porównaniu z marcem sprzedaż Metaltechu wzrosła tymczasem o 36 proc. Na ostatnie miejsce na podium spadł w kwietniu Metal-Fach, który zarejestrował 94 przyczepy. Wynik ten oznacza dla producenta z Sokółki 42 proc. wzrost sprzedaży w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego.   Tradycyjnie 10–12 T   Wciąż najpopularniejszym segmentem pozostaje przedział ładowności pomiędzy 10 a 12 ton. W kwietniu sprzedano aż 246 takich przyczep, czyli 79 sztuk więcej niż przed dwunastoma miesiącami. Wzrost sprzedaży w porównaniu z kwietniem 2014 r. wynosi zatem 47 proc. W tym miesiącu na drugie miejsce wskoczyły przyczepy o ładowności 8000–8999 kg, które zanotowały 35 proc. wzrost w porównaniu z analogicznym miesiącem roku poprzedniego (w kwietniu 2015 r. sprzedano aż 130 przyczep tej pojemności). Trzecie miejsce w zestawieniu najpopularniejszych ładowności zajmuje przedział 6–7 T z 112 sztukami zarejestrowanymi w tym miesiącu. W porównaniu z rokiem poprzednim segment ten zyskał ponad 7 proc.   1 miejsce: Wielkopolska   W rejestracji przyczep na 1 miejscu niezmiennie pozostaje woj. wielkopolskie. W kwietniu zarejestrowano tam aż 126 sztuk, a więc o 100 proc. więcej niż w roku ubiegłym. Na miejscu drugim, tak jak w poprzednim miesiącu, znajduje się Lubelszczyzna, tym razem z 105 sprzedanymi sztukami. Wynik ten jest o 45 proc. wyższy od ubiegłorocznego. Ostatnie miejsce na podium zajmuje wciąż woj. kujawsko-pomorskie, które w kwietniu sprzedało 48 sztuk (czyli o 3 więcej niż w marcu, a o 9 proc. więcej niż w kwietniu 2014 r.).    *Każdorazowo gdy w materiale jest mowa o sprzedaży ciągników czy przyczep rolniczych, należy ją rozumieć jako sprzedaż mierzoną liczbą rejestracji.   Oglądaj galerię
  21. Kwiecień przyniósł stabilizację sprzedaży na poziomie osiągniętym w marcu, zarejestrowano 1316 nowych ciągników rolniczych, czyli o jedną sztukę więcej niż w ubiegłym miesiącu. W porównaniu z kwietniem 2014 roku sprzedaż spadła jednak o 12 proc. – informuje agencja Martin & Jacob, monitorująca rynek rolniczy. Od początku roku z punktów dilerskich wyjechały 4054 nowe traktory, a więc blisko o 17 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2014 roku. Pomimo że po bardzo słabym początku roku rynek nieco odbił i w sezonie zakupowym sprzedaż zaczyna się stabilizować na poziomie 1300 rejestracji, to sytuacja na nim wciąż nie jest najlepsza. – Na rynku ciągników nie nastąpiły w ostatnim czasie żadne drastyczne zmiany. Rolnicy wstrzymują zakup nowych maszyn do czasu rozpoczęcia wypłat z zaległego PROW. Dopóki pieniądze nie pojawią się na rynku, nie ma co oczekiwać ożywienia sprzedaży. W tej sytuacji tradycyjnie zyskuje rynek traktorów używanych, który w porównaniu z analogicznym okresem roku 2014 urósł o 3 proc. – mówi Mariusz Chrobot z firmy Martin & Jacob. Lider w zielonej koszulce Liderem sprzedaży w kwietniu został John Deere. Zarejestrowano 230 ciągników spod znaku jelenia, a więc o 5 proc. więcej niż w marcu i 31 proc. więcej niż przed dwunastoma miesiącami. Na drugą lokatę spadł New Holland (ubiegłoroczny lider), który w analizowanym okresie wprowadził na rynek 198 sztuk. Taki wynik oznacza dla producenta niebiesko-białych ciągników, w porównaniu z kwietniem 2014 roku, spadek sprzedaży o 26 proc. Podium zamyka Zetor. Produkty czeskiego producenta znalazły w tym miesiącu 150 nabywców, czyli o 5 proc. więcej niż przed miesiącem i o 17 proc. