Mam problem z sąsiadem. Sytuacja wygląda tak, że jakiś niecały rok temu, jeden pan wrócił po kilku latach mieszkania w mieście. Chyba mu tam jakiś biznes nie do końca wyszedł i wrócił w rodzinne strony. Ogólnie ciężko się z nim dogadać. Gość ma coś koło 30 na karku. Problem polega na tym, że chyba zapomniał jak wygląda życie na wsi. Jego dom stoi niedaleko mojego gospodarstwa, i z jakiegoś powodu zaczęło mu to moje gospodarstwo przeszkadzać. Zwraca mi uwagę na zwykłe czynności, a to że hałasuje, a to że brzydko pachnie, że nie może spokojnie posiedzieć. Ostatnio zrobił grilla w sobotę i się czepiał, że jeżdżę taką polną drogą położoną obok jego działki i, że mu się kurzy. Było sucho to jak jeździłem traktorem jakiś pył się z ziemi podniósł, ale to tak zupełnie w granicach normy. Zaczął wygrażać się, że naśle na mnie kontrole, ja mu powiedziałem, że nic złego nie robię i że jak mu się nudzi to dopiero mogę mu zrobić życie ciekawsze. Gość się nie uspokaja. Jego działa jest otoczona z dwóch stron przez moje pole, mógłbym mu nawieźć trochę gnoju i zostawić na jakiś czas i zapytać czy chce dalej ze mną wojować. Czy jest coś o czym muszę pamiętać stosując taką strategię, czy mogę śmiało wywalać. Może macie jakieś doświadczenia z podobnymi sprawami, czy takie coś zadziała na miastowych? Myślę też o gnojowicy.