Polisy mogą nie pokrywać skutków ulew

blog-0814391001437558263.jpg

Gwałtowne burze i ulewy wyrządziły w ostatnich dniach ogromne szkody. Pomoc finansową poszkodowanym zapowiedział rząd. Okazuje się jednak, że odmienne podejście do zniszczeń w wyniku zjawisk atmosferycznych mają towarzystwa ubezpieczeniowe.

 

Powalone drzewa, przygniecione samochody, a w przypadku rolników również ciągniki, czy woda dostająca się do budynków – to tylko przykłady szkód spowodowanych przez ostatnie gwałtowne burze i ulewy. Osoby, które posiadały właściwe polisy, mogą ubiegać się o odszkodowania. Radzimy jednak dokładnie sprawdzić podpisane umowy i załączone do nich warunki ubezpieczeń. Okazuje się bowiem, że towarzystwa ubezpieczeniowe niejednokrotnie wyłączają z ochrony finansowej sytuacje, w których do powstania szkody przyczyniła się pogoda.

 

W zapisach większości ubezpieczalni widnieją niestety zapisy o wyłączeniu z ubezpieczenia szkód powstałych w związku z otwartymi i niezabezpieczonymi oknami, a także jeśli woda dostanie się do budynku przez „niezabezpieczony dach”. Niezwykle istotną kwestią jest tutaj definiowanie przez ubezpieczycieli poszczególnych pojęć – zarówno odróżnienie zalania od powodzi i podtopienia, jak i kwestia niedbalstwa. W zależności bowiem od sposobu rozumienia tych pojęć ubezpieczyciel może odmówić przyznania odszkodowania.

 

Podobnie sprawa ma się z ubezpieczeniem pojazdów. Najprawdopodobniej na odszkodowanie nie mogą liczyć kierowcy, którzy zaparkowali swoje pojazdy pod drzewami. Ubezpieczyciel może bowiem udowodnić im w takiej sytuacji „brak należytej staranności” lub nawet „rażące niedbalstwo”. Również kwestia zalania pojazdu może być problematyczna. Towarzystwa nie będą bowiem brały na siebie odpowiedzialności, jeśli woda zostanie zassana do działającego silnika. Jedno z towarzystw ubezpieczeń w zapisach ubezpieczeń komunikacyjnych stwierdza wręcz, że świadczenie assistance nie przysługuje, jeśli zdarzenie polegało na „uszkodzeniu silnika pojazdu wskutek zassania wody podczas jego pracy lub próby uruchomienia silnika w warunkach stwarzających takie zagrożenie”. Oznacza to zatem, że jeśli kierowca wjedzie w głęboką kałużę, której nie był w stanie ominąć, powinien wyłączyć silnik, żeby woda nie uszkodziła motoru i elektroniki. Inaczej firmy ubezpieczeniowe mogą uznać, że kierowca nie zastosował żadnych środków, aby zminimalizować rozmiar szkody.

 

Foto: kwiatek

Zaloguj się, aby obserwować  
Gość monika_adag_88
Zaloguj się, aby obserwować  


1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Mój sąsiad miał właśnie takie przeboje z Towarzystwem Ubezpieczeniowym, gdy gałąź spadła mu na ciągnik i zniszczyła kabinę. Niestety nie dostał odszkodowania, bo chyba zakwalifikowali to jako to rażące niedbalstwo.

A wszystko zapewne dlatego, że te umowy i OWU są tak napisane, takim językiem, żeby normalny człowiek tego nie zrozumiał. Moim zdaniem oni specjalnie tak robią, żeby potem nie wypłacać odszkodowania. Przecież gdyby sąsiad wiedział, że nie powinien trzymać traktora w takim miejscu, to by nie trzymał.

Ja teraz jak mam podpisać jakąś umowę to najpierw idę z nią do doradcy, albo pytam o szczegóły na http://www.forum-kredytowe.pl i tam mi tłumaczą, co i jak, co obejmuje, a czego nie, bo niestety, ale bez tego też bym nie wiedział, co podpisuję.

×
×
  • Utwórz nowe...
Agrofoto.pl Google Play App

Zainstaluj aplikację
Agrofoto
na telefonie

Zainstaluj