Polecane posty

pieniu    1

Pewnie coś koło 14-15 :D Moja siostra i kuzynka w wieku 14-15 lat też jeździły wszędzie nawet na kombajnie, gdzie hałas i kurz, a te w miniówach zawsze lałem, od 5 lat mam spokój i wolną kabine :D 21 lata mają i w głowie studia, i chłopak u każdej :D

21 lat mają? ;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Grzechol    1

Ale to nie jest koleżanka poznana wczoraj tylko jesteśmy ze sobą już 5 lat, więc myśle że sobie ufamy w kwestii wierności, zresztą dam znać jak wróci. Mam nadzieję, że bedę mógł się pochwalić, a nie żalic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

lukasZ2008 zgadzam się z Tobą w pełni, a mianowicie z tym

 

"Ja też mam dziewczyne i gospodarstwo,i jakby mi kazała wybierać albo ona albo hektary to wybiore chektary.Bo one były są i bede.A dziewczyna dziś jest a jutro już może nie być"

 

Moja dziewczyna też mnie odciągała od tego żebym zajmował się gospodarstwem. Byliśmy ze sobą 7 lat i ona była przeciwna gospodarstwu, a dodam że miała swoją pracę poza gospodarstwem a ja nie chciałem żeby mi pomagała. I już byłem skłonny iść na kompromis i zamieszkać gdzieś po za gospodarstwem tzn w mieście, a do pracy na gospodarstwo bym dojeżdżał. Lecz historia się tak skończyła, że jak były żniwa akcja 2011 i wiadomo jak jest pogoda to nie ma się wtedy czasu, to ona myśląc że ja zalatany na kombajnie nie mając czasu się o niczym nie dowiem pojechała na wakacje nad morze z innym... Tak wiec to taka mała przestroga. Oczywiście nie twierdze, że wszystkie dziewczyny takie są, bo tak na szczęście nie jest. No ale uraz pozostaje...I teraz jakby jakaś mi kazała wybierać albo ona albo ziemia to bez wahania wybiorę ziemie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
scott11    0

Eh te kobiety , kto by je zrozumiał . Chyba pierwszy pojął "to" Diogenes i choćby go dzisiaj nawalał pałami w tej jego beczce to żeby żył w dzisiejszych czasach to byłby dumny . Bez urazy drogie panie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
werka    0

@jaro: masz czałkowitą rację, my jesteśmy do siebie bardzo przyzwyczajeni i mimo, że widzymy się raz czy dwa w tygodniu, to rozmawiamy z sobą codziennie i jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że teraz miałoby go nie być. Ale mając już kilka lat pracy zawodowej za sobą, każde z nas jest bardzo przywiązane do tego co robi. Pokusiłabym się, że i ja i on definujemy się przez pracę, jaką wykonujemy. I żadne z nas nie chce zrezygnowac z dalszej kariery w swojej dziedzinie. Dzisiaj, pobudzona intelektualnie i emocjonalnie Waszymi postani na forum, rankiem podążyłam na gym, mp3 w uszy i biegałam tak długo, aż nie byłam pewna, co ja sama o tym wszystkim myśle. Odpowiedź na najważniejsze z pytań, czy się kochamy - tak, myślę, że się kochamy. Nevertheless jesteśmy tak różni, że chyba w naszym przypadku miłość nie wystarczy. Jest mi strasznie trudno wyobraźić sobie, że mam mu to pwieiedzieć, ale chyba musimy się rozstać. Nas różni wszystko, ja siebie widze za 5 czy 10 lat dalej w korpo, jako spełnioną zawodowo kobietę. I niestety również uświadomilam sobie, że małżeństwo, czy związek z nim najprawdopodobniej mi to uniemożliwi i sprawi, że do końca życia będę miała do niego pretensje, że mogłam zrobić to, czy tamto, a tego nie zrobiłam. Albo w wersji drugiej, rozstaniemy się za lat 5 czy 10, bo któreś z nas nie wytrzyma, bo ludzie faktycznie się nie zmieniają. Przyznałam się także sama przed sobą, że ja kocham moje życie chyba trochę bardziej niż jego, bo sama z sobą jestem w związku od lat prawie 30 a z nim od 3. Najgorsze jest to, że ja widzę, że on się stara, chyba od początku naszego związku nie starał się tak, jak ostatnie 2 czy 3 miesiące i jeśli dalej będę go zwodzila i przeciągała to w nieskończoność, to zrobie jemu krzywdę. Sama nie wierzę, że to piszę, ale niech sobie chłopak poukłada życie z inną kobietą. uffff strasznie to wszystko trudne do poukładania. Ale nie można stac z założonymi rękoma, narzekać i mysleć, że problem sam się rozwiąże, no nie, nie rozwiąże się. Będziemy rozmawiac, rozmawiac i jeszcze raz rozmawiać, w końcu za gadanie płacą mi w korpo, więc chyba coś w tej kwestii potrafię :)

