I taka odpowiedź mnie niezmiernie, wręcz niebywale cieszy. Bo moim marzeniem jest zrobienie dużych, wiarygodnych i rzetelnych badań, wprowadzających coś nowego, nie przepoczwarzających coś starego.
I doskonale rozumiem Pańską odpowiedź. I każdego, kto też tak uważa, muszę... zasmucić. Niestety wprowadzono ostatnio nakaz (jakkolwiek absurdalny), który mówi, że praca licencjacka-inżynierska (na naszej uczelni, nie wiem jak na innych) musi być... w jakimś stopniu (czyt. cała) odtwórcza. W każdym razie nie doświadczalna.
A i tak robię wszystko "źle": skontaktowałam się z bardzo wieloma tłoczniami w Polsce, niestety odpowiedziało zaledwie parę, ale to już coś. Te parę pozwoliło mi na pobranie próbek ich wytłoków, zrobienie analiz, więc to już jest cześć "doświadczalna" (odtwórczą nie można jej nazwać). Ale analiza samych wytłoków to jedno, chodzi o ich zastosowanie.
Chciałabym, niezmiernie, przeprowadzać badania, ale jestem po prostu "za mała", nie mam takich znajomości, kontaktów, przeprowadzenie takich badań na skalę całej Polski byłoby piękne, ale wymagałoby zaangażowania o wiele większej ilości osób. Bo z jednej strony można powiedzieć każdemu hodowcy: "niech Pan/Pani dodaje 10% wytłoków z jabłek do swojej paszy i sprawdzi rezultaty...", ale skąd będzie pewność, że każdy hodowca zrobi to tak rzetelnie, jak byśmy tego chcieli? Może doda na oko, może nic nie dodać, a może dodać 10% z dokładnością co do drugiego miejsca po przecinku.. Trzeba by było się cały czas przemieszczać, a i tak pogodzenie pracy i studiów momentami bywa dla mnie ciężkie, a jako że chcę naprawdę coś wyciągnąć z tych studiów - to tym bardziej. Stąd jednoczesne jeżdżenie w różne zakątki Polski wymagałoby kolejnego nakładu czasu. Jeżeli tutaj, na tym forum, są hodowcy, którzy chcieliby podzielić się przynajmniej swoimi dotychczasowymi doświadczeniami z wytłokami - jestem na to bardzo otwarta. Potem w ramach pracy magisterskiej, gdzie już owszem musi być poważne doświadczenie, mogłabym postarać się o próbę jego wykonania - pewnie nie na 100, ale może na 10-20 gospodarstwach, przynajmniej w jednym rejonie. I jeśli będę wiedziała, że tych 10-20 hodowców chce poświęcić swój czas jak i (co też może się zdarzyć) efekty produkcyjne (w razie gdyby dodatek wytłoków zaburzył tok produkcji) to mogę obiecać, że takie doświadczenie będzie miało miejsce
A póki co muszę bazować na tym, co póki co hodowcy wiedzą i myślą. Możemy (mówię "my", ponieważ jeśli to tutaj znalazłabym zainteresowanych i chętnych do pomocy, to nie byłaby tylko moja praca, ale całej grupy osób) wtedy powiedzieć, że moja praca inżynierska dotyczyłaby tego "co dotychczasowo oznaczały wytłoki, co zmieniły, co mogłyby zmienić", a potem przy magisterce tytuł zmieniłby się przede wszystkim pod jednym kątem "co aktualnie znaczą wytłoki, co zmieniają, co mogą zmienić". Oczywiście, to metaforyczny przykład, tytuł brzmieć musi niestety inaczej, ale starałam się przekazać sens pracy.
Proszę mi wierzyć, codziennie piszę/dzwonię do różnych hodowli - niestety niewielu odbiera telefony, albo mam takie szczęście, że gdy dzwonię zootechnik jest zajęty - a na e-maile, nawet bardzo oficjalnie i poprawnie napisane, nie zawsze chcą odpowiedzieć. To samo oczywiście w wypadku tłoczni. Szkoda, że już parę lat temu nie wiedziałam, o czym będę pisać - może już wtedy starałabym się o zawarcie cennych kontaktów. W końcu moja praca nie ma być zyskiem jednostronnym - chciałabym, aby i hodowcy mieli z tego korzyść, możliwie jak największą. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za powyższą odpowiedź Jest głęboko inspirująca.