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Tuż za podium z wynikiem 126 zarejestrowanych traktorów ulokowała się Kubota. Japoński producent sprzedał o trzy sztuki mniej niż w kwietniu 2014 roku. Pomarańczowy sadownik znów na czele Po kilkumiesięcznej przerwie na pozycję lidera powrócił model Kubota L5040. W kwietniu zarejestrowano 38 takich traktorów, a więc o jedną sztukę mniej niż przed rokiem, kiedy L5040 także zajmował najwyższą lokatę. Tuż za liderem uplasował się najpopularniejszy z Zetorów – Major 80, który w analizowanym miesiącu znalazł 36 nabywców, czyli o dwóch mniej niż w analogicznym miesiącu ubiegłego roku. Na najniższym stopniu podium ulokował się inny z modeli czeskiego producenta – Zetor Proxima 90. Zarejestrowano 28 sztuk tego konkretnego ciągnika, a więc dokładnie tyle samo co przed rokiem. Kubota L5040 Blisko lidera Tradycyjnie najlepszą sprzedaż odnotowano w województwie mazowieckim, choć tym razem różnica między liderem i wiceliderem jest niewielka. W kwietniu na Mazowszu zarejestrowano 225 nowych ciągników rolniczych, czyli o 42 proc. mniej niż przed rokiem. W tym samym okresie Wielkopolanie nabyli 224 nowe traktory, a więc o 37 proc. więcej niż w kwietniu 2014 roku i o 18 proc. więcej niż w ubiegłym miesiącu. Podobnie jak przed rokiem podium wśród regionów zamyka Lubelszczyzna. Tym razem Lubuszanie zakupili 151 sztuki, czyli o dwie mniej niż przed dwunastoma miesiącami. *Każdorazowo gdy w materiale jest mowa o sprzedaży ciągników czy przyczep rolniczych, należy ją rozumieć jako sprzedaż mierzoną liczbą rejestracji. Źródło: Informacja prasowa Martin&Jacob
  22. Zgorzel podstawy źdźbła jest chorobą płodozmianową, w znacznym stopniu wpływa na obniżenie uzyskiwanego plonu ziarna, pogarszając przy tym jego parametry jakościowe: masę tysiąca ziaren, liczbę ziaren w kłosie, rozkrzewienie i plon ziarna z kłosa. 70% udział zbóż w ogólnej strukturze zasiewów, nie przestrzeganie zasad płodozmianu, uproszczenia w uprawie sprawiają, że ryzyko wystąpienia choroby jest ogromne. Kilkadziesiąt procent areału pszenicy znajduje się w strefie wysokiego lub też średniego zagrożenia zgorzelą. Niebezpieczeństwo infekcji wzrasta wraz z rosnącym udziałem zbóż w płodozmianie i zmienia się w zależności od przebiegu pogody w danym roku. Dla właścicieli wielkich gospodarstw rolnych z wąską specjalizacją – produkcją pszenicy w monokulturze, walka z chorobą wadliwego zmianowania jest powodem poważnego obniżenia rentowności produkcji. Ograniczenie ryzyka pojawienia się zgorzeli powinno być priorytetem każdego z nich. Dzięki skutecznej ochronie przeciwko sprawcy tej groźnej choroby mogą zwiększyć swe zyski nawet do 25% przy dużej presji choroby (średni przyrost plonu po zastosowaniu zabiegu zaprawiania wyniósł 14% – są to dane zebrane z 200 gospodarstw z całej Polski, w których intensywnie uprawiano pszenicę na stanowiskach po pszenicy). Zgorzel podstawy źdźbła powoduje grzyb Gaeumannomyces graminis. W zasiewach pszenicy ozimej, w warunkach wysokiej presji choroby, pierwsze objawy infekcji widoczne są już na jesieni bądź wczesną wiosną. Są to ogniska słabszych siewek z żółknącymi liśćmi. Porażone siewki są mniej odporne na wymarzanie. W późniejszych stadiach rozwojowych pojawiają się kolejne ogniska chorobowe, w których łan jest rzadszy, a rośliny mniejsze ze słabo wykształconymi kłosami i zwijającymi się liśćmi flagowymi. Rolnicy dość dobrze rozpoznają późniejsze stadia rozwojowe tej choroby, jednak najbardziej szkodliwe jej stadium jest często niezauważalne. Najskuteczniejszą metodą badania jest losowy wybór kilku miejsc na plantacji. W każdym z nich należy ostrożnie, nie uszkadzając korzeni, wykopać szpadlem 3-4 rośliny. Delikatnie otrząsnąć nadmiar ziemi i opłukać korzenie wodą. Oceny należy dokonać na białym tle. Jeśli na korzeniach zauważamy czarne plamy, najprawdopodobniej mamy do czynienia z Gaeumannomyces graminis. W późniejszym okresie, jeśli warunki sprzyjają rozwojowi choroby, infekcja przenosi się na podstawę źdźbeł, które stają się kruche i łamliwe. Na silnie porażonych podstawach można zaobserwować owocniki w postaci czarnych kuleczek. Próbki roślin do oceny zdrowotności można