Bogdan675
Members-
Postów
176 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Bogdan675
-
Kupię Massey Ferguson 3050/3060
Bogdan675 odpowiedział(a) na jujork19 temat w Giełda rolna - rolnicza
takie jest francuskie paliwo rolnicze -
-
-
Nie chce mi się z tobą gadać platfusie oszołomiony reprezentujesz taki poziom jak twój mentor
-
Podczas prywatnego polowania z udziałem Komorowskiego uszkodzono wojskowy helikopter. Słyszałeś o tym w telewizji? Przez Darek Matecki - Luty 18, 2017048070 Podziel się na Facebooku Tweet (Ćwierkaj) na Twitterze Za: twitter,com Kiedy Bronisław Komorowski został prezydentem RP jego myśliwska pasja stała się tematem tabu. Wcześniej jednak, będąc marszałkiem Sejmu czy wiceministrem obrony narodowej, na polowania jeździł bez skrępowania. Często wykorzystywał do tego służbowy sprzęt. Tak też było, kiedy Komorowski pojawił się w Lasach Janowskich na polowaniu w nadleśnictwie Władysławów. Przyleciał tam wojskowym „Sokołem”. W trakcie biesiady myśliwskiej śmigłowiec ten został uszkodzony. W stojącą maszynę wjechał swoim samochodem terenowym jeden ze współbiesiadników… O sprawie jako pierwsi napisali w 2010 roku na łamach „Rzeczpospolitej” Cezary Gmyz, Izabela Kacprzak oraz Józef Matusz. Okazuje się, że Bronisław Komorowski, jako wiceminister obrony narodowej, często uczestniczył w polowaniach organizowanych w Lasach Janowskich. Na polowania (oraz urządzane po nich biesiady myśliwskie) były prezydent miał przylatywać wojskowym helikopterem „Sokół”. Gmyz, Kacprzak i Matusz ustalili, że podczas jednego z pobytów Komorowskiego w nadleśnictwie Władysławów w Lasach Janowskich doszło do dziwnego incydentu. Komorowski zwyczajowo wylądował wojskowym helikopterem na terenie leśniczówki. Po polowaniu zorganizowano myśliwską biesiadę. W trakcie jej trwania jeden z uczestników biesiady wsiadł do swojego terenowego samochodu i zaczął krążyć wokół leśniczówki. W pewnym momencie niebezpiecznie zbliżył się do stojącego tuż obok wojskowego „Sokoła”. Biesiadnik nie zdążył wyhamować i walnął w helikopter. Uszkodzony został tylny wirnik maszyny. PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Niejasne związki Bronisława Komorowskiego ze Skokiem Wołomin [WIDEO] Wojciech Sumliński ujawnia rolę Bronisława Komorowskiego w WSI i fundacji Pro Civili [WIDEO] Wojciech Sumliński: Bronisław Komorowski JEST WIELOKROTNYM PRZESTĘPCĄ! Sprawa została oczywiście wyciszona. Lokalny komisariat policji, któr
-
Jaruzelski też przed śmiercią prosił o księdza ot taka lemingowa natura niekturych forumowiczów
-
-
Tarnobrzeg: Sędzia Zbigniew J. ukradł kiełbasę za 6 zł - może stracić 5000 zł emerytury 27.11.2010, godz. 02:00 foto: SE/EAST NEWSzobacz galerięSkandal, jakich mało! Zbigniew J. (56 l.), emerytowany sędzia Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu, został przyłapany na kradzieży kiełbasy za 6,10 złotych. Sędzia swój łup schował w rękawie, a ochroniarze zatrzymali go, gdy omijał kasy. Dzień po tym zdarzeniu Zbigniew J. wjechał do rowu samochodem. Dlaczego? Bo uciekał przed chcącym go zatrzymać policyjnym patrolem. Okazało się, że był pijany, a wypadek wyzwolił w nim taką agresję, że policjanci musieli zakuć go w kajdanki i umazanego błotem przewieźć na badanie krwi. Szybko okazało się, że sędzia jest... recydywistą! Nie miał prawa jazdy, bo zostało zatrzymane rok wcześniej po tym, jak pijany rozbijał się autem po rodzinnym Chełmie. Wszystko to działo się w 2006 roku, ale dopiero teraz, po 4 latach, wyskoki pana sędziego znalazły swój epilog w sądzie. Rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata - tak brzmi prawomocny