Pszkot
Members-
Postów
736 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Pszkot
-
-
No tak, to jednak Twoje, a moje gleby dzieli bardzo dużo. Głód ziemi u nas też wielki choć krowiarzy niewielu. U mnie przewaga gleb IIIa, trochę IIIb, najmniej II. Gleba lessowa, (głębiej gliny,bo tereny słynące z produkcji cegły) albo margle. Tam gdzie położone są płytko (mam kilka takich placów) ziemia ciężka do uprawy. Poza tymi kawałkami zero problemów z uprawą. Ale też, tak dla odmiany, mam kawałki gdzie na 35 cm jest żółty piach (do dziś pamiętam gdzie ludzie piach kopali). Mam sąsiada (jakieś 900 ha), którego pole przedziela moje pola, stosującego uprawę uproszczoną. Nawet nie bardzo wiem co on ma za maszyny, bo zazwyczaj uprawia po nocach, na dwa-trzy ciągniki, a z opisu jego byłego pracownika wygląda, że wykonuje głęboką uprawę (40-50 cm) co roku co może być prawdą, bo w tym roku po uprawie nogi mi się zapadały jak po zaoranym. Żadnych rewelacji przez kilka lat obserwacji nie widzę. Obecnie mamy obaj pszenicę i moja wygląda dużo lepiej chociaż przesiewałem nią rzepak.
-
-
A widzisz, czyli można coś powiedzieć, że tak powiem "o sobie", a nie bezpodstawnie uważać kogoś za głupka albo chama tylko dlatego, że inaczej myśli i działa. Nikogo nie chce przekonywać, stawiam pytania i/albo opisuje jak i dlaczego robię jak robię. Ktoś inny to czyta i, jak ma rozum, to analizuje i wyciąga wnioski. Jeśli chce się podzielić swoimi doświadczeniami lub wątpliwościami to coś naskrobie, a jak nie uważa tego za stosowne to milczy. Niestety częsty przypadek zdarzający się tutaj (i na wielu innych forach) to toczenie gry z innymi dyskutantami w "wygrany-przegrany". I dotyczy to wszystkiego - od rzeczy błahych, po poważne. Trudno, na przykład, wydusić z niektórych ceny zakupu maszyn, prawdziwe dane o plonach, a do hitu należy "uczciwość" w opisie stanu sprzedawanych przez siebie rzeczy. Nie jesteśmy "grupą interesów" i dlatego dymają nas wszyscy, bo łatwo napuścić nas jeden na drugiego. Czasem nawet to napuszczanie nie jest potrzebne. Takie to polskie piekiełko. Zdaje sobie sprawę z tego co opisujesz. Nie znam Twoich warunków glebowych więc nie wiem czy objęło by je wyłączenie, o którym napisałem. Obserwuję jednak w całkiem bliskiej okolicy, że te wyłączenia następują same. Bardzo dużo pól zostaje porzuconych, nieuprawianych. Choć nie rozmawiałem z żadnym z właścicieli to podejrzewam z jakiego powodu zostały porzucone i dlaczego nikt inny nie chce ich uprawiać.
