Witam. Potrzebuję porady, bo jak wiadomo przy obecnych cenach nawozów każda zła decyzja może spowodować duże straty.
W styczniu udało mi się nabyć dość spore ilości obornika bydlęcego. Planuję go dać w dawce 40t/ha pod kukurydzę i ziemniaki. Pola zaorałem jesienią, jeszcze wtedy nie wiedziałem że będę dysponował obornikiem, a sytuacja z nawozami zrobi się chora.
Klasa ziemi IIIa, gleba dość zwięzła. Ostatnio spadło dużo deszczu ze śniegiem, planuję wjechać z rozrzutnikiem w pole jak tylko będzie to możliwe. Nawozy potasowe/fosforowe posiane 2 tygodnie temu (oczywiście dawki okrojone o 50-60% ze względu na obornik) Siew kukurydzy planuje na drugą połowę/koniec kwietnia, podobnie jak ziemniaki.
Początkowo ze względu na obawy przed wiosenna orka planowałem wymieszanie talerzowka najgłębiej jak się da nawet na dwa razy, niestety sprzętem jaki posiadam i tak nie zrobię zbyt głęboko bo na max 15cm (talerzowka 1.8 "V" bez wału) i podejrzewam że część gnoju i tak będzie na wierzchu co przyniesie straty. Dodatkowo obornik który będzie znajdował się zbyt płytko może działać jak gąbka zabierając wilgoć i osłabiając wschody. Sąsiad też namieszał mi trochę w głowie twierdząc, że kukurydza ze względu na swój głęboki system korzeniowy musi mieć gnój w spodzie, aby to miało jakikolwiek sens. Inaczej, składniki nie będa dla rośliny dostępne. Podobnie jest z ziemniakiem. Orka wiosenna wiadomo-przesusza glebę, ale gdyby tak najpierw wymieszac na raz talerzowka, później płytko zaorać na jakieś 20cm i od razu zwalowac pole? Później przed siewem tylko azot i kultywator? O ile w qq wydaje mi się ma to sens, to w ziemniaku z kolei boję się, że gdy zbyt płytko zaoram to przy sadzeniu znów wywalę radelkami ten obornik do wierzchu.
Proszę o poradę bardziej doświadczonych, co zrobilibyscie na moim miejscu, ponieważ nie mam doświadczenia w aplikacji nawozów naturalnych, w naszym gospodarstwie nie ma hodowli już ponad 20 lat. Pozdrawiam.