 

@Grzechol: za starych, pieknych studenkich czasów byłam na Erasmusie... :) Co prawda nie były to kraje południowej Europy ale Holandia, nie zmienia to jednak faktu, że Erasmus przewraca życie każdego człowieka do góry nogami :P


r u really sure that a floor couldn't also be a celing?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jaro    166

@werka-mogłabyś pisać że odpisujesz na posty @jaro30 ?-bo ja to tak bardziej @jaro40prawie41 :P -mam pomysł aby wilk był syty i owca cała-pewnie masz jakąś fajną koleżankę która nie wiąże swojego życia z korporacją ? (jakie fajne słowo i na "kopulacja" się odmienia :D ).No to jego delikatnie odepchnij a ją pchnij-stój, wróć- najpierw ją delikatnie pchnij a potem jego (też delikatnie) odepchnij.Może być ?

PS.Zgodnie z artykułem 30 paragraf 27 załącznika 20 do aneksu 7 (no wiesz tego drobnym druczkiem i zapisanym atramentem sympatycznym na 3722 stronie )-za wszelkie reklamacje dotyczące niezadziałania w/w przepisu z pretensjami zgłaszać sie należy do P.Boga skr. pocztowa 22 Niebiańska 1...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Profil usunięty   
Gość Profil usunięty

@werka to Twój wybór, skoro teraz jesteś przekonana o minusach w przyszłości to faktycznie masz dylemat. Życie nie jest proste, a zwłaszcza podejmowanie decyzji na lata. Chyba nic nie rozwiąże się bez rozmowy akurat w tej sytuacji. Nie można też żyć nadzieją, że ktoś się zmieni, bo tak raczej rzadko się zdarza. Każdy jest jaki jest i wszyscy mają wady. Z Twoich pierwszych wypowiedzi wynikało bardziej pozytywne nastawienie ;). Może do takiej rozmowy nie potrzebujesz swojego pewnego zdania co chcesz zrobić bo chyba właśnie nie wiesz ale w niej coś może się wyklarować. Jeśli już jesteś na tyle przekonana co do odejścia to pozostaje o tym poinformować. Mimo to wówczas bardziej podejmiesz sama decyzję za Was dwoje. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Grzechol    1

@werka –możesz rozwinąć trochę temat Erasmusa? Przewraca życie w sensie poglądu na świat czy raczej w kierunku orgazmusa? Na forach pełno postów „polki łatwe na Erasmusie” ale z drugiej strony żeby zdradzić nie trzeba jechać na Erasmusa… ?

Ps. Powodzenia w tej decydującej rozmowie z lubym. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jaro30    11

WERA-PISZESZ że chcesz się spełniać w pracy bo to lubisz i kochasz i stawiasz pracę i karjerę ponad wszystko tylko czy warto co będzie za 10 lat mając wtedy już 40-stkę. Przyjdziesz z pracy do pustego mieszkani i zaczniesz się zastanawiać co zrobiłam nie tak bo ja wątpie w to czy inna osoba będąc z tobą (niech to będzie nawet miastowy chłopak)będzie w stanie zaakceptowć taki stan żeczy chodzi mi tu o twoje zaangarzowanie w pracę..Przytoczę ci teraz cytat który powiedziała matka TERESA Z KALKUTY i nat tym się zastanów "Nie możemy robić rzeczy wielkich ale możemy robić rzeczy małe zwielką miłością"(zawsze lubiłem cytaty ).A wiesz dlaczego on się zaczoł bardziej starać -bo cię bardzo kocha i nie chcę cię stracić.ALE jeżeli bardzo się kochacie to "Prawdziwa miłość wszystko zwycięża" Wergiliusz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gofiaczek    83

Ja też uważam, że korporacje to największe zło świata. Młodych ludzi tam ciągnie, bo myślą, ze coś osiągną i będą coś znaczyć, a tak naprawdę są pionkami, których po kilku latach się pozbywają. A Ci zostają samotni, często z uszczerbkiem na zdrowiu psychicznym i wtedy przychodzi refleksja, ale jest już za późno.