-
Mamy towarzystwo wzajemnej adoracji. Z dużym oporem i na granicy cierpliwości, jeszcze raz przypomnę o czym piszę, zwracając ponownie uwagę, żeby nie pisać o tym co Wy myślicie, że ja myślę. Wyraźnie zaznaczyłem, że nurtują mnie cztery główne pytania o metody uproszczone. Na czym polega jej wyższość nad uprawą klasyczną w wysuszaniu gleby, tworzenia poduszki z resztek przy orce, lepszej struktury gleby i zalet pozostawiania resztek pożniwnych na wierzchu i argumentuje dlaczego mam w tej materii wątpliwości. Natychmiast się odzywasz i twierdzisz, że uprawa uproszczona ma za zadanie nie mieszać tylko spulchniać i napowietrzać, bo to eliminuje 3 pierwsze problemy. Nie użyłeś żadnego argumentu, według ciebie tak jest i już. Więc dopytuje jakich maszyn używasz do tego celu i czy robiłeś badania struktury gleby, które mogłyby udowodnić, że jest ona lepsza. I nagle odpowiadasz, że wykonujesz dwie uprawy talerzówką i raz swoim trójbelkowcem. Siewy wykonujesz w Strip Till albo agregatami z siewnikiem talerzowym. O badaniach struktury gleby nic. Więc Ci odpisuje, że przed chwilą mówiłeś, że nie można "mieszać", a Ty tymczasem stosujesz dwa razy narzędzie najbardziej mieszające glebę - talerzówkę, a potem jeszcze trójbelkowca, na co zwracam Ci uwagę, że mieszasz glebę jak w pralce. A Ty na to "Gdzie jest mieszana ? Pisze że agregat który posiadam nie miesza tylko spulchnia. Obornik talerzowka muszę wymieszać, na to nie ma rady." Czyli pierwsze zdanie zaprzecza, drugie potwierdza. Potem opisujesz metody siewu i jak się okazuje nie masz tych maszyn tylko najprawdopodobniej je wynajmujesz, co ma być chyba dowodem na to, że nie musisz wydawać 200 tyś. na zakup maszyn, bo nie musiałeś kupować pługa (?!?!?!). W tej dyskusji kilka osób zrozumiało jej temat, sedno. Kolega @yaro_1 zwrócił Ci uwagę, żebyś nie poruszał się w świecie abstrakcji, bo maszyny do siewu, które opisujesz, to jest sprzęt dla wielkoobszarowców, a nie dla mniejszych i średnich rolników (ja też na to zwróciłem uwagę). Kolega @Leszy bardzo rzeczowo odniósł się do moich wątpliwości zwracając uwagę na różnice w efektach uprawy dla różnych typów gleb i różnych roślin wchodzących i schodzących z pola. Kolega @mraukot zrobił to samo opisując przy tym dokladnie w czym, jego zdaniem, tkwi problem na glebach ciężkich. Z tymi kolegami przyjemnie dyskutować. Ty zaś masz gdzieś argumenty i potrafisz napisać "Jeśli dla ciebie wymieszanie obornika talerzowka jest obracaniem gleby jak w pralce i porownujesz pracę talerzowki do pługa to masz rację nie ma sensu rozmawiać." Przeszukałem swoje wypowiedzi uważnie i nie znalazłem nigdzie choćby cienia chęci dokonania takiego porównywania. Pokazujesz też swoją maszynę o łapach podobnych do kultywatora twierdząc, że ona nie miesza gleby przy prędkości z jaką pracujesz. To narzędzie ma pochylone redlice o szerokości zapewne około 5 cm. Podczas pracy wydzierają pasek ziemi o nieco większej szerokości i kształcie litery V mieszając ją przed sobą. Ale ty usilnie twierdzisz, że to narzędzie nie miesza i już. No chyba, że pracujesz nim 2 km/h, co byłoby dość niezwykłe. W dalszej dyskusji brniesz w jakieś pytania i opisy tego jakie masz wschody, czy pług daje efekty jak inna maszyna itd. Wydaje mi się, że dość dokładnie opisałem na czym polegają moje wątpliwości w stosowaniu uprawy uproszczonej i związanych z nią koniecznych wydatkach na nowe maszyny. Każdy z mądrych czytających pewnie też sobie zadaje pytanie: Co lepszego osiągnę kupując kolejną maszynę i czy to ma sens ekonomiczny? Nie oczekuję, że wszyscy mi przytakną ale oczekuję, że wyjaśnią dlaczego robią jak robią i że im to finansowo się opłaca, nie przyjmuje zaś "argumentu", że do benzyniaka jeżdżącego 10 000 km rocznie należy założyć gaz żeby oszczędzać. Nic takiego ani od @szymon09875 ani od @Zapracowany nie wyczytałem. Ale to ja nie mam argumentów, obrażam i odwracam kota ogonem.
-
Sory, nie dość, że nie potrafisz zachować logiki we własnych wypowiedziach, to jeszcze nie potrafisz chronologicznie ułożyć moich wypowiedzi. Nie odpowiadasz też na pytania i co chwilę wtrącasz jakieś nowe wątki. Człowieku, to tak jak ja bym teraz napisał: Na jednym polu zaorałem, a na drugim tylko agregat i na polu zaoranym plon 5 ton, a na drugim 8. I jak to wytłumaczysz? Dyskusja z tobą to jest dom wariatów, a nie dyskusja. Do widzenia.