wyrok. Jak to możliwe, że skazanie sędziego trwało tak długo? Przez cały ten czas sędzia nie pracował i uporczywie odwoływał do sądów wyższych instancji, powołując się na przedawnienie. I przez cały czas pobierał uposażenie sędziowskie - ok. 5 tys. złotych miesięcznie. Sąd Najwyższy orzekł jednak, że przedawnienia nie ma, a Zbigniew J. dopuścił się czynów uchybiających funkcji sędziego. I z tego powodu sędziemu grożą dodatkowe konsekwencje, sprawą bowiem zajmie się sąd dyscyplinarny. - Sędziemu grozi pouczenie, upomnienie, nagana, a nawet złożenie urzędu sędziowskiego, co w efekcie może oznaczać odebranie emerytury - mówi Krzysztof Michałowski z Zespołu Prasowego Sądu Najwyż-szego. Nie mówiąc o tym, że to kompromitacja i drwina z poważnego urzędu. Zwłaszcza że pan sędzia orzekał w trudnych sprawach ponad 30 lat. To on decydował o przedterminowym zwolnieniu z więzienia Bogusława Baksika, szefa spółki Art-B, skazanego za wyprowadzenie z banków 420 mln zł. Sędzia Zbigniew J. słynął w Tarnobrzegu z surowych wyroków dla pseudokibiców, zabójców i pijanych kierowców. A tu taka wpadka! Zamiast smaku kiełbasy, pozostał wstyd. tagi: kiełbasa kradzież podkarpackie sędzia Tarnobrzeg autor: Jerzy Paszkowski zobacz inne artykuły tego autora
-
http://www.se.pl/wiadomosci/polska/pijany-bor-czuwa-nad-domem-komorowskiego-zdjecia_294032.html
-
Szef NIK ginie w tajemniczym wypadku. Następnie umiera jego kierowca i 2 policjantów. Szkoda, że media nie żyły tym tak, jak wypadkiem pewnego Seicento... wpis z dnia 16/02/2017 wykorzystane foto: materiały Policji W kontekście wypadków drogowych warto przypomnieć sprawę śmierci prof. Waleriana Pańki - prezesa NIK, za którego kadencji powstał raport na temat gigantycznej kradzieży pieniędzy z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ). Jego samochód eksplodował na prostej drodze. Kierowca BOR przeżył, ale wkrótce popełnił samobójstwo. W tajemniczych okolicznościach zginęli również dwaj policjanci, którzy jako pierwsi badali miejsce wypadku Pańki. Szkoda, że media nie poświęciły tej sprawie tyle uwagi, co wypadkowi pewnego Seicento... r e k l a m y Afera FOZZ, której skutkiem było powstanie wielomiliardowych strat Skarbu Państwa oraz gigantycznych fortun komunistycznych aparatczyków, do dzisiaj budzi wielkie emocje. Prof. Walerian Pańko, który jako prezes NIK nadzorował kontrolę w FOZZ, zginął 7 października 1991 roku w dziwnym wypadku drogowym na cztery dni przed przedstawieniem Sejmowi wyników kontroli. Jego służbowa Lancia eksplodowała na prostej drodze i zbiła na lewy pas jezdni, wprost pod nadjeżdżający z drugiej strony samochód. Wypadek przeżyła żona Pańki oraz oficer BOR, będący kierowcą służbowego samochodu. r e k l a m y Oficjalne śledztwo nie potwierdziło wersji eksplozji, która miała się przyczynić do tragedii (wybuch słyszeli żona Pańki oraz kierowca). Na podstawie opinii biegłych śledczy ustalili, że przyczyną wypadku było "nieprawidłowe wykonanie przez kierowcę wiozącego prezesa NIK manewru skrętu w lewo przy nadmiernej prędkości". Kierowca rządowej lancii został prawomocnie skazany na karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania, a następnie ułaskawiony decyzją prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Wkrótce później w niewyjaśnionych do końca okolicznościach postanowił zakończyć swoje życie. Ale to nie koniec tajemniczych zgonów. W 1993 roku dwóch policjantów, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce zdarzenia, utonęło na rybach w miejscu, gdzie woda sięgała do kolan. Warto też odnotować, że na trzy miesiące przed tragiczną śmiercią Pańki, nagle