 

Werka mam nadzieję, że porozmawiasz ze swoim partnerem i podejmiecie słuszną decyzję, bo szkoda sobie zmarnować życia nawzajem. Mnie się wydaje, że jesteście zupełnie z innych światów, a Ty do tematu małżeństwa i rodziny podchodzisz zbyt luźno. Piszesz, że nie wyobrażasz sobie, żebyście nie porozmawiali ze sobą codziennie. Może to po prostu kwestia przyzwyczajenia albo potrzeba oderwania się od dnia codziennego.

 

Co do Erasmusa to niestety wszystko prawda. Ludzie zamiast nabywają nowych doświadczeń, ale na imprezach. A ich opowiadanie i pokazywanie zdjęć dotyczą jedynie imprez. Oczywiście nie wszyscy, ale większość po prostu nie może się oprzeć. No cóż trudno się dziwić :P


 

"Nie porzucaj nadzieje,

Jakoć sie kolwiek dzieje:

Bo nie już słońce ostatnie zachodzi,

A po złej chwili piękny dzień przychodzi." J.K.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Famer21    6

Eh dziewczyna pokazała swoje nogi (chyba swoje :D ) napisała kilka odważniejszych i stanowczych postów i debaty odnośnie pracy, kariery spełniania sie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość   
Gość

@werka –możesz rozwinąć trochę temat Erasmusa? Przewraca życie w sensie poglądu na świat czy raczej w kierunku orgazmusa? Na forach pełno postów „polki łatwe na Erasmusie” ale z drugiej strony żeby zdradzić nie trzeba jechać na Erasmusa… ?

Ps. Powodzenia w tej decydującej rozmowie z lubym. ;)

 

 

Czy w hiszpańskich czy też w polskich akademikach, bez różnicy bo erasmus (przebieg zdarzeń) ten sam.

Więc albo jest się z osobą której się ufa bez względu w którym akademiku mieszka, albo zaufania brak i strach przed akademikiem hiszpańskim czy polskim taki sam.

 

A był ktoś na ukrainie lub słyszał relacje z wymiany szkół średnich uczniów polsko/ukraińskich? Określić to jako fanatyczna przygoda, będzie mało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Famer21    6
Napisano (edytowany)

Co do pustego mieszkania jak to ktoś ujął w swoim poście, to jest całkowita racja, życie singla jest dobre do 28 lat max, potem trzeba myśleć nad założeniem rodziny powoli, żona lub bliska osoba już dawno powinna być w tym czasie u boku faceta. Prawda jest taka, że może i te kobiety nas czasem wkrzurzają te ich fochy, marudzenie, narzekanie, ale żyć bez nich się nie da.. Wole 1 dzień marudzenia mojej (już o tych dniach nie wspomne wtedy staram sie jej unikać, bo zabija wzrokiem :D ) niż reszte życia bez niej.. Bo potem w wieku 40 lat i wzwyż samemu w postym domu, czy mieszkaniu to jest poprostu smutne ;/

Edytowano przez Famer21

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Michufarmer    21

"Z nimi źle, a bez nich jeszcze gorzej"

Ciekawe czy kobiety o nas powiedzą to samo hehe ;)


Pozdrowienia z kłodawskiego oddziału AF

MichuFarmer

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Famer21    6

"Z nimi źle, a bez nich jeszcze gorzej"

Ciekawe czy kobiety o nas powiedzą to samo hehe ;)

 