-
Dzięki za rzeczowe argumenty. (3) Ale jednocześnie na wierzch wracają wymywane głębiej składniki i mniejsze frakcje glebowe. Utrzymanie miąższości warstwy ornej też jest nie do pogardzenia. Na słabych glebach zgoda. (4) Chyba mnie nie zrozumiałeś. Z jednej strony pokrywa pomaga w utrzymaniu wilgoci w glebie. Z drugiej przeszkadza, by wilgoć się tam dostała. Ja mówiłem o tym drugim zjawisku. Niewielkiej grubości kupka słomy nie pozwala dotrzeć deszczowi do gleby. Wiem i ubolewam, że tak jest z uprawą roślin późno wchodzących na pole. Ale to jest walka z problemami, które sami stworzyliśmy. Kukurydza to nie jest rodzima roślina, płodozmian w dzisiejszych czasach to porażka, a przebieg pogody (opady, temperatura) zwiastuje duuuuże problemy. Zaryzykuję nawet twierdzenie, że dopuszczenie do uprawy gleb lekkich w pewnych określonych warunkach powinno być wyłączone z dopłat (albo w ogóle zabronione). @szymon09875 ja nie jestem od radzenia Ci co zrobić. Przeglądałem jakie masz maszyny i zapewniam Cię, że te maszyny mieszają glebę, bo to jest "modus operandi" wszystkich maszyn uprawowych. Chyba najmniej mieszającą maszyną do uprawy gleby jest głębosz. Więc w swoich wypowiedziach zachowuj spójność logiczną, bo jej brak denerwuje zapewne nie tylko mnie.
-
-
Aha, czyli w uprawie nic się nie zmieniło - cel i skutki uprawy zostały takie same. Gleba jest mieszana jak ciuchy w pralce (a jeden post wcześniej pisałeś, że się nie miesza tylko spulchnia). Zmieniły się jedynie narzędzia - belkowce, siewniki talerzowe nabudowane itd i przybyło trochę nowych problemów z nabyciem doświadczenia. Zmieniła się za to ilość pieniędzy w kieszeni - ubyło jakieś 200 000 PLN (nie uwzględniając ciągnika). Żeby to odrobić trzeba rocznego zysku z jakichś 100 ha. Moim zdaniem genialne.
-
Właściwie poza niektórymi rodzajami wałów nie znam maszyn, które nie mieszają gleby i jednocześnie ją spulchniają, choć ja w sumie mało wiem. Ale OK , to w takim razie jakiej maszyny do tego używasz? Jak dokonujesz siewu skoro wszystkie resztki pożniwne pozostają na wierzchu (jakiś STRIP TILL)? Robiłeś jakieś badania struktury gleby?
-
W jednej z dyskusji dotyczącej upraw uproszczonych, chcąc wyjaśnić nurtujące mnie pytania, zostałem zakrzyczany przez chór zwolenników tej metody. Dalej mam wiele wątpliwości i uważam, że jedyną zaletą metod uproszczonych jest czas wykonania uprawy, chociaż w pewnych warunkach wymagane są dodatkowe uprawki, co tę zaletę niweluje. Uważam też, że metody te zostały wypracowane dla gospodarstw wielkoobszarowych (tylko spokojnie, chodzi mi o tych powyżej 1000 ha), które w celu wyrobienia się w terminach agrotechnicznych nie są w stanie kupić większych maszyn i ciągników albo zatrudnić więcej osób do pracy. Metody te są kompromisem między czasem, a prawidłową agrotechniką i często skutkują między innymi obniżeniem plonu. Na pewno jednak metody te generują zysk dla producentów maszyn. Trzeba bowiem innych maszyn, większych, cięższych, a do tego konieczne są większe ciągniki. Ale zadziwiające jest jak wiele osób zaczyna uzasadniać zastosowanie tych metod jakimiś niezwykłymi efektami - ziemia żyje, ma wspaniałą strukturę, jest zawsze wilgotna, ma dużo próchnicy i tak dalej. Jak tego słucham to się zastanawiam po jaką cholerę uczono mnie zasady zachowania masy, energii i temu podobnych praw natury. To tak jakby argumentować, że nawóz najlepiej działa, gdy jest wysiany w trakcie pełni Księżyca. Wydaje się też konieczne zapytanie i wyjaśnienie kilku mitów. 