Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'embargo' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

Blogi


Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Lokalizacja


Zainteresowania


Kod pocztowy

Znaleziono 4 wyniki

  1. Gość

    Minister apeluje do prezydenta Putina

    Niszczenie chleba to w słowiańskiej tradycji ciężki grzech – tak podczas piątkowej konferencji prasowej minister rolnictwa Marek Sawicki skomentował informacje dotyczące zarządzenia o niszczeniu żywności przez Federację Rosyjską. – Apeluję do pana prezydenta Putina, aby nie szedł w ślady swoich poprzedników ze Związku Sowieckiego, szczególnie z lat trzydziestych, i nie nawiązywał do tradycji głodu ukraińskiego, i nie niszczył żywności, którą z trudem przedsiębiorcy rosyjscy kupują na różnych rynkach świata i Europy – powiedział na piątkowym spotkaniu z dziennikarzami minister rolnictwa. – Rosjanie potrzebują tej żywności, a w naszej słowiańskiej tradycji niszczenie żywności i chleba jest uznawane za bardzo ciężki grzech. Minister rolnictwa nawoływał również do prezydenta Federacji Rosyjskiej, by pozwolił swoim rodakom na kupowanie i korzystanie z dobrej oferty, którą dają przedsiębiorcy z Polski i całej Unii Europejskiej. W Europie mamy przecież duże ilości dobrej, zdrowej żywności. Nie powinniśmy jej niszczyć! Foto: Ministerstwo rolnictwa
  2. Gość

    Rosja będzie niszczyć produkty rolne objęte embargiem

    Od dziś przedstawiciele rosyjskich władz będą oficjalnie niszczyć owoce, warzywa i mięsa, które nielegalnie wwieziono na teren Federacji Rosyjskiej. Usankcjonował to prezydencki dekret O niektórych specjalnych środkach ekonomicznych w celu zapewnienia bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej z dnia 29 lipca 2015 roku. Mimo że od wprowadzenia embarga w ubiegłym roku do producentów rolnych docierały informacje o niszczeniu owoców, warzyw i mięsa, które nielegalnie wwieziono do Rosji, do tej pory nie były to praktyki legalne. Z dniem 6 sierpnia, czyli od dziś, uległo to zmianie. Istotne jest jednak, że postanowienia niniejszego aktu nie obejmują produktów wwożonych przez osoby fizyczne do użytku własnego oraz towarów przewożonych przez terytorium Rosji do krajów trzecich – oczywiście pod warunkiem oryginalności towarzyszących im dokumentów fitosanitarnych, ich zgodności z ładunkiem, a także posiadania przez państwowe instytucje kontrolne wystarczających podstaw, by sądzić, że dostawa na pewno zakończy się poza granicami Federacji Rosyjskiej. W kwestii objęcia towaru procedurą celną tranzytu nic się nie zmieni. Najgorsze jest, że tak samo jak przy wcześniejszych obostrzeniach stracą na tym rosyjscy klienci, którzy najzwyczajniej w świecie będą musieli zapłacić za importowane warzywa i owoce więcej.
  3. Gość