Heh w sumie chciałem to powiedzenie zacytować w swoim poście, ale ;) No, a nie jest tak? Dziewczynę masz, na codzień wspaniałem życie z nią, czasami ma swoje fochy, narzeka jak coś boli czy o coś powiesi nos bo myśli (że coś faceta tym postepowaniem nauczy..) na mnie nie działają jej fochy, bo czasem ma z byle powodu, nie mam na myśli kiedy ma "swoje dni" bo wtedy to byle drobnostka drażni i migam się od spotkania gorzej, jak tak rano wstaniemy i jest już w fazie kobiecych spraw to.. To jest jedyny dzień w którym pozwalam jej na wszystko o nic nie mam pretensji, ale normalnie to trzeba kobieta trzymać w ryzach żeby zbyt nie zaczęła "tupać noga" :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rogas    16

Werka macie podobną sytuację jak ja miałem z moją byłą. Ona pracowała już ja jeszcze studiowałem (była rok starsza). W końcu doszła do wniosku, że się rozstajemy bo ona chce pracować w dużym mieście (najlepiej tak ponad 100.000) a ja chcę pracować gdzieś, gdzie da się dojechać z gospodarstwa (co mi się udało). Chodziłem zatruty przez jakiś czas bo to się stało z dnia na dzień (skończyła akurat pewien kurs, który umożliwiał jej rozpoczęcie pracy na wyższym poziomie wtajemniczenia). Wtedy mój przyjaciel przedstawił mi scenariusz co będzie jakbyśmy dalej byli ze sobą:

"Siedzicie sobie wieczorem w piątek przed 42" plazmą i oglądacie film. Mówisz: Kochanie a może byśmy sobie kupili 60" plazmę?

- Tak! Już dawno moglibyśmy mieć 60" plazmę albo nawet i większą gdybyś mi pozwolił rozwijać się w Warszawie czy Lublinie a nie pracować na tym zadupiu!"

Oczywiście kolega bardzo to uprościł lecz sens został zachowany. W sumie to powinienem się cieszyć, że podjęła taką decyzję jednak czy tak jest?

Jeżeli chodzi o dzieci to jeśli teraz ich nie chcesz a Twój partner nie określa jednoznacznie czy chce czy nie to moim zdaniem chciałby (podkreślam: moim zdaniem). O kompromis w tej kwestii będzie ciężko ponieważ nie da się być w części w ciąży.

Wydaje mi się, że macie bardzo ciężki orzech do zgryzienia i chyba "rozmowa kwalifikacyjna" jest wskazana.

Pozdrawiam i życzę powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Profil usunięty   
Gość Profil usunięty

@Famer21 świetnie to ująłeś :D :D. Podobnie jest z Wami Drodzy Panowie. :P. Lepiej czasem przymknąć na coś oko i nie brać wszystkiego do siebie, pozwolić czasem mieć humory tak jak i my mamy (nawet większe i gorsze :D) ale mimo wszystko mieć do kogo odezwać w zimowy wieczór przy kominku :P. Zatem „Z Wami źle, bez Was jeszcze gorzej” :P:P. @Famer21 fajnie, że tak podchodzisz do babskich dni, lepiej czasem od nas wtedy uciekać bo pioruny mogą lecieć bez powodu, a o płaczu już nie wspomnę…:D, tylko Wam pozazdrościć, że nie musicie przeżywać chwili kiedy można rozbeczeć się i samemu nie wiedzieć dlaczego… (eh te hormony:P). Dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
werka    0

Moi drodzy, wybaczcie, że nie będę odpisywała każdemu z osobna, ale wiedzcie, że Wasze posty czytam i dają mi sporo do myślenia. Pojechałam dzisiaj do mojego mężczyny, bardzo długo rozmawiaśmy, bardzo! Na chwilę obecną nic nie zdcydowaliśmy, bo i ja i on musimy przemyśleć, to co zostało powiedziane. Jedno, co mogę Wam powiedzieć, to moja reflesja, jak wracałam, że gdybym ja potrafiła być w życiu osobistym taką zimną suką, jak w pracy, to wszystko byłoby o wiele mniej skomlikowane :)

 