pobierać w różnych stadiach wegetacji roślin. Jednak zbyt wczesna analiza, wykonana podczas jesieni może nie oddawać faktycznego obrazu choroby, a wykonana w późniejszych fazach może przysporzyć sporych kłopotów z identyfikacją choroby. Najlepszym okresem na przeprowadzenie takiego badania jest koniec fazy kłoszenia się pszenicy. Specjaliści w celu określenia stopnia porażenia plantacji zgorzelą podstawy źdźbła używają współczynnika TAI. Wskaźnik ten wylicza się na podstawie ilości poczerniałych korzeni w próbce. Uwzględnia on 5-stopniową skalę porażenia (0 – rośliny zdrowe, bez objawów infekcji; 4 – 61%-100% porażonych roślin). Sprawca choroby przeżywa w glebie, w resztkach korzeni i źdźbeł zainfekowanych w poprzednim roku. Przy uprawie zbóż w monokulturze dochodzi do nagromadzenia się dużych ilości patogenu w glebie. Korzenie młodych siewek ulegają infekcji przez bezpośredni kontakt z pożniwnymi resztkami zbóż. Szkodliwy wpływ Gaeumannomyces graminis na wzrost i plonowanie jest konsekwencją zniszczenia systemu korzeniowego. Porażone rośliny słabiej się krzewią, są nieodżywione, wypełnienie ziarna jest słabsze, a kłosy ulegają wcześniejszemu bieleniu. W skrajnych wypadkach, przy dużej presji tej choroby, spadek plonu może sięgać nawet 50%. Problemem w walce ze zgorzelą podstawy źdźbła jest brak uniwersalnych fungicydów, praktycznie rolnicy mogą jedynie skorzystać z zabiegu zaprawiania ziarna. Jest to jedyna metoda efektywnego ograniczania rozwoju tej choroby. Warto zatem zainwestować w skuteczne preparaty przeciwko Gaeumannomyces graminis. Aktualnie na rynku dostępny jest preparat Latitude 125 FS, który skutecznie chroni korzenie przed infekcją. Jego zaletą jest to, że szybko przenosi się z nasion, a powoli przemieszcza się w glebie. Tworząc strefę ochronną wokół korzeni, ogranicza rozwój choroby. Zwiększa także pobór składników pokarmowych i wody przez korzenie. Należy pamiętać, że jedynym i skutecznym sposobem ochrony zbóż przed zgorzelą podstawy źdźbła jest zaprawianie ziarna. Żaden oprysk w trakcie trwania wegetacji nie ograniczy rozwoju tej choroby. Dla wszystkich producentów, którzy decydują się na uprawę pszenicy w monokulturze zaprawianie nasion powinno być pierwszym, podstawowym zabiegiem agrotechnicznym. Anna Rogowska
  23. Artykuł sponsorowany Puma Uniwersal od wielu lat pewnie zwalcza owies głuchy i miotłę zbożową w uprawach zbóż ozimych i jarych. Przez lata wykorzystywana była głównie do zwalczania owsa głuchego w jęczmieniu i innych gatunkach zbóż. Jej wielką siłą jest możliwość zwalczania chwastów w zaawansowanych stadiach rozwoju co doceniło wielu rolników borykających się z problemem owsa głuchego. Wschodzi on bowiem dość późno i czasami w rzadkich lub przerzedzonych uprawach może zaskakiwać późnym zachwaszczeniem. Ratunkiem w takich sytuacjach jest wtedy Puma. Wykorzystywanie przez rolników Pumy w późnych zabiegach dotyczy również miotły zbożowej. Jeszcze do niedawna Puma traktowana była jako niezawodny środek na poprawki przeciwko miotle zbożowej w sytuacjach gdy zawodziły inne preparaty. Ostatnio jednak jej stosowanie nabiera innego wymiaru. Ze względu na nasilający się problem uodparniania się miotły zbożowej na herbicydy z grupy sulfonylomoczników, coraz częściej wybierana jest do głównego wiosennego zabiegu przeciwko miotle zbożowej. Charakteryzuje się odmiennym mechanizmem działania i w rejonach z uodpornioną miotłą zbożową staje się skutecznym narzędziem w ręku rolnika. Pumę Uniwersal stosuje się w zbożach jarych w dawce od 0,8-1,0 l/ha a w zbożach ozimych 1,0-1,2 l/ha. Zaleca się stosować ją samodzielnie i wtedy można zastosować niższe z zalecanych dawek. Przy stosowaniu Pumy należy pamiętać również o temperaturach i stosować ją w wyższych w celu uzyskanie lepszego efektu chwastobójczego.
  24. Artykuł sponsorowany Ochrona fungicydowa w minionym sezonie wymagała szczególnego podejścia i stosowania preparatów o wydłużonym działaniu. Przy relatywnie wysokim porażeniu zbóż już wczesną wiosną należało wykonać wczesny zabieg czyszczący lub zastosowanie wysoko efektywnych fungicydów w standardowym terminie. Dodatkowo był to rok o wysokim porażeniu przez łamliwość podstawy źdźbła. W takich warunkach doskonale sprawdził się system podwójnej ochrony fungicydowej Univo Xpro firmy Bayer CropScience. W systemie tym do pierwszego zabiegu stosowano Aviator® Xpro 225 EC, a do drugiego Fandango® 200 EC. Dzięki korzystnemu oddziaływaniu na wysokość plonów, wysoką skuteczność przeciwko septoriozom i wydłużonemu działaniu system został doceniony przez wielu producentów zbóż. Firma Bayer jednak stara się dostarczać rolnikom coraz to lepsze rozwiązania czego efektem jest oferowany w sezonie 2015 nowy ulepszony system Univo Xpro. W pierwszym zabiegu Fungicyd Aviator Xpro zastąpiony został przez Boogie® Xpro 400 EC. Ten nowy fungicyd oprócz substancji czynnych zawartych w Aviatorze uzupełniony został o spiroksaminę specjalizującą się w szybkim wyniszczaniu mączniaka prawdziwego. Teraz wszędzie tam gdzie zboża wysiane zostały we wczesnych terminach, przy zagęszczonych łanach i odmianach podatnych na mączniaka prawdziwego Boogie Xpro będzie zawsze dobrym wyborem, a zastosowanie dodatkowej wysokiej ilości spiroksaminy w ilości 375 g/ha zagwarantuje wysoki poziom zwalczania tego patogenu niezależnie od jego fazy rozwoju. Boogie Xpro składa się z protiokonazolu 100g/l, biksafenu 50 g/l oraz spiroksaminy 250 g/l. Ten trzy składnikowy fungicyd łączy w sobie wysoką skuteczność działania wyniszczającego z długim okresem zapobiegawczym. Dzięki technologii Xpro i zawartemu w nim biksafenowi fungicyd zależnie od warunków pogodowych i odporności odmiany wykazuje skuteczne działanie przez okres ok. 6 tygodni czyli mniej więcej dwa tygodnie dłużej niż działaja preparaty nie zawierające w swoim składzie substancji z grupy karboksamidów. Przewaga ta szczególnie uwidacznia się w latach o wydłużonych sezonach wegetacyjnych np. w takim roku jak 2014 gdzie w przypadku stosowania standardowych preparatów należało wykonać o jeden zabieg więcej. Technologia Xpro to również wybitne zwalczanie septorioz co potwierdziło się w praktyce na wielu plantacjach w sezonie 2014. Produkt zastosowany w pierwszym zabiegu wybitnie zwalcza łamliwość podstawy źdźbła. Jego dodatkową zaletą jest kontrola tej choroby również w późniejszych fazach rozwojowych co w przypadku innych produktów jest już niemożliwe. Zwalczane są także dwa typy łamliwośći typ W i R oraz fuzaryjna zgorzel podstawy źdźbła, która na niektórych polach znacznie obniża plonowanie zbóż. Przy zwalczaniu tej choroby bardzo ważna jest odpowiednia reakcja od początku sezonu wegetacyjnego. Zastosowanie więc programu Univo Xpro jest tutaj właściwym postępowaniem aby infekcje nie przenosiły się kolejno na liście i kłosy. Boogie Xpro w systemie podwójnej ochrony Univo Xpro stosuje się w dawce 1,5 l/ha. kolejny zabieg to Fandango w dawce 1,0 l/ha Boogie Xpro sformułowany jest w nowatorskiej technologii formulacyjnej „leafshield” która ułatwia rozpylanie, zwilżenie i rozprzestrzenianie się cieczy roboczej po powierzchni liści. Z praktycznego punktu widzenia przekłada się to na większą elastyczność stosowania Boogie Xpro. Po pierwsze daje możliwość zwiększenia kropli opryskowej i wykonanie zabiegu przy silniejszym wietrze. Po drugie już po kilkunastu minutach od wykonania oprysku substancje czynne są odporne na zmywanie przez deszcz. Cechą wyróżniającą fungicydy wyprodukowane w technologii Xpro (biksafen +protiokonazol) a jednocześnie i system Univo xpro jest niespotykana szybkość działania przy jednoczesnej zdolności do długotrwałej ochrony przed patogenami, oraz bardzo korzystnemu wpływowi na wysokość plonów. Dariusz Szymański Bayer CropScience
×
×
  • Dodaj nową pozycję...
v