    Unijne wsparcie dla polskich sadowników i warzywników

    300 tysięcy ton jabłek i gruszek, 2 tysiące ton śliwek i winogron, 31 tysięcy ton pomidorów, ogórków, marchwi i słodkiej papryki – za wycofanie z rynku takich ilości warzyw i owoców polscy rolnicy dostaną odszkodowanie od Unii Europejskiej. Rekompensaty za same polskie jabłka i gruszki to prawie połowa unijnego budżetu przewidzianego na pomoc rolnikom, którzy ucierpieli wskutek rosyjskiego embarga. Komisja Europejska kilka dni temu zapowiedziała, że w związku z rosyjskim embargiem największe wsparcie spośród krajów członkowskich otrzymają właśnie polscy rolnicy. Komisja zdecydowała się ponadto na przedłużenie programów pomocy finansowej dla producentów warzyw i owoców do końca czerwca przyszłego roku. Czekamy jeszcze na zatwierdzenie propozycji Komisji przez kraje członkowskie. Wsparcie finansowe dla sektora mlecznego w formie interwencyjnego skupu i dopłat do przechowywania masła i mleka w proszku ma natomiast obowiązywać krócej. Na razie zostało przedłużone do końca lutego przyszłego roku.
  4. Rosyjskie embargo dotknęło cały sektor branży ogrodniczej, jednak najbardziej dotknęło ono polskich sadowników, gdyż wprowadzone przez naszych wschodnich sąsiadów zakazy zmieniły sytuację na krajowym rynku jabłek. Polski rząd, a przede wszystkim przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy prowadzili działania zmierzające do znalezienia nowych rynków zbytu dla polskich jabłek. W przedsięwzięcie to aktywnie włączył się także Związek Sadowników RP, Unia Owocowa oraz przedstawiciele największych grup producenckich z całego kraju. Efektem tych działań jest znaczący wzrost eksportu jabłek na nowe rynki. Embargo było okazją do promocji krajowych owoców i warzyw na lokalnym rynku. Różne organizacje realizowały kampanie edukacyjne mające na celu skłonienie rodaków do zakupu polskich produktów objętych zakazem eksportu. Znacznie zwiększyło się ich spożycie. Niektórzy twierdzą, że polskie jabłka nigdy jeszcze nie były promowane na taką skalę, jak po wprowadzeniu embarga i to praktycznie na całym świecie. Ogromną rolę odegrał też internet i ludzie, inicjujący rozmaite akcje, w które włączali się zwykli konsumenci i różne firmy. Nadal trwają działania mające na celu uniezależnienie eksportu polskich jabłek od rosyjskiego zakazu. To wszystko jest bardzo ważne, ale równie ważną rzeczą jest to, że w produkcji jabłek nastąpił poważny zwrot. Do niedawna kluczowym zadaniem sadowników był wzrost produkcji owoców. Ten etap się zakończył. Aktualnie głównym priorytetem jest poprawa ich jakości, gdyż nowe rynki zbytu to także i nowe wymagania jakościowe. Czy polscy sadownicy są w stanie sprostać tym oczekiwaniom? Anna Rogowska.: W ubiegłym roku Rosja nałożyła embargo na polskie warzywa i owoce. Wysoka zależność od rosyjskiego rynku zmusiła polskie władze do szybkiego szukania nowych rynków zbytu. Jak ocenia Pan te działania? Co przez blisko półtora roku udało się zrobić? Prof. Eberhard Makosz.: Oczywiście, można nawet powiedzieć, że władze bardzo dużo zrobiły w zakresie poszukiwania nowych rynków zbytu. Wkład pracy Ministerstwa Rolnictwa, a przede wszystkim ministra Sawickiego i prezesa Maliszewskiego w rozwiązanie tej trudnej sytuacji jest nieoceniony. Oni tak naprawdę otwarli polskie jabłko na świat. Zdobyto rynki, o których przed wprowadzeniem embargo w ogóle się nie mówiło, na które dostarczaliśmy śladowe ilości owoców. Na przykład poza Europę eksportowano 