Odwiedzałem regularnie Panią Franciszkę przez 7 lat, pomagałem na ile mogłem, miałem okazję poznać jej rodzinę. Sprawa własności wygląda w ten sposób, że po Pani Franciszce dziedziczą jej siostrzeńcy i bratankowie, jest to ok 10 osób. Ponoć sprawy są w toku i z tego co wiem rodzina będzie chciała to sprzedać. Pozostało ok 4 ha ziemii zarośniętej krzakami, w tym jest staw-bagno po drugiej stronie drogi. Ziemia, która Pan Franciszek sprzedał w 2000r jest jakoś tam obrabiana bez większej dokładności, ot tak byle rosło. Nieraz było, że leżała ugorem rok, a potem znowu ktoś uprawił. Planowana agroturystyka nigdy nie powstała, mimo prób. Co do domu to był on zamknięty, jednak to jest taka okolica, że na nic się zdają zamki, kłódki, towarzystwo itak znajdzie patent, by się włamać. Pani Franciszka mieszkała w domu z psami, nieraz chuliganeria dobijała jej się do drzwi, ukradli wszystko co się dało jeszcze za jej życia m.in. silniki, uprzęże dla koni, rower, narzędzia, drabiny itp.W okolicy chodzą słuchy, że w domu są schowane pieniądze ze sprzedaży ziemii i prawdopodobnie złodzieje ich szukają. Rodzina uznała za bezcelowe dalsze zabezpieczanie domu przed intruzami, wszak nic drogocennego tam nie ma. Także nie mamy prawa tam wchodzić i ingerować, zabezpieczać domu, gdyż to jest cudza własność.