1. "Wysuszające działanie orki". No i tak się zastanawiam - orka odwraca (mniej więcej) pas gleby o szerokości 30-50 cm i grubości około 20-25 cm. Miesza zaś mało intensywnie i średnio kruszy. A najczęściej stosowany w uprawie uproszczonej gruber działa na podobnej głębokości, ale bardzo intensywnie miesza i kruszy. Więc niech mi ktoś powie na czym ma polegać efekt wysuszający orki i jego brak przy zastosowaniu grubera. I co tu jest większym "holocaustem dla gleby". Pomijam tu fakt, że do orki wystarczy prędkość 5-8 km/h, a gruber potrzebuje minimum 10 km/h. Jaki to ma wpływ na zużycie elementów maszyny i zużycie paliwa nie muszę tłumaczyć. 2."Tworzenie przez orkę poduszki z resztek pożniwnych". Ktoś tu chyba zatrzymał się w zamierzchłych czasach. Wykonanie bezpośredniej orki ścierniska z posiekanymi resztkami jest błędem, chyba że gonią terminy. Pierwszym zabiegiem powinna być płytka, 10-15 cm, uprawa (ścierniskowiec, talerzówka). Orka wykonana na tak przygotowanym polu nie ma prawa pozostawić poduszki. Zresztą w uprawach uproszczonych (co opisuje kilku przedmówców) też stosuje się najpierw płytką uprawę przed gruberem. To jednak stawia pod znakiem zapytania oszczędzanie czasu i paliwa w metodzie uproszczonej. 3. "Lepsza struktura gleby". A z czego ma to niby wynikać? Intensywność uprawy jest bardzo podobna. Ilość materii organicznej wnoszonej do gleby taka sama, głębokość uprawek bardzo podobna. Życie biologiczne takie same. Co, gleba wyczuła, że mamy nowy ciągnik i maszyny? 4. "Resztki pożniwne na wierzchu to zaleta". To przeczy zdrowemu rozsądkowi. Są one siedliskiem chorób i miejscem zimowania szkodników (kukurydza). Przeszkadzają w jesiennym stosowaniu dolistnych i doglebowych środków chwastobójczych, a to przecież podstawa. Kiełkujące rośliny mają dodatkową przeszkodę w dostępie do światła co opóźnia rozwój. Ich pomoc w gromadzeniu śniegu jest niezaprzeczalna, ale śniegu w zimie mamy coraz mniej, a więcej deszczu. A w tym już resztki nie pomagają. Działają jak ściółka w lesie. Niewielki deszcz nie ma szans dostać się do gleby, moczy tylko ściółkę, która na wietrze błyskawicznie wysycha. Jest więcej pytań. Tylko słabo z odpowiedziami. Wszystkie one opierają się na subiektywnej ocenie efektów i najczęściej mają one uzasadnić wydanie dużych pieniędzy na nowe maszyny. Za niepoważne uważam oceny po 1-3 latach stosowania metody uproszczonej. To mniej więcej tak, jakbym ja zakomunikował, że mam plon większy o 20% rok do roku z tego samego pola nie mówiąc, że dałem więcej nawozu albo był leszy przedplon. Kto robił kiedyś profesjonalne badania wie na czym polega wskazywanie, co jest czynnikiem istotnym, a co nie. Profesjonalnych badań wieloletnich nie ma (ja ich nie znalazłem) i może się okazać, że stosowanie metod uproszczonych może przynieść niepewne (oby nie opłakane) skutki w przyszłości. Jeśli chodzi o uprawę płużną mamy ponad 100 lat doświadczeń. I jak na razie, tak sobie myślę, że większość metod uproszczonych jest możliwa tylko dzięki rozwiniętej chemii rolnej, a ta ma być ograniczana, bo jeśli nie my sami ją ograniczymy zrobi to przyroda (jak bakterie z antybiotykami). To daje do myślenia. Wszystkich chętnych do dyskusji zapraszam z taką uwagą, żeby oddzielili to co ja myślę od tego, co sami myślą, że ja myślę.