2 tys. ton, w zeszłym sezonie już po wprowadzeniu zakazu eksportu na wschód, 20 tys. ton jabłek. W ciągu roku udało się zwiększyć eksport poza UE dziesięciokrotnie. Naprawdę dużo w tej sprawie zrobiono. Dalej trwają spotkania z przedstawicielami rządów różnych państw, prowadzone są negocjacje, zawierane nowe umowy. Wzrósł także eksport polskich jabłek do krajów UE. A.R.: Czy według Pana, embargo było szansą dla rozwoju tych nowych dróg zbytu i nowych możliwości? E.M.: To była podstawowa szansa! Właśnie embargo zmusiło do szukania nowych rynków i te rynki znaleziono. Dzięki temu zakazowi sadownicy zaczęli zupełnie inaczej myśleć – zaczęli dbać o jakość oferowanych owoców. Przecież przez embargo zwiększyło się, między innymi, także spożycie jabłek w Polsce, bo wzrosło zainteresowanie naszymi owocami. Tak taniej, skutecznej i szerokiej promocji jabłek jeszcze w Polsce nie było, jak po ogłoszeniu embarga. Embargo nie przyniosło nam wielu szkód. Ono nawet spowodowało i powoduje nadal dopasowanie się do nowych oczekiwań, do nowych rynków. Byliśmy przyzwyczajeni do wymagań wschodniej Europy. Są one zupełnie inne. Sytuacja zmusiła sadowników do poprawy jakości owoców. Do tej pory był to zaniedbywany aspekt produkcji – poprawa była niepotrzebna, gdyż większość produktów znajdowała zbyt, niezależnie od ich jakości. To się skończyło i nie wszyscy sobie z tym radzą, powiedzmy sobie szczerze nie wszyscy się z tym zgadzają, ale ci sadownicy, którzy myślą o biznesie perspektywicznie, dla których produkcja jabłek jest podstawowym źródłem dochodu, szybko się przestawili i osiągają spektakularne sukcesy. A.R.: Nowe rynki zbytu to także i nowe wymagania. Czy na chwilę obecną dysponujemy niezbędną ilością jabłek odpowiadających potrzebom nowych rynków? E.M.: Niestety nie. A.R.: Dlaczego? E.M.: Bo tam obowiązują zupełnie inne standardy. Znacznie wyższe. Na przykład w krajach arabskich obowiązują najwyższe na świecie oczekiwania względem jakości owoców. Nasi nowi konsumenci oczekują czerwonych, słodkich jabłek. Odbiorcy, nie tylko z Bliskiego Wschodu, ale z całego świata, łącznie ze wschodem Europy, najbardziej akceptują odmianę Gala. Tę odmianę można sprzedać wszędzie w dobrej cenie. Polska produkcja nastawiona była na odmianę Idared. Gala to tylko 10 % naszej produkcji. To mało. W tej chwili w Polsce nie można kupić drzewek tej oczekiwanej przez rynek odmiany, trzeba je sprowadzać zza granicy. I dobrze, że tak jest. To jest konieczność, żeby na tych rynkach znaleźć zbyt na nasze jabłka. Musimy sprostać tym oczekiwaniom. A.R.: Czy zatem nasze sadownictwo czeka teraz nowa rewolucja – rewolucja jakościowa? E.M.: Z całą pewnością. Ona zresztą już trwa, trwa od ubiegłego roku. Jesteśmy jej świadkami. Bez jakości nie ma szans na opłacalną produkcję jabłek. To jest podstawa opłacalności. Wysokie plony i wysoka jakość. A.R.: W jaki zatem sposób sadownicy poprawiają jakość owoców? E.M.: Wykonują podstawowe zabiegi, jak zwalczanie chorób, szkodników, jak nawożenie, ale jest jeden czynnik, niezwykle ważny – dolistne dokarmianie. Właśnie przez dolistne nawożenie bardzo poprawia się jakość plonu. A.R.: W jaki sposób? E.M.: Dolistne nawożenie przede wszystkim powoduje wzrost liści zielonego koloru. Nie ma szans na wysoką jakość jabłek bez dużych, zielonych liści. A duże, zielone liście osiąga się tylko przez właściwe dolistne nawożenie. A środków w tej chwili jest już sporo, coraz więcej i sadownicy już dobrze o tym wiedzą. Chętnie