na zawał zmarł Michał Falzmann - 38-letni inspektor NIK, który jako pierwszy odkrył mafijny mechanizm działania FOZZ. Ciekawy jestem, jak potoczyłoby się wyjaśnianie tej sprawy, gdyby media, gazety i telewizje poświęcały jej tyle uwagi, co wypadkowi pewnego Fiata Seicento? Źródło: Afera założycielska III RP (UwazamRze.pl) wpis z dnia 16/02/2017 niewygodne.info.pl blog niewygodny dla establishmentu III RP * * * Dołącz do nas! xx r e k l a m y niewygodne.info.pl blog niewygodny dla establishmentu III RP Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celu jak najlepszego dopasowania zawartości strony do potrzeb Użytkowników. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji w naszej polityce dotyczącej cookies. OK, rozumie
-
mam identyczne w cs
-
Komorowskiego: "Platforma była kompletnie głucha na moje wołanie o pomoc"opublikowano: wczoraj · aktualizacja: wczoraj fot. Fratria/TVP Info Podziel się Poleć Wykop 121 — mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl piosenkarka Natalia Arnal, która 10 grudnia w 2014 roku miała stłuczkę z kolumną pojazdów, którą poruszał się ówczesny prezydent Bronisław Komorowski. Nikt z Platformy Obywatelskiej nie okazał najmniejszego zainteresowania. Było to na zasadzie „ratuj się jak możesz, próbuj, my umywamy rączki” wPolityce.pl: Grzegorz Schetyna zapewniał w RMF FM, że państwo nie musiało Pani wspierać na ścieżce sądowej ponieważ „państwo broniło się samo”, a nie tak jak dzisiaj. Czy Pani walcząc o sprawiedliwość w sądzie czuła się, że żyje w państwie praworządnym? Natalia Arnal: Słyszałam wypowiedź pana Grzegorza Schetyny i może rzeczywiście państwo broniło się samo, ale nie broniło z pewnością swoich obywateli, którzy byli w realnej potrzebie. Zrobiono ze mnie kozła ofiarnego, ponieważ starłam się z Biurem Ochrony Rządy i z limuzyną prezydenta. Samotna kobieta z dzieckiem musiała zmagać się z BOR-em, prezydentem i policją. Byłam bardzo zbulwersowana ponieważ czułam się poszkodowana, a to mnie obarczano całą winą. Na szczęście do walki w sądzie przekonał mnie świadek całego wydarzenia, który jechał za mną i sam był zbulwersowany zachowaniem pojazdów BOR. Był to Jerzy Ernst, który również w związku z tą sytuacją wiele przeszedł. Okazał się wspaniałym człowiekiem, który zdecydował się pomóc mi i przekonał mnie, że powinniśmy walczyć o sprawiedliwość. To jak zachowali się kierowcy BOR-u było dla mnie karygodne. Jechali bardzo szybko, złamali kilka przepisów ruchu drogowego, poruszali się nieoznakowaną kolumną pojazdów. Nie używali żadnych sygnalizacji, ani dźwiękowych, ani świetlnych. Wydawało mi się, że jest to jakiś pościg, a nie kolumna prezydencka. Zajechali mi drogę, wymusili pierwszeństwo, paradoksem jest to, że znalazłam się w środku kolumny przez co prezydent nie był w rzeczywistości w pełni chroniony. Później próbowano obarczyć mnie winą. Policja zrobiła wszystko, abym stanęła przed sądem jako oskarżona. To była dla mnie paranoja. Jak wyglądało śledztwo? Na początku mieliśmy utrudniony dostęp do dokumentów, które były w rękach policji. Mogliśmy się z nimi zapoznać dopiero, kiedy sprawa trafiła do sądu. Zarówno ja, jak i funkcjonariusze Biura Ochrony Rządy byliśmy przesłuchiwaniu. Robili oni jednak wszystko, aby uniknąć kary i zmyć z siebie winę. Dla nich poczucie prędkości ma inny wymiar. Jeżeli jechali 60 km/h, a mówią, że jechali 20 km/h, to jest to niewiarygodne. Oprócz ograniczonego dostępu do dokumentów, były jakieś inne przeszkody, z którymi spotkała się Pani podczas śledztwa? Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Wydaje mi się, że władza właśnie liczy, że takie osoby jak ja się wycofają, że się przestraszą. Pierwszym pytaniem jakie zadałam funkcjonariuszom BOR, było to „czemu nie jeżdżą oznakowani, na jakichkolwiek światłach?”. Później się dowiedziałam w Belwederze, że Bronisław Komorowski nie lubił jeździć „na światłach”. Pisała pani list do pani prezydentowej Anny Komorowskiej. Doczekała się Pani odpowiedzi? Tak, napisałam do pani prezydentowej list po wypadku, który jednak odbił się od ściany. Zadzwoniła do mnie jedynie pani z gabinetu pani prezydentowej, która zapewniała, że odpowiedź z pewnością otrzymam. W wyniku braku odpowiedzi napisałam otwarty list do ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego i również nie dostałam żadnej odpowiedzi. A jak zachowywali się posłowie Platformy Obywatelskiej? Zgłosili się do Pani z pomocą? Platforma Obywatelska była kompletnie głucha na moje wołanie o pomoc. Próbowaliśmy się skontaktować z kilkoma osobami z ówczesnej władzy, ale nasze prośby przeszły jednak bez żadnego echa. Nikt z posłów PO nie był zainteresowany kontaktem ze mną. Nikt się z Panią nie kontaktował? Nie. Jerzy Ernst próbował z kimś porozmawiać, ale nic mu się w tej sprawie nie udało wskórać. Zostałam absolutnie sama z tą sprawą. Pomoc zaoferował mi Bartosz Kownacki, który wtedy był jeszcze posłem i pomagał mi jako prawnik do momentu, kiedy został wiceministrem. Nie zostawiono mnie jednak na lodzie, dostałam bardzo dobrego prawnika. Nikt z Platformy Obywatelskiej nie okazał najmniejszego za
-
Opublikowany: 14 luty 2017 ADRIAN O. Obserwuj Oceń artykuł Zobacz, jak Petru 'wsypał' partyjnego kolegę. Internet płacze ze śmiechu [WIDEO] Opozycja chciała politycznie wykorzystać wypadek premier Beaty Szydło. Na szczęście przyszedł Ryszard Petru i jak zwykle wszystko zepsuł. Ryszard Petru znowu się skompromitował Po wypadku z udziałem z premier Beaty Szydło na szefową rządu i partię rządzącą spadła fala lewackiego hejtu. Jakby tego jeszcze było mało "opozycja totalna" postanowiła wykorzystać to zdarzenie do politycznego ataku na Prawo i Sprawiedliwość. Opozycjoniści totalni nie wzięli jednak pod uwagę największego zagrożenia, jakie na nich czyhało. Tym zagrożeniem nie okazali się bynajmniej przeciwnicy polityczni, ale szef partii Nowoczesna - #Ryszard Petru. Budka i Sowa walczą z 'państwem PiS'W sobotę 11 stycznia, Borys Budka (PO) i Marek Sowa (Nowoczesna) zorganizowali konferencję prasową na miejscu wypadku rządowego samochodu. W jej trakcie obiecali, że zapewnią ochronę prawną 21-letniemu kierowcy fiata Seicento. „To bardzo ważne, żeby obywatel w Polsce wiedział, że w zetknięciu z państwem #PiS będzie miał równe szanse” - mówił Budka. Poseł PO ocenił, że kierowca „został pozostawiony samemu sobie”, był „przesłuchany bez adwokata” oraz „otrzymał protokół bez załącznika z zeznaniami". Zdaniem polityka 21-latek twierdził, że nie przyznał się od winy. Tymczasem rzecznik małopolskiej policji, Sebastian Gleń podał w sobotę, że kierowcy fiata Seicento postawiono zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku, zaś 21-latek przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia, które podpisał. W związku z tym wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS) stwierdził, że „wystąpienie posłów Borysa Budki i Marka Sowy (...) jest świadomym kłamstwem i wprowadzaniem opinii publicznej w błąd”. Terlecki zapowiedział, że Klub Parlamentarny PiS skieruje do Sejmowej Komisji Etyki Poselskiej wniosek o wyciągnięcie konsekwencji wobec Budki i Sowy. Ryszard Petru pogrąża kolegów z opozycjiW wywiadzie udzielonym Programowi 3 Polskiego Radia, Ryszard Petru miał zamiar bronić