Gdyby cofnąć się do 1997 roku, to nic nie zdrożało, ani fasolka, ani bób, zdrożało za to paliwo, środki, maszyny, woda, pracownicy. W tamtych czasach uprawa bobu była bardzo opłacalna - kilogram nasion kosztował 5 zł, paliwo 1,80, pracownikom płaciłem 3,50 za godzinę; pierwszy bób sprzedawałem za 14 zł/kg, kończyłem sprzedaż na 10 zł, wtedy zaczynali sprzedawać ci, co uprawiali bez agrowłókniny.
Dziś nasiona kosztują 25 zł, paliwo 6 zł, a bób 4 zł. Ja zaczynałem od 3,70 ha, i z tego postawiłem dom, halę, kupiłem maszyny, wychowałem dzieci; dziś muszę mieć 20 ha żeby przeżyć, bo dziś żeby osiągnąć ten sam dochód z hektara trzeba powiększać areał ośmiokrotnie. Trzeba więcej pracy, więcej maszyn, więcej pracowników. Pracujemy po 16/18 godzin przez siedem dni w tygodniu - nie ma kiedy odpocząć, nie ma kiedy pójść do kościoła. Wprzęgliśmy się w kierat a nie możemy z tego zrezygnować, bo przecież każdy ma rodzinę, kredyty.