Zamiast normalnego dofinansowania na jakieś maszyny, które rolnicy faktycznie potrzebują do upraw, to znowu będzie kupowanie jakiegoś niepotrzebnego złomu żeby tylko punkty nałapać i by przeszła główna maszyna, którą jesteśmy zainteresowani. I teraz mamy jakieś gry logiczno- strategiczne by stwierdzić co MUSZĘ wziąć, żeby dostać to co chciałbym dostać w ramach dofinansowania.
Pomijając już fakt skonstruowania tego wniosku. Mam prawie skończony, a przyprawia o ból głowy na każdym kroku. Przecież oni wszystko mają w e-wniosku, po co znowu pisać wszystko to samo. Dobrze wiedzą co mam w gospodarstwie, co uprawiam, gdzie, ile. A jak są jakieś nieścisłości to wtedy pisać jakieś wnioski uzupełniające i tyle. A tu jakieś załączniki tworzone w excelu 2007 wyglądające jak z PRL'u czy inny potworek stworzony przez gimnazjalistę na lekcji informatyki. Czy opisywać cele operacji w ramach dofinansowania. No jak ktoś kupuje opryskiwacz to po to, żeby pryskać. Jak chce pług no to chyba żeby móc orać, a nie pranie na nim wieszać. Zbędna biurokracja i jakieś procesy weryfikacyjne jakbym chciał się dostać do pentagonu, a ja chce tylko po polu sobie jeździć.