-
No to trochę uzupełnień w temacie. Miałem opisane wyżej problemy z zasuwą dozującą i miałem problemy z wagą. W przypadku wagi problem leżał w kalibracji ustawień wagi (zerowanie albo tarowanie jak kto woli) i prawidłowym jej ustawieniu podczas ważenia wzorca o masie minimum 500 kg. Po przejściu tej procedury pojawił się problem z zasuwą dozującą. Wezwałem serwis i zdiagnozował uszkodzenie siłownika sterującego zasuwą. Nowy oczywiście w "przyzwoitej" cenie jakieś 2000. Postanowiłem to naprawić i po niełatwej diagnozie i zorganizowaniu części się to udało. Siłownik chodzi, ale pojawił się problem jego kalibracji. Znowu zamówiłem serwisanta, a ponieważ minęło trochę czasu zmieniła się i procedura zamawiania serwisu jak i sam serwisant. Ale to to ..uj. Zmieniła się też cena. Za sam dojazd serwis krzyknął 615 zł ( miał do mnie 20 km) i 220 za godzinę pracy. Podziękowałem. Czy w związku z tym ktoś wie jak się tę procedurę przeprowadza? Instrukcje o tym oczywiście milczą, no bo na co to komu.
-
Dobrze sprawdź ten element. Nie bez powodu są chodliwe. Na tym wisi cały ciężar maszyny na TUZ-ie. Mocowania siłownika, łącznika i cięgien (chyba dobrze widzę) to miejsca gdzie układ TUZ pracuje, a więc intensywnie się wyciera i rozbija. Jak to się wyklepie to słabo widzę możliwość naprawy. A to się tak właśnie konstruuje. Każdy pojedynczy odlew to koszt, zmniejszenie sztywności konstrukcji i potencjalne miejsce wycieków. I tak jestem zdziwiony, że to nie jest odlew całego tylnego mostu.
-
Już tłumaczę @Merlinko skoro to nie jest jasne. Piję do tego, że część dyskutantów usilnie twierdzi, że to "nie miało prawa się stać". Inna część natomiast mówi, że jak się dało się coś zaczepić i ciągnik to coś podniósł, to czego pękło, winę za awarie spychając na sprzęt. Więc prześmiewczo stwierdzam, że wypadki dzieją się same, ot tak, najczęściej złośliwie. I dlatego ci, którzy zamiast trzymania się ograniczeń mają zawieszone czerwone kokardki nie mają się czego bać.
-
No tak, zapomniałem że JD jest ciągnikiem tak doskonale skonstruowanym, że niemal niezniszczalnym. Proponuję więc usunąć to zdjęcie i dyskusje bo to facke news i oczernianie marki. To się stało samo, w stodole ciągnik stał, pod plandeką, a jak właściciel przyszedł rano to ten element leżał już urwany.
-
Prawda @lukasz0920. Dlatego mój pług ma 30-35-40-45-50 cm na skibę. @Merlinko ja nie chce się przekomarzać, ale właśnie potwierdzasz wagę ciągnika, bo odejmując od tych 5,3 tony Tura i obciążniki na kołach, wychodzi 4 tony. A nie to jest ważne. Producent przewidział udźwig dla konkretnej konstrukcji i masy, i dodatkowe obciążanie ciągnika go nie zwiększa. Powiem więcej - zmniejsza - w tym sensie, że wpływa na dopuszczalną masę całkowitą ciągnika, o której większość zapomina. Co do tego jeżdżenia po polu - z obrotówką stabilizatory cięgien dolnych powinny być luźne. Łącznik górny często jest zapięty w otwór fasolkowy. Innymi słowy pług nie jest spięty z ciągnikiem na sztywno tylko w miarę swobodnie "lata". A to zwielokrotnia siły i wali aż coś rozwali. Więc - prawo miało bo się stało.
-
Jak zwykle komentujący lepiej wiedział co ja powiedziałem niż ja sam i twierdzi, że 3 skiby to max do 80% ciągników do 130 KM. Naprawdę trudno skomentować ten wpis. Mój ciągnik waży 4,7 tony (z obciążnikiem 400 kg). Pług ma ponad 3,5 metra i ponad tonę (chyba 1,1). Mógłbym kupić 4 skiby tylko po co. 100 KM to jest około 1,5-1,7 metra szerokości orki w moich warunkach, więc po kiego mi pług 4 skibowy. Chyba tylko po to by błysnąć na wsi, że się z dużym lata. Ten JD waży 4 tony czyli tyle co C-385. Każdy robi jak chce ale mnie się wydaje, że trzeba mieć sporo fantazji by do takiego sprzętu kupić obrotową 4-kę. I co z tego, że "bez problemu podnosi na wolnych obrotach" jakby to miało cokolwiek do rzeczy. Przy jeździe po polu, wertepach, obrocie i szybkich jazdach po drodze to potężnie szarpie całym układem TUZ-a. I skutki tego widzimy.