@Grzechol: jeśli chodzi o Erasmusa, to jak to ktoś tutaj ładnie ujął, Erasmus to zabawa życiem :) Jedzesz za granicę na rok, poznajesz wspaniałych i otwartych ludzi z całego świata, jedynym obowiązkiem jest doskonale się bawić i wysciskać życie, jak cytrynę! Studia są dodatkiem i pretekstem, żeby zrobić te wszystkie niesamowite rzeczy, których bez wyjazdu na Erasmusa zrobić by się nie dało B) Nie będę Cię oszukiwała, jak ja byłam w NL, to po kilku pierwszych miesiącach wszyskie związki sprzed wyjazdu rozsypywały się, jak domki z kart. Trudno to opisać, ale na Erasmusie ma się takie nieodparte uczucie, że jest się królem świata, świata który stoi przed tobą otworem, że nie ma żadnych barier i rzeczy niemożliwych, na Erasmusie można wszystko :P Oczywiście życzę Tobie i Twojej kobiecie, jak najlepiej i trzymam kciuki, żeby Wam się udało.

 

Ps. U nas w akademiku Erasmusowym w NL, na korytarzu, był taki wielki napis na ścianie:

Kiss me, I'm Erasmus!

Love me, I'm Erasmus!

Forgive me, I'm Erasmus! :D:P


r u really sure that a floor couldn't also be a celing?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Indiana    32

@werka bardzo uogólniasz, wrzucasz wszystkich do jednego worka. Błąd. Mi, i bynajmniej znajomym, których dobrze znam, Erasmus, ani praktyki zagraniczne, życia do góry nogami nie wywróciły. Poznajesz ludzi, nowe miejsca, kulturę. Co nie znaczy, że to ogłupia. Wszystko zależy od człowieka, prawda. Jeśli ktoś jest podatny na wpływ innych, cóż, jego strata. Ale to raczej syndrom dziecka trzymanego całe życie na smyczy przez rodziców, które gdy nadarza się okazja, daje upust, głupieje w nowym otoczeniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
werka    0
Napisano (edytowany)

@Indiana: zaraz po studiach pracowałam, jako koordynator Eramusa na jednej z największych uczelni i moje obserwacje, jako uczestnikczki wymiany a później koordynatora są takie, jak napisałam powyżej. I nie sądzę, że to trzeba nazywać ogłupianiem, Erasmus sprawia, że na życie patrzy się z innej perspektywy i to jest to właśnie perspektywa "nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych i idę zdobywać świat". Przynajmniej tak to określali studenci w ankietach.

 

I wyjeżdżając na Erasmusa byłam już po jednej rocznej wymianie w ramch innego programu i kilku latach w polskim akademiku, więc o "spuszczaniu ze smyczy nie było mowy".

Edytowano przez werka

r u really sure that a floor couldn't also be a celing?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Indiana    32

@werka "nie ma żadnych barier i rzeczy niemożliwych, na Erasmusie można wszystko" - te słowa można interpretować na różny sposób. Jednak w kontekście "jak ja byłam w NL, to po kilku pierwszych miesiącach wszyskie związki sprzed wyjazdu rozsypywały się, jak domki z kart." nasuwa mi się jakiś jeden hmm negatywny aspekt braku barier etc.. Z którym się nie zgadzam. To, że coś poszerza horyzonty, nie znaczy, że zmienia charakter człowieka, chociażby w kontekście braku barier moralnych. Jeśli ktoś potrafi tylko w trakcie wymian, za granicą, korzystać (w pozytywnym sensie) z życia, to współczuję. Jakie zatem "niesamowite rzeczy" masz na myśli pisząc: "żeby zrobić te wszystkie niesamowite rzeczy, których bez wyjazdu na Erasmusa zrobić by się nie dało B) Nie będę Cię oszukiwała, jak ja byłam w NL, to po kilku pierwszych miesiącach wszyskie związki sprzed wyjazdu rozsypywały się, jak domki z kart"?

 

Nie piszę też konkretnie o Tobie, bo i Ciebie nie znam. Natomiast poruszyłaś kwestię ogółu Erasmusa. Nie uogólniam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
werka    0

