Witam,
Proszę o pomoc to mój pierwszy post, szczerze mówiąc nie wiem od czego zacząć, ale będzie od razu z przysłowiowej grubej rury.
Nabyłem wraz z żoną działkę rolną - dokładniej łąkę o powierzchni 5,5 ha od pana "A" w marcu przed zmianą przepisów, siano z tej łąki miałem sprzedać pewnemu panu "C". Problem polega na tym że gdy pojechałem kosić to nie było co....
Sąsiad pana "A" nazwijmy go pan "B" ogrodził elektrycznym pastuchem i wypasał tam krowy, wezwaliśmy policję która stwierdziła że pan "B" ma dokumenty który świadczą o tym że on również jest właścicielem... natomiast to my z małżonką mamy na to akt notarialny i jesteśmy wpisani do księgi wieczystej.
Zadzwoniłem po mądrzejszych ludziach od nas pojechałem za 2 tygodnie raz jeszcze na łąkę wezwał ponownie policję. Tym razem przyjechali policjanci bardziej rozgarnięci wezwali pana "B" żeby pokazał im dokumenty na podstawie których twierdzi że dana nieruchomość należy do niego. Po godzinnej awanturze z nami i policją przy furtce pan "B" przyniósł całą teczkę z dokumentami które mają świadczyć o tym że to on jest prawnym właścicielem... Jak się okazało cała gruba teczka to były dwa dokumenty po 2 strony z Sądu Administracyjnego i z Sądu Najwyższego oba te pisma odnosiły się do tej samej sprawy:
Pra Teściowa/Citoka otrzymała od Państwa w 1946' ziemie poniemieckie w ilości 13 ha, w 1948 roku Państwo Polskie zorientowało się że przepis na podstawie którego ziemie zostały nadane jako gospodarstwo małorolne nie mogą być większe niż 5ha, co za tym idzie w 1948 z 13 ha zmniejszyli pra Ciotce/Teściowej gospodarsto do 7ha.
Pan "B" w 1995 odwołał się od tej decyzji do sądu administracyjnego jak wcześniej wspomniałem i uzyskał taką samą odpowiedź jak jaki czas później z sądu Najwyższego, oba te sądy stwierdziły że nie widzą podstaw do rozpatrzenia jego skargi.
Zatem od 48' ziemie które mu zabrano należały do Państwa aż do roku 2004 kiedy to Pan "A" kupił w drodze przetargu od ANR tą ziemie niestety nigdy jej nie mógł użytkować ponieważ pan "B" nie chciał opuścić tej nieruchomości. Ja nabyłem tą nieruchomość od pana A w kwietniu 2016.
W zaistniałej sytuacji nie należą mi się dopłaty od tej ziemi, nie mogę zebrać plonów i ich sprzedać tak jak sobie założyłem a ten wariat nie chce opuścić działki bo mówi że to jest niego i ma na to dokumenty, które notabene świadczą przeciwko niemu.
Zgłosiłem kradzież plonów, żeby załatwić mu zawiasy i na drugi raz żeby się dobrze zastanowił zanim zacznie korzystać bez umownie z czyjeś nieruchomości. Niestety prokuratura zmieniła zarzut z kodeksu karnego na kodeks wykroczeń - t.j. wypas bydła za co grozi grzywna 500 pln i zadośćuczynienie do wysokości 1500. Niestety z pierwszego pokosu klient powiedział że przyjedzie sam skosi i zbierze siano a mi zapłaci za to 5000 pln (około 100 balotów), do drugiego i trzeciego pokosu nie ma w ogóle co pisać....
Moja ogromna prośba, abyście podpowiedzieli mi jak temu panu uprzykrzyć życie zgodnie z literą prawa, zatem jakieś podlewanie trawy rundupem albo innymi środkami nie wchodzi w grę.
Myślałem wezwać geodetę i ogrodzić nieruchomość ale po obwodzie to ponad 1,6km siatki.... wtedy za przekroczenie ogrodzenia mógłbym go sądzić o włamanie.... ale może macie jakieś inne pomysły jak sobie radzić w takich przypadkach.
pozdrawiam i liczę na pomoc
Młody rolnik