z nich korzystają. Najbardziej skuteczne są produkty, które zawierają w swoim składzie kompleksy algowe z aminokwasami, no i oczywiście składnikami pokarmowymi – mikro i makroelementami. Działają one bardzo efektywnie. Bez dolistnego dokarmiania, powtarzam, bez dużych, zielonych liści, nie ma szans na jabłka o średnicy około 8 cm. Zabiegi nawożenia dolistnego są niezbędne. Ważne jest też odpowiednie cięcie. Są firmy, które razem z produktami oferują także fachowe doradztwo. A.R.: Ta wysoka jakość łączy się ze zwiększonymi nakładami na produkcję. Czy według Pana ma ona szansę być rentowna? E.M.: To jest kwestia bezdyskusyjna. Poprawa jakości, mimo wyższych kosztów, gwarantuje opłacalną produkcję i na ten temat w ogóle nie ma co rozmawiać. Rośnie nie tylko jakość, ale także plon, w tym przede wszystkim plon handlowy. A.R.: Czyli, według Pana, przed sadownikami kolejne wyzwanie. Otworzyły się nowe rynki zbytu, trwa praca całego segmentu nad poprawą jakości. Wszyscy ci, którzy chcą zarabiać i chcą utrzymać się w tym biznesie, nie zastanawiają się czy zwiększać nakłady, czy poprawiać jakość – po prostu to wykonują. Ale czy uda nam się utrzymać w dłuższej perspektywie współpracę z tymi kontrahentami z nowych rynków? E.M.: Jest jeden bardzo ważny czynnik, który nam gwarantuje, iż na tych rynkach się utrzymamy. Nawet gdybyśmy podnieśli jeszcze koszty, to i tak będą niższe niż w pozostałych krajach, z którymi konkurujemy. Absolutnie! Oczywiście nie wiem czy kurs złotego się utrzyma, jak szybko wzrastać będą koszty pracy w naszym kraju, jednak jeśli nawet trochę się podniosą, to i tak mówię naszym sadownikom: Spokojna głowa! Szybko wykorzystujcie czas, dopóki go macie! Póki co jesteśmy absolutnie bez konkurencyjni. Wszyscy pozostali, zwłaszcza Włosi, nasz największy konkurent z zazdrością patrzą na nas. Produkują jednak jabłka wyższej jakości. Dzięki temu eksportują na te nowe rynki zbytu 180 tys. ton, my tylko 20. Prawdopodobnie za 2-3 lata eksport zwiększy się do 50 tys. ton, a nawet może osiągnie wartość 100 tys. ton. Ale do wysłania mamy milion ton jabłek. A produkcja stale rośnie. 500 tys. ton musimy eksportować na wschód, aby móc uzyskiwać ceny za deserowe jabłka. W innym wypadku sprzedamy owoce jako przemysłowe. Tu jest to ryzyko. Poza tym ważnym rynkiem są kraje Unii Europejskiej. Tutaj przede wszystkim trzeba szukać zbytu. Na razie w UE sprzedajemy 280- 300 tys. ton. A można sprzedać więcej. Musimy zrobić tylko dwa drobne kroki – poprawić jakość i zmienić odmianę. Będziemy wtedy bezkonkurencyjni również na rynku Unii Europejskiej, damy sobie z Włochami radę. Bo już nie mówiąc o krajach zachodniej Europy czy krajach zamorskich, to oni z nami nie wygrają, bo ich koszty transportu są wysokie i wyższe koszty produkcji. Ja na sytuację polskiego sadownictwa patrzę optymistycznie. Oczywiście pod warunkiem, że sadownicy szybko będą poprawiali jakość i zmieniali odmiany. Więcej odmian jednokolorowych, zwłaszcza koloru czerwonego! A my mamy póki co tych wszystkich odmian jednokolorowych tylko około 15-20% w całej produkcji. A Włosi aż 80%. No więc, widzi Pani, gdzie my jeszcze jesteśmy, ile jeszcze jest do zrobienia. Ale nasi sadownicy, wie Pani, czym się cechują? To są ludzie, którzy potrafią szybko patrzeć i zrobić, więc świetlana przyszłość przed nimi. Musimy tylko chcieć, a wydaje mi się, że chcemy, dlatego powinno nam się udać. A.R.: Dziękuję za rozmowę. Anna Rogowska
×
×
  • Dodaj nową pozycję...
v