wersji swoich kolegów z opozycji. Szef partii Nowoczesna chciał dobrze, a wyszło jak zwykle - czyli zaliczył kolejną wpadkę. Najpierw Petru twierdził, że to matka kierowcy Seicento zwróciła się do posła Sowy z Nowoczesnej z prośbą o pomoc. Jednak chwilę potem, dociśnięty przez dziennikarkę zaczął się jąkać, aż w końcu wydusił z siebie: "No... Teraz to pewności nie mam..." Łkam Podczas prywatnego polowania z udziałem Komorowskiego uszkodzono wojskowy helikopter. Słyszałeś o tym w telewizji? wpis z dnia 15/02/2017 foto: PlatformaRP (flickr.com / CC by SA 2.0) Kiedy Bronisław Komorowski został prezydentem RP jego myśliwska pasja stała się tematem tabu. Wcześniej jednak, będąc marszałkiem Sejmu czy wiceministrem obrony narodowej, na polowania jeździł bez skrępowania. Często wykorzystywał do tego służbowy sprzęt. Tak też było, kiedy Komorowski pojawił się w Lasach Janowskich na polowaniu w nadleśnictwie Władysławów. Przyleciał tam wojskowym "Sokołem". W trakcie biesiady myśliwskiej śmigłowiec ten został uszkodzony. W stojącą maszynę wjechał swoim samochodem terenowym jeden ze współbiesiadników... r e k l a m y O sprawie jako pierwsi napisali w 2010 roku na łamach "Rzeczpospolitej" Cezary Gmyz, Izabela Kacprzak oraz Józef Matusz. Okazuje się, żeBronisław Komorowski, jako wiceminister obrony narodowej, często uczestniczył w polowaniach organizowanych w Lasach Janowskich. Na polowania (oraz urządzane po nich biesiady myśliwskie) były prezydent miał przylatywać wojskowym helikopterem "Sokół". Gmyz, Kacprzak i Matusz ustalili, że podczas jednego z pobytów Komorowskiego w nadleśnictwie Władysławów w Lasach Janowskich doszło do dziwnego incydentu. Komorowski zwyczajowo wylądował wojskowym helikopterem na terenie leśniczówki. Po polowaniu zorganizowano myśliwską biesiadę. W trakcie jej trwania jeden z uczestników biesiady wsiadł do swojego terenowego samochodu i zaczął krążyć wokół leśniczówki. W pewnym momencie niebezpiecznie zbliżył się do stojącego tuż obok wojskowego "Sokoła". Biesiadnik nie zdążył wyhamować i walną w helikopter. Uszkodzony został tylny wirnik maszyny. r e k l a m y Sprawa została oczywiście wyciszona. Lokalny komisariat policji, który badał sprawę, ostatecznie umorzył postępowanie. Przeciętny Polak nie miał prawa dowiedzieć się o tym incydencie z mediów. Nawet, gdy w 2010 roku na łamach "Rzeczpospolitej" pojawił się na ten temat artykuł, nie wywołał on większych emocji. A teraz spróbujcie sobie wyobrazić wzmożenie obecnych mediów salonowych, gdyby okazało się, że któryś z najbliższych współpracowników Macierewicza wynajął dla siebie wojskową maszynę, aby go dowiozła na prywatne polowanie, a następnie jest ona niszczona w dziwnym wypadku z udziałem kolegi tego współpracownika... Temat ten nie znikałby z czołówek serwisów informacyjnych co najmniej przez tydzień... Źródło: Komorowski – noc myśliwego (Rp.pl) Źródło: Tad Kapala (twitter.com) wpis z dnia 15/02/2017 niewygodne.info.pl blog niewygodny dla establishmentu III RP * * * Dołącz do nas! xx r e k l a m y niewygodne.info.pl blog niewygodny dla establishmentu III RP Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celu jak najlepszego dopasowania zawartości strony do potrzeb Użytkowników. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji w naszej polityce dotyczącej cookies. OK, rozumiem
-
dla pelikanów od TVN https://www.facebook.com/stelmasiak.artur/videos/1624627217844462/
-
coś dla lemingówhttp://demotypatriotyczne.pl/1742/Masakrowanie-posla-Szczerby-z-Platformy-Obywatelskiej-w-kwestii-wypadku-Beaty-Szydlo mina szczerby bezcenna ........hubertuss masz podobną ?