@Indiana: pisząc o erasmusie, ani przez chwilę nie miałam na myśli moralności. Ja tam pojechałam jako silnie zakochana dziewczyna, chciałam skończyć studia, znaleźć przyzwoita, stabilną i spokojną pracę, wziąć ślub, kupić mieszkanie, uprzednio zaciągając dożywotni kredyt na jego zakup, urodzić dziecko, raz w roku jeździć na wakacje do Egiptu albo Tunezji i żyć długo w świętym podhalańskim spokoju. Mój partner chciał dokładnie tego samego. A Erasmus obudził we mnie żądzę odkrywania i zdobywania świata, uświadomiłam sobie, że jest tyle rzeczy do zrobienia w życiu, że moje uprzednie plany na przyszłość, to jakiś nocny koszmar był. Ja na Erasmusie odkryłam siebie na nowo, pokochałam życie na wysokich obrotach i zrozumiałam, że trudno skoczyć wysoko, jeśli poprzeczka zawieszona jest nisko. Jakie to niesamowite rzeczy zrobiłam na Erasmusie? Zjechałam ze znajomymi z wymiany całą Europę z plecakiem, na stopa, nigdy i nigdzie nie płacąc za noclegi dzięki czemu poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi, w czasi ferii można wybrać się na Islandie i objechać ją wokól po drodze rozbijając namiot gdzieś w okolicy lodowca, w wakaje wybraliśmy się w podróż koleją transsyberyjską, a na kolejne wakacje razem napisaliśmy projekt dzięki któremu pojechaliśmy na wolontariat do Afryki, praktyki Erasmusowe dały mi doświadczenie, referencje i możliwość wzięcia udziału w konkursie, który później pozwolił mi na staż w US. I nigdy nie zrobiłabym tych wszystkich rzeczy gdyby nie Erasmus, nawet na myśl by mi to nie przyszło. A jeżeli, to pewnie bym stwierdziła, że to nie może się udać. Poza tym życie na Erasmusie toczyło się tak szybko, że ja w ogóle przestalam myśleć o tym, że mam partnera, przy czym nigdy go nie zdradziłam. Z resztą długo potem z nikim się nie związałam, bo chciałam być wolna. Pewnie gdybym tam nie wyjechała byłabym już sfrustrowaną matką i żoną, albo rozwódką nienawidzącą wojego życia i pracy. Albo matką i żoną żyjącą w małym świecie w swoim subiektywnym poczuciu szczęścia ale po cichu i bez większych rewelacji. Erasmus na tyle zmienił mój charakter, że partner z którym byłam już do mnie nie pasował. I tak też było w przypadkach, ktore ja znam osobiście, Erasmus tak bardzo zmieniał samych ludzi, ich perspektywę patrzenia na świat i siebie czy plany na przyszłość, że partnerzy już do nich nie pasowali. Ale ok, zgadzam się z Tobą, że każdy jest inny i uogólnianie jest błędem, ja mam na myśli przypadki, które znam. Pewnie są ludzie, którzy wracają po Erasmusie z nową wiedzą ale żyją, tak, jak i żyli.


r u really sure that a floor couldn't also be a celing?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
janusz20    106

Rolnik który zapewne w 90% przypadków sięga wzrokiem i wyobraźnią nie wiele dalej niż jego ziemia? Czy przedsiębiorca rolny który ma od wszystkiego ludzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
karolu    3
Napisano (edytowany)

Ale w sumie to bardzo budujące i pocieszające zjawisko, że taka "światowa panna" dostrzega w jakimś "odwracaczu gleby" jakieś pozytywy :). Chociaż z drugiej strony może to jest tylko chwilowa zachcianka rozkapryszonej panny? :)

Edytowano przez karolu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.

  • Podobna zawartość

    • Przez Leasing-rolniczy
      Być może moderatorzy dokleją ten temat do już jakiegoś istniejącego a może dostrzegając jego potencjał zostawią w takiej formie:)
       
      Jako że mamy już temat jak poderwać Kobietę swojego życia, czyli jak zrobić ten pierwszy krok żeby: zauważyła nas, uznała za wartościowego, itd.
       
      Czas na kolejne porady szczęśliwców: sprawdzone sposoby aby zatrzymać swój Skarb przy sobie na wsi.
       
