Skocz do zawartości



Rekomendowane komentarze

Brak kosztu pracownika. Zazwyczaj chowane na swoim zbożu które jest tańsze niż takie z zakupu. Każda świnia praktycznie traktowana indywidualnie. Jeżeli ma się swoje kilka macior to wyprodukowanie warchlaka jest tańsze niż jego zakup. Podaje na swoim przykładzie gdzie mamy w porywach do 10 macior i wystarczająco zboża. No i taka świnia to smakuje nie to co z marketu. Pozdrawiam ;)
@PrezesStunt Zgadzam się z Tobą takie utrzymanie jest oszczedniejsze. Najważniejsze jest to że mam swoje prosieta ,a na cyklu otwartym prosieta wychodzą najwięcej. Jeśli jeszcze ma się swoje zboże to nie powiem przy wysokiej cenie zostaje sporo ze sztuki i może trzeba czyścić boks z obornika, ale jak widzę jak niektórzy maja świnie na rusztach to jednak podziękuje i zostanę na głębokiej ściółce.

To nie jest kwestia pasowania tylko obiektywizmu - faktu. Licząc zysk z 1 tucznika liczysz wszystkie koszty z nim związane. Dlatego ciągle się słyszy że na swoim zbożu to się opłaci bo rolnik zysk z hektara ładuje w świnie.

Jeśli świnia zje 300 kg zboża po 70zł  + dajmy na to za 100zł dodatków + 150 zł na koszt produkcji prosiaka to razem mamy 460 zł i jeśli za tucznika dostaniemy tylko 400 zł to i tak ogólnie jesteśmy na plusie bo zboże swoje i jest z czego te 60 zł dołożyć tylko co z tego skoro można sprzedać zboże i wyjść na zero bez dokładania. 

2 godziny temu, lukasz222 napisał:

A skąd wiesz, że wyprodukowanie swojego zboża nie wyszło cię drożej niż cena rynkowa? Jak uwzględniasz zmieniającą się niemal codziennie cenę rynkową i możliwość sprzedaży w różnych rejonach kraju za różną cenę? Takie ambitne liczenie kosztów wprawi w osłupienie niejedną księgową...

Chyba wiesz ile wysiałeś materiału siewnego, jakie miałeś koszty paliwa, nawozu itp. 
Co do sprzedaży to możesz sobie wziąć cenę średnią z jakiegoś okresu którą można uzyskać w najbliższym skupie bo liczysz koszty dla swojego rejonu a nie dla gospodarstwa oddalonego o 400km. 

W osłupienie wprawia trwanie w schematach myśleniowych sprzed 50 lat. 

W osłupienie wprawia trwanie w skrótach myślowych, z których do tej pory nikt tutaj nie wyciągnął żadnej konkretnej liczby, która by coś oznaczała. Matematyka jest niezmienna od wieków a nie tylko 50 lat. Mam sobie liczyć koszty z chmurek, a potem z do przychodu dodawać różnicę kosztu uzyskania półproduktu i jego ceny rynkowej? W jakiej szkole tak uczą? To prawie że tzw. ambitna księgowość

"Możesz sobie wziąć" to jakiś termin ekonomiczny, który oznacza coś konkretnego? Mogę posłać tira ze Śląska do młyna w Wielkopolsce, gdzie jest lepsza cena. Na upartego nawet do portu w Gdańsku. Mogę podpisać kontrakt przed zasianiem zboża i mieć na skupie cenę o której po zbiorach inni będą mogli tylko marzyć. Zwykłe gdybanie i lanie wody.

Koszt produkcji to koszt produkcji, po to staram się jak najniższym kosztem uzyskać jak najwięcej półproduktu (zboża), po to kupuję większe partie dodatków za niższą cenę, zakładam energooszczędne lampy, itp. żeby te koszty mieć jak najniższe. Ustalać z góry to ja sobie mogę koszt robocizny

 

Gość ozzborn

Opublikowano (edytowane)

czyli jak robie kiszonke z kukurydzy dla byków to mam liczyc koszty które poniosłem czy jakies z kosmosu ? -_- ile warty jest hektar kukurydzy na kiszonke ? -_- i co sie stanie z tym hektarem jak bede siał tam kukurydze i sprzedawał to komus na kiszonke ? przeciez tam po kilku latach bez hodowli nic nie urosnie bo kukurydza na kiszonke tak drenuje ziemie ze składników ze masakra 

 

Edytowane przez ozzborn

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...
v