-
filtry paliwa zacznij od tego oczywiście odpowietrzenie całego układu
-
Wyłącz TVN włącz myślenie blob:blob:https://www.facebook.com/8c9aedef-20ee-496a-8dc1-a481a136a232
-
Tu jak gajowy jeżdził po warszawce 140 i szydził http://www.prawdaobiektywna.pl/polska/komorowski-warszawa-140-km-h-1237.html
-
W 2014 r. kolizja z udziałem limuzyny prezydenta Komorowskiego. Do poszkodowanego dziecka wezwano karetkę, matka została ukarana mandatem 600 złotych. ,,Pozostał Pan obojętny na ludzką krzywdę” Opublikowane 2017/02/11 w Wiadomości z PolskiDrukuj | PDF Cała Polska żyje wypadkiem rządowej limuzyny. Niewiele osób pamięta przypadek z grudnia 2014, kiedy przed Belwederem doszło do kolizji. Zderzyły się mercedes BOR, którym jechał Bronisław Komorowski i samochód osobowy. Wraz z kobietą jechało dziecko – po wypadku została wezwana karetka, by udzielić mu pomocy. Ostatecznie kierująca autem kobieta została ukarana mandatem w wysokości 600 zł. Ukaraną była piosenkarka Natalia Arnal. Kobieta była oburzona wyrokiem. Według Arnal, wyrok sądu jest próbą zatarcia odpowiedzialności oficera BOR, który kierował limuzyną. Wybrał Pan „zgodę i bezpieczeństwo” w swojej kampanii wyborczej (…) Szkoda tylko, że pozostał Pan obojętny na ludzką krzywdę – napisała w liście do prezydenta. „Szanowny Panie Prezydencie, z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych pragnę życzyć Panu i Pana Rodzinie wyjątkowej atmosfery świątecznej przepełnionej miłością, radością i wzajemną życzliwością. Przykro mi, że list, który napisałam do Pańskiej Małżonki przed Świętami Bożego Narodzenia pozostał bez odpowiedzi. W liście tym opisałam bardzo przykrą dla mnie sytuację, gdzie prowadzone przeze mnie auto zderzyło się z nieoznakowanym autem BOR-u, którym Pan podróżował. Najwyraźniej szkody, które wtedy ponieśliśmy (uraz kręgosłupa szyjnego oraz trauma moja i dziecka) są dla Państwa nieistotne. Pragnę nadmienić, że cieszę się, że wybrał Pan „zgodę i bezpieczeństwo” w swojej kampanii wyborczej, gdyż w nawiązaniu do 10.12.2014 roku (dzień kolizji) trudno mówić o jakimkolwiek poczuciu bezpieczeństwa (przynajmniej z mojej perspektywy). Szkoda tylko, że pozostał Pan obojętny na ludzką krzywdę, która była konsekwencją tego nieprzyjemnego incydentu. W tym momencie nie czuję się prawowitą obywatelką tego kraju, bo potraktowano mnie wyjątkowo niesprawiedliwie próbując zrobić ze mnie kozła ofiarnego, ignorując ewidentne łamanie przepisów przez kierowców z BOR-u, którzy czują się bezkarnie jeżdżąc jak piraci drogowi. Mimo to, wierzę (może naiwnie) w zmiany i lepsze jutro. Z poważaniem, Natalia
