Witam
Spotkała mnie przykra sytuacja. Wydzierżawiono mi 2,5ha ziemi, porośniętej samosiejkami. Warunki były takie, że dokonam rekultywacji terenu, a w zamian będę mógł go uprawiać przez 5 lat. Umowa niestety była tylko ustna ale mam świadków. Teren zrekultywowałem, wyprawiłem ziemię, raz udało mi się zasiać i zebrać i w tym roku, jak pojechałem sprawdzić czy są warunki do zasiania (ziemie przygotowałem pod siew) zobaczyłem, że ten kawałek już został zasiany. Pojechałem niezwłocznie do właściciela zapytać o co chodzi, usłyszałem (cytuję) "wy***rdalaj pajacu, to już obrabia kto inny". Powiedziałem dobra, szkoda że nie poinformowaliście, ale zwróćcie koszty i kwita, niestety usłyszałem tylko stos wyzwisk.
Reasumując bez prawnika się nie obejdzie, ale chciałbym abyście coś podpowiedzieli, jak działać, na co zwrócić uwagę itp.