No, a nasza valtra n113 hitech z 2012 roku, zrobione 2000 h już w nie długim czasie zostanie chyba podpalona. To najgorsze awaryjne gówno jakie świat widział. Mamy jej już tak serdecznie dość, że mam co do niej szalone myśli. Tyle awarii od początku ( kupiona nowa), które w niej wystąpiły to już woła o pomstę do nieba. Miała być super bezawaryjna, bo to marka sama w sobie przecież. Średnio co nie całe 20 h wyskakuje coś nowego. M.in. co pamiętam wymieniony rewers, jeszcze na gwarancji, pęknięty bak paliwa tuż pod śruba koło schodków ( stwierdzili, że najprawdopodobniej z powodu drgań), pęknięty przewód hydrauliczny, który idzie do elektrozaworów, kolejny przetarty i kolejny wyciek oleju z tym związany, pęknięty zbiorniczek wyrównawczy, napinacz paska wentylatora wymieniony, bo piszczał, wymienione w zbiorniku adblue coś, nie pamiętam już jak się to nazywa, po przeciętne kabelki koło tłumika ( na wydechu), problem od początku z viskozą, nie działała od razu jak powinna, w tej chwili jest do wymiany, z takich drobnych to w czasie jazdy pękło lusterko wewnątrz kabiny i wyleciał głośnik. To tak po krotce, myślę, że niektórych ciekawostek już nie pamiętam. W tej chwili wyskakuje na pulpicie napis cool i ciągnik zaczyna szarpać, niestety raz byli z serwisu, podłączyli komputer i zasugeriwali odłączenie adblue. Dużym problemem jest to, że w serwisie nie ma dobrych i kompetentnych pracowników, co chwilę przyjmują nowych, bo jak ktoś popracuje chwilę i czegoś się nauczy to odchodzi tam gdzie lepiej płacą. Zaznaczę, że ciągnik jest zadbany, nie wypracowany, do wszystkich napraw i serwisów przyjeżdżali serwisanci od dealera valtry, niestety znamy też pana, który ma również ogromne problemy z takim ciągnikiem, a przede wszystkim duży żal do serwisu, który nie umie pomóc.