No dobra, teoria zdana na 5+ . To teraz kubeł zimnej wody i schodzimy na ziemię ... w naszym powiecie i wszystkich ościennych gospodarstwa zajmujące się produkcją mleka policzył bym na palcach rąk i nóg , do tego większość to niewielkie stada które w 90% sami opasają byczki , pozostałe 10% ma stałych odbiorców albo kolejki na dwa lata do przodu. Za cielakami mamy zjeżdżone pomorze, pomorze zachodnie, wielkopolske, warmie , mazury i oczywiście na końcu mój obiekt największej nadzieji i zawodu w jednym, czyli podlasie. Zaczynając od tego , że musiałem błagać ludzi przez telefon żeby przytrzymali mi cielaki od wieczora dnia obecnego do popołudnia następnego dnia bo mam do nich 300km . Część się udało, część zadzwoniło 50km od celu , że niestety ale jednak handlarz rano wziął ( pewnie ku**a na siłę z obory wyciągnął ) . No ,ale kilka udało się zdobyć a wyglądało to tak... dojeżdżamy gość prowadzi do obory a tam kilku dniowe koty , pępowina aż się świeci i mówi 500 , no dobra to dogadane i mówię do niego - królu złoty to jeszcze biżuterię i jakiś papier dla tego dżentelmena bym prosił . On biały jak ściana , szczęka spadła w gnój i rozkłada ręce - no to pan se zgłosisz urodzenie . W sumie plan fajny , tylko w agencji raczej nikt nie będzie krył zdziwienia jak powiem, że 10 byków urodziło bliźniaczki tego samego dnia...
Kilka takich akcji jednego dnia i mieliśmy dość. Wracaj z pełną paką cielaków bez kwitów 300 km. Temat Podlasia zakończony definitywnie.
Co do kupowania od drobnych zbieraczy to nie będę się za bardzo rozpisywał , 15 cielaków zapakowane na przyczepce 2x1.5 , szczelnie przykryte plandeką i mokre jak szczury. A na miejscu to On jest przedsiębiorca bo tygodniowe cielaki z kolorem innym niż czarno biały sprzedaje od tysiaka wzwyż.
No i podkreślam potrzebujemy 20 - 30 cielaków najlepiej jednego dnia w wyrównanej wadze, wachanie +-10kg . Teraz kupujemy tylko i wyłącznie byczki 75 - 100kg . Życie jest za krótkie, żeby dzień i noc siedzieć w oborze z vetem.