      Szczególnie zależy mi na opiniach tych szczęśliwców, którzy w opinii tych mniej szczęśliwych dokonali czegoś niemożliwego: (uwaga dla bardzo wrażliwych- w tym momencie specjalnie przejaskrawiam, żeby unaocznić o co mniej więcej mi chodzi) zatrzymali piękną i mądrą dziewczynę na zapadłej wsi w sytuacji gdy większość jej koleżanek już dawno wyjechała ku dalekiemu światu:)
       
      Pokażcie chłopaki że się da, tym niedowiarkom na pohybel, marzącym dla otuchy:)
    • Przez Amorim
      Witam
       
      Rok temu skończyłem studia na kierunku ochrona środowiska wydawał mi się to dobry kierunek po liceum i biol-chemie nie był zbyt trudny a ja byłem średnim uczniem. Tata prowadził gospodarstwo około 15 hektarów plus 10-14 krów. Jednak ja nigdy go nie słuchałem często sie z nim kłóciłem i nie chciałem iść do technikum na rolniczy kierunek tak jak mi radził... Poszedłem do liceum gdzie bardzo się męczyłem ale jakoś je skończyłem i dość dobrze zdałem maturę nie wystarczyło na weterynarie czy biotechnologie nie mówiąc o medycynie wiec wybrałem popularną ochronę środowiska. Studia przeszedłem bez większych problemów a ojciec który ma już 66 lat nie mógł sobie poradzić i gospodarstwo pod*padło. Teraz ja nie mam pracy i perspektyw (ponieważ ludzi po ochronie środowiska jest w brut) ani nie mogę przejąć gospodarstwa i starać się o premie młody rolnik... macie jakieś rady co w tej sytuacji robić ? spotkaliście się z takimi przypadkami gdzie ludzie po studiach wracali na wieś nie z wyboru a z przymusu ?
    • Przez mataysen1994
      Witam. !
       
      Na wstępie z góry przepraszam jeśli pomyliłem działy ( aczkolwiek ten wydał mi sie najodpowiedniejszy )
       
      Ale do rzeczy...
       
      Z racji iż moi rodzice pochodzą ze wsi, jestem szczęśliwym posiadaczem ok. 5h ziemi ( co prawda ostatnio była ona uprawiana za czasów komuny. i dawno na niej nic nie rosło oprócz samoistnie zasianych z pobliskiego lasu sosen itp, no ale ZIEMIA TO ZIEMIA ) Dlatego też ostatnio wpadłem na pomysł, iż może spróbuje swojego szczęścia i wezmę sie za "GOSPODARKĘ" no i tutaj właśnie rodzi sie moje pytanie, 
       
      CZY WARTO ??
       
      Musialbym, zaczynać kompletnie od podstaw, czyli zakup ciagnika ( myślałem nad poczciwym URSUSIE C-360 ) pług, kultywator, siewnik no i oczywiscie przyczepę, zdaje sobie sprawę że na początku musiałbym w cały ten interes "wtopić" sporo kasy, a moją jedyną szansą za jakikolwiek zarobek w tym fachu, byłaby sprzedaż tego zboża co zebrałem, ( bo raczej na żadne unijne dodatki nie miałbym co liczyć )
       
      Z góry dziękuje za odpowiedzi.
       
      Pozdrawiam.
    • Przez jestem_z_miasta
      Cześć, 
      mam nadzieję, że trafiłem w dobre miejsce. Odziedziczyłem 6 hektarów ziemi (2 łąki, 4 ziemi) łąki w 3 działkach, pola w 2 + budynki gospodarcze i maszyny. 
      I nie wiem co z tym zrobić. 
       
      Mieszkam w mieście 70km od wsi w której znajduje się ziemia. I raczej nie zostawię mojej pracy, bo po prostu ją lubię, a codziennie dojazdy nie wchodzą w grę. 
       
      Mielibyście jakieś porady, co mógłbym zrobić, aby zarabiać na tej ziemi i jednocześnie nie musieć tam pracować non - stop? Szukam czegoś, co pozwoli wyciągnąć z tego więcej niż na dzierżawie. 
       
      Mam nadzieję, że ktoś podrzuci jakieś fajne pomysły  
       
      dzięki!
    • Przez rafals3001
      Witam czy znajdą się jeszcze fajne ustabilizowane dziewczyny lubiące życie na wsi ciszę spokój gospodarstwo które chciały by zamieszkać na wsi założyć rodzinę? Jeżeli takowe się znajdą zapraszam do pisania w temacie.
×
×
  • Utwórz nowe...
Agrofoto.pl Google Play App

Zainstaluj aplikację
Agrofoto
na telefonie

Zainstaluj