-
No właśnie, to jest skutek często spotykanego tutaj "nic się nie dzieje". Mam ciągnik o udźwigu 5800 kg i kupiłem pług 3 skibowy. Z rozstawem 3x50 to jest niemal to samo co 4x40, a przy moich glebach i terenie mógłbym momentami nie uciągnąć więcej. Znaczenie miały również wymiary. Z pługiem 4-ką zestaw miałby prawie 10 metrów. Przykro bo możesz mieć poważny problem i wysokie koszty usunięcia tej awarii.
-
-
-
Nie wiem jaki masz (miałeś) pług więc nie wiem jaki jest w nim ten "łącznik". Z trzech moich pługów obrotowych ( Lemken i dwa Kvernelandy - w sumie 16 korpusów nie młodszych niż 15 lat) udało mi się uruchomić i kręcić jednym łącznikiem. Jego zadanie jest dla odkładnicy kluczowe. Podpiera ją tam gdzie siły działające na górną i dolną oraz przednią i tylną część odkładnicy się mniej więcej równoważą. Ma zadanie przenieść siły odchylające ją do tyłu na słupicę i ramę pługa. Choć Ci odpowiadam, to nie wiem po co dyskutujemy o liczbie punktów mocowania odkładnicy. Niemal wszyscy producenci tak samo lub bardzo podobnie mocują odkładnice. Zwróciłem uwagę koledze @Leszy, który za chwilę pewnie będzie musiał wymienić odkładnicę, czego unikać aby nie przyłożyć się do jej pęknięcia. Trzymajmy się tej konwencji.
-
To nie jest wynik zastosowania zbyt małej liczby punktów mocowania odkładnicy. Odkładnica jest wymieniana kilkukrotnie rzadziej niż inne elementy robocze pługa. Kiedy się ją wymienia to z reguły element jej mocowania jest już mocno skorodowany i nie da się go ustawić. Chodzi o łącznik (śrubę rzymską) pomiędzy odkładnicą, a piętką pługa. Więc robią tak, że montują nową odkładnicę i bez regulacji dokręcają ją do tego łącznika wywołując w niej solidne naprężenia. I jak się odkładnica trochę zużyje nie wytrzymuje i pęka właśnie pomiędzy miejscem mocowania tego łącznika, a mocowaniem przy piersi. Przetrenowałem to.
-
Nie zrozumiałeś ironii zarówno co do maszyny jak i jej ceny.
-
Czy ktoś rozumie o co tu chodzi? Taka maszyna i tylko 1000 zł. https://www.olx.pl/d/oferta/maszyna-rolnicza-brona-aktywna-CID757-IDMaFR4.html?reason=observed_search#3f8629f6d1
-
OK. W takim razie powiem jak według mnie pracuje wtedy taki pług. Może Ci to w czymś pomoże. Jak masz fasolkę to znaczy, że pług jest podparty na kole z tyłu pługa. To z kolei powoduje, że pług musi być trzymany na podnośniku ciągnika tak, aby mocowanie górne pługa (łącznik) był w trakcie pracy mniej więcej w połowie fasolki. Teraz zwróć uwagę na to, czy pług jest wypoziomowany w stosunku do gleby (wzdłuż jego osi). Robi się to (co zapewne wiesz) zatrzymując ciągnik w trakcie pracy. Jeśli jest poziomo, wówczas rusz ciągnikiem i obserwuj tę fasolkę. Jeśli mocowanie przesunie się w kierunku tyłu pługa to znaczy, że pług nurkuje ci podczas pracy i trzeba to skorygować. To jest problem polegający na tym, że głębokość pracy korpusu nie wpływa tak samo na zużycie elementów pługa jak szerokość jego pracy. A trudno zauważyć ten błąd bo objętość skiby jest podobna i nie widać tego po przejeździe. Kurcze, przychodzi mi do głowy jeszcze jedna rzecz. Masz założone kroje albo przedpłużki? Jak ustawione i czy